"Iść - i Aniołów już nie napotykać!"

kzarecka

2009-08-30

s322owacki_160W serii "Biografie sławnych ludzi" Polskiego Instytutu Wydawniczego ukazało się uaktualnione i poprawione przez autorkę - Marię Dernałowicz, wydanie "Słowackiego". To publikacja z pewnością nie dla każdego. Sięgną po nią prawdopodobnie miłośnicy twórczości wybitnego poety i czytelnicy lubujący się w biografiach. A że dodatkowo mamy Rok Słowackiego wypada, choćby zajrzeć do książki, bądź po prostu wiedzieć, że takowa pojawiła się na rynku.



O książce - Gdy składano jego prochy w krypcie na Wawelu, Józef Piłsudski podobno powiedział: - W imieniu Rządu Rzeczypospolitej polecam panom odnieść trumnę Juliusza Słowackiego do krypty królewskiej, bo królom był równy. Maria Dernałowicz opisuje w swojej biografii drogę, jaką poeta przeszedł z Krzemieńca, gdzie się urodził, do Paryża, w którym zmarł w 1849 roku w wieku niespełna czterdziestu lat. Mimo krótkiego życia pozostawił obfity dorobek literacki, który jednak nie od razu zdobył uznanie. Wiele podróżował, utrzymując się z pomnażania posiadanego kapitału na paryskiej giełdzie, nieustannie tworzył, także w dziedzinie filozofii. Biografia Słowackiego opowiada o jego bogatym w wydarzenia życiu osobistym, o drodze twórczej i nieudanych staraniach o znalezienie zrozumienia u współczesnych. Wydanie książki zostało uaktualnione i poprawione przez autorkę.

Fragment

Beniowski w dużej mierze spełnił oczekiwania Słowackiego wobec współczesnych. Przerwał lekceważącą obojętność, wywołał najżywsze zainteresowanie, podziw, wściekłość. Jego sukcesowi wtórował głos Krasińskiego, który w obszernym artykule analizującym twórczość Juliusza aż po Lilię Wenedę, opublikowanym w poznańskim "Tygodniku Literackim", nie zawahał się pisać:

Słowacki nie mógł być tym, czym nie jest, tym, co się przed nim odbyło. W logicznym rozwijaniu się sztuki polskiej on jest drugim momentem, a zatem różnym od pierwszego; idea tylko żywa i mająca dalej się rozwijać zawiera w wnętrzu swoim rozmaitość i tę objawia zewnętrznie form różnicą.

Jedynie Ropelewski, urażony śmiertelnie ośmieszającymi docinkami, których mu nie szczędził w Beniowskim Słowacki, wyzwał Juliusza na pojedynek, przekonany, być może, że wątły poeta stchórzy przed walką. Ale poeta nie tylko wyzwanie przyjął, ale postawił ostre warunki pojedynku - i ostatecznie Ropelewski niezbyt chlubnie wycofał się z tej sprawy. Historia stała się głośna wśród emigracji i przysporzyła Juliuszowi nieco osobistego uznania.
W owym okresie w jego życiu pojawiła się znowu kobieta, ostatnia, której urokom uległ: piękna pani Joanna Bobrowa, dawna kochanka Krasińskiego. Porzuciła męża dla Zygmunta, mistrza w nawiązywaniu, prowadzeniu, zrywaniu romantycznie upozowanych związków ze spragnionymi niezwykłych przeżyć damami; stało to się powodem niemałego towarzyskiego skandalu opromienionego bardzo romantyczną aurą. Krasiński umiał wybierać sobie interesujące kobiety; Joanna w 1841 roku, kiedy ją poznał Słowacki, była jeszcze wciąż piękna, a przeżyty dramat miłosny dodawał jej w oczach nowego wielbiciela uroku i czynił jeszcze bardziej interesującą.

Serce moje - pisał do matki - długo zimne i ostygłe, doznało teraz, że jeszcze może wiośnianym oddychać powietrzem - charakter mój, zimny tak długo, zaczął mi znów figle płatać. Szalałem - kochałem się - latałem za marą szczęścia w różne strony - płakałem - śmiałem się jak człowiek szczęśliwy - żyłem.

Pojechał za Bobrową do Frankfurtu. Ale, jak się zdaje, pani Joanna nie była skłonna widzieć w nim następcy Zygmunta, a może i Słowacki do tak bliskich związków w gruncie rzeczy nie dążył. Wkrótce zaczął krytycznie patrzeć na swój nowy ideał, drażnił go kosmopolityzm wielkiej damy:

Co do mnie - wiem ja, jak to praca pusta!
Serce kobiece na czas przeanielić! Daleko odtąd - wiecznie zamknę usta,
I wolę nie być z Panią - niż zgon dzielić.
Bo to okropnie! rany pozamykać,
Zagoić wszystkie dawne serca blizny!
- Iść - i Aniołów już nie napotykać!
Już nie mieć ani serca! - ni ojczyzny!

(Do Joanny Bobrowej)

Miłość do Joanny Bobrowej zmieniła się w przyjazną znajomość, która będzie trwała właściwie do końca, do śmierci poety. Z osobą pani Joanny i z osobą Zygmunta Krasińskiego utarta w historii literatury plotka będzie wiązała pomysł najświetniejszej może sztuki teatralnej Słowackiego, niewydanej nigdy za jego życia tragikomedii, którą wydawcy obdarzali różnymi mianami: Niepoprawni, Nowa Dejanira, a która od dziesiątków lat nosi tytuł Fantazy.
Owa plotka zawiera chyba część prawdy. Ale traktowanie jej dosłowne prowadzi do spłaszczenia problematyki Fantazego. Bo równie dobrze można go uznać za utwór pisany z myślą o własnym sposobie modelowania przeżyć, który w okresie, kiedy Fantazy powstawał, wydawał się już jego twórcy formą krępującą wewnętrzną prawdę człowieka. Równie dobrze też - za utwór pisany o pokoleniu wychowanym przez romantyzm, naśladującym w życiu literackie wzory i nierozumiejącym jeszcze, albo dopiero zaczynającym rozumieć, że wzory te nie są już wskazówką, ale więzami.

Maria Dernałowicz "Słowacki"; Wydawnictwo: PIW; Format: 144 x 204; Liczba stron: 176; Ilustracje: czarno-białe; Okładka: twarda; ISBN: 978-83-06-03231-4

KaHa

Tagi: Maria Dernałowicz, Słowacki, rok słowackiego,

<< Powrót

Papierowy Ekran 2009

FB PL

Kejos

HaZu

PL zmiany