Szczęśliwe dni - Laurent Graff

dkoziarski

2009-08-04

szcz281347liwe_dni_160Trzydziestopięcioletni Antoine zamieszkuje w domu starców – tytułowych "Szczęśliwych Dniach". Bynajmniej nie dlatego, że tam pracuje i wcale nie po to, żeby być bliżej któregoś ze swoich niedomagających krewnych. Jest to konsekwencja jego świadomego wyboru – Antoine zamiast cieszyć się różnymi postaciami dóbr doczesnych czy celebrować życie rodzinne, przewija niejako czas do przodu o kilkadziesiąt lat, aby móc się oswajać z myślą o śmierci wśród ludzi, którzy wyczekują kresu egzystencji.



Bohater wybrał już sobie nawet miejsce na cmentarzu, zakupił nagrobek; właściwie wydaje się, że do pełni nieco opacznie rozumianego szczęścia pozostaje mu zestarzeć się gwałtownie i umrzeć.

"Szczęśliwe Dni" świadomie mieszają konwencje literackie. Jest tu coś z groteski przyprawionej czarnym humorem, coś z powiastki filozoficznej, są wycinki fabularne skupiające się wokół postaci poszczególnych staruszków, z którymi dzieli czas Antoine, ale nade wszystko jest tutaj coś z traktatu o przemijaniu. Paradoksalnie, to bogactwo stylistyczne zagęszczone na kartach tej niewielkiej objętością książeczki staje się jej wadą. Czarnego humoru jest za mało, żeby zrównoważyć patos; fabuła jest tu tak szczątkowa, że nie sposób zaangażować się bardziej w losy poszczególnych bohaterów (np. śmiertelnie chorej Mireille, która przekonuje Antoine’a do spełnienia jej ostatniego marzenia); wreszcie, tylko częściowo proza ta realizuje się w charakterze przypowieści, bo zwrot w finale sam w sobie nie ma potencjału dobrej puenty.

No i kwestia zasadnicza, czyli jakie jest naprawdę przesłanie "Szczęśliwych Dni"? Że starzejemy się? Że powinniśmy być gotowi na śmierć? Że życie to śmiertelna choroba przenoszona drogą płciową? Jeśli faktycznie takie, to osadzając akcję w domu starców, autor poszedł być może po linii najmniejszeego oporu i nie zatrze tego wrażenia specyficzna konstrukcja głównego bohatera czy związany z nią sam koncept wyjściowy książki.

Pomimo powyższych zastrzeżeń, uznać należy, że "Szczęśliwe dni" to zgrabnie napisana, ciepła, momentami zabawna lektura, idealna do niespiesznego obcowania z nią dla kogoś, kto wycisza się, siedząc na ławce w parku. Zresztą, sam narrator pośrednio przemyca taką właśnie instrukcję obsługi tej książki, stwierdzając: - Zawsze lubiłem ławki. Są znakiem wycofania, dystansu, łagodnej marginalizacji na obrzeżu świata. Są nieocenionym punktem obserwacyjnym, dogodnym schronieniem, bezpieczną przystanią, na poboczu drogi dla tych, którzy potrafią się zatrzymać.

Laurent Graff "Szczęśliwe dni"; Wydawnictwo: W.A.B; Format: 125 x 175 mm; Liczba stron: 128; Okładka: twarda; ISBN: 978-83-7414612-8

Daniel Koziarski

Tagi: Laurent graff, szczęśliwe dni,

<< Powrót

Papierowy Ekran 2009

FB PL

Kejos

HaZu

PL zmiany