Lubiewo - Margot
kzarecka
2009-08-24
O książce - O kierowcach tirów, cudach i... gwiazdach naszego showbiznesu! Margot uprawia męski zawód: jest kierowca tira-chłodni. Pewnej nocy przebiera się za kogoś innego i idzie w noc...
Asia, niepełnosprawna dziewczyna z Piotrkowa, kupuje CBradio. Któregoś dnia pojawia się na skrzyżowaniu dróg...
Waldek Jesionka, prosty chłopak spod Suwałk, wyjeżdża do stolicy, by stać się Waldim "Bacardi" Mandarynką - największym z rodzimych celebrytów. Swą sławę ma potwierdzić jako główna gwiazda gigantycznego sylwestra na rynku we Wrocławiu...
Wszyscy spotykają się w rodzinnej wsi Waldiego, rządzonej przez pewnego księdza, do której zjeżdżaję Cyganie.
Czym jest ta napisana jak w transie, rozbuchana językowo i szalona historia kilkorga oryginałów, którzy zmieniają swoje życie? Perwersyjną bajką dla dorosłych? Czy nagą prawdą o naszej rzeczywistości - od przaśnej egzystencji w "Polsce Z" po ociekający blichtrem, zakłamany świat mediów i estrady.
Książka opatrzona jest mottem z "Metamorfoz" Owidiusza: "W nową postać zmienione chcę opiewać ciała". I właśnie tym, co splata wszystkie historie w "Margot" jest motyw metamorfozy, transgresji, wielkiej zmiany, a także autostrada, gdzie stykają się losy i (czasem)ciała. W pośpiechu i spalinach. Groteskowa i tragiczna, śmieszna i smutna opowieść o Polsce pierwszego dziesięciolecia XXI wieku. Warszawa i Wrocław, Międzyzdroje i wielkie parkingi oddalone od budujących się autostrad... Tragikomiczny finał podczas Sylwestra na Rynku we Wrocławiu.
Fragment
Niebo stało nad Łomiankami, zapach grilla dobiegał z sąsiedniego ogrodu, a myśmy na trawie, na kocyku się posuwali! Medialne stężenie takie, że gdyby za żywopłotem stali dziennikarze... Ona miała oddech o zapachu miętowego odświeżacza, pachniała kliniką operacji plastycznych i telewizyjnym ekranem, czułem się, jakbym się ruchał z billboardem, z city lightem, z przystankiem, bałem się, że natknę się w niej na oszczany rozkład jazdy, że po drugiej stronie twarzy nie będzie miała włosów ani głowy, a tylko papierowy papier. Bo kiedyś cały rok ona na naszym przystanku za szybą coś tam reklamowała. Jedzenie czekoladek Kinder Bueno. Łysy jej przecież przez szkło dorysował wtedy kły i żydowską na czole gwiazdę. Więc zdawało mi się, że chwycę ją za twarz i zdzierać będę papier plakatowy, że poczuję papieru smak i zapach, farba drukarska mi się na ustach ostanie! Że kły te, przez Łysego dorysowane, nagle jej wyrosną, gdy będzie robiła mi laskę. (Tego najbardziej się bałem, bo z zębami, niestety, robiła laskę i te kły czarnym markerem namalowane czułem na mojej biednej pale.) Też się bałem, że jak w nią wejdę, to natknę się na tego przez Łysego dorysowanego wielkiego kutasa. Tak to jest z ludźmi znanymi, wiele razy mi potem mówił koleś czy kolesiówa, bo na bi- się przerzuciłem: Waldi, czuję się, jakbym w łóżku była z plazmowym telewizorem z Media Markt, to wspaniałe! To nie dla idiotów! Waldi, ty masz zęby w photoshopie wybielone, ty się składasz z pikseli! To pory skóry, kochanie. Ale krew już nie płynie we mnie, tylko pieniądze, i w ogóle nie krwawię.
Michał Witkowski "Margot"; Wydawnictwo: Świat Książki; Format: 130 x 214 mm; ISBN: 978-83-247-1745-3
KaHa