Dziewięć milimetrów do nieba – Piotr Pochuro

kzarecka

2009-10-06

dziewiecmilimetrow_160Książka byłego funkcjonariusza operacyjnego Centralnego Biura Śledczego (Wydział do Walki ze Zorganizowaną Przestępczością Narkotykową) miała być takim cichym hitem. Wydana przez niewielką Brantę, polecana nie przez krytyków, lecz internautów (zatem zwykłych, szarych ludzi, których fabuła ma nie zanudzać). Czy stała się owym hitem?




Fantastyczna powieść!! Pół dnia siedziałam jak zaczarowana przed kompem… wartka akcja i realizm powaliły mnie na kolana!! Nie mogłam oderwać się od monitora… Taka wypowiedź znajduje się na okładce. Jak wspominałam – nie krytyka, lecz czytelniczki. Jak podejrzewam, młodej. Rzeczywiście, po przeczytaniu okładkowych cytatów, odnosi się wrażenie, iż powieść skierowana jest do młodszego pokolenia. Okazało się, że nie tylko. Znam ponad siedemdziesięcioletniego mężczyznę, który również zabrał się za lekturę Pochuro.

"Dziewięć milimetrów do nieba", tu zacytuję wydawcę, pokazuje sposób myślenia, działania i specyfikę pracy policjantów różnych pionów i jednostek. Tak, możecie dowiedzieć się kilku rzeczy ważnych bardziej bądź mniej. Osobiście do szału doprowadzało mnie wyjaśnianie pojęć, bo, na Boga, kto nie wie, że izba wytrzeźwień do najdroższy hotel?! Potrzebne było na to aż szesnaście słów? Może wydaje się wam to bez znaczenia, ale tego typu zabiegi drażnią. Czułam się, jakby przeniesiono mnie do mało rozwiniętego państwa, w którym ktoś uczyłby mnie używania łyżki. Również ciągłe powtórzenia stały się męczące (jeśli to zabieg specjalny w "Dziewięciu…" zdecydowanie go nie rozumiem!). Pierwszy z brzegu przykład: "Andrzej swoją pukawkę miał już w kaburze i rozpisywał notatnik. Andrzej obserwował, jak Karol zanurza się w czeluściach szafy, aby powoli trzymając w ręku swoje ulubione P-83 rozejrzeć się po sali. Kiwnęli sobie głowami i Karol powoli zaczął się przeciskać ku Andrzejowi. Odkąd Andrzej znalazł się w Kompanii, w patrolu jeździł najczęściej z Karolem". Płakać mi się chciało i wyrywać włosy, gdy czytałam ten fragment.

Dalej – jedna trzecia książki jest wręcz nie do przebrnięcia. Nudzi. Po prostu. Zbyt długie monologi, narracja skacze jak żywa kózka. Format książki i wielkość czcionki jest męcząca (odnosi się wrażenie, że nigdy nie nastąpi chwila, w której przewróci się kartkę). I środowisko policjantów. Strach pomyśleć, że możemy mieć taką policję, ponieważ grupa ta często przedstawia się, jako banda prostaków. Idealna, bo idealna, ale pełna niewykształconych ludzi, którzy nie ogarniają świata. Przypominam – przynajmniej na początku. Owszem wreszcie się rozkręca. Jest więcej dialogów (monologi nie są najsilniejszą stroną autora), akcja przyśpiesza, zaczyna się czytanie bardziej przyjemne, które w rezultacie można uznać za niestracony czas.

"Dziewięć milimetrów do nieba" miało natomiast ciekawą akcję reklamową. Spojrzenie podczas spotkania autorskiego na grupę antyterrorystów, może zachęcić do sięgnięcia po książkę. Interesujący zabieg i mam nadzieję, że na tym Branta nie zakończy (tyczy się to nie tylko Pochuro, ale i innych autorów, których powieści wydaje). I oby nie było w tym nic z myślenia: "Jak książka słabsza, trzeba zrobić dobrą reklamę".

Reasumując – książka może się podobać. Zwłaszcza tym, którzy marzą, by polska policja cieszyła się dużym szacunkiem. Tutaj jest ona wyidealizowana (zero łapówek, zero strachu, zero kontaktów ze złą stroną), a funkcjonariusze malują się niczym heroiczni wojownicy (mimo wszystko bardzo prości). Może jednak przynieść i rozczarowanie. Mnie niestety przyniosła. Podchodziłam do niej kilka razy i zmuszałam się do czytania. A to najgorsze co może być.

Piotr Pochuro "Dziewięć milimetrów do nieba"; Wydawnictwo: Branta; Format: 148x210 mm; Liczba stron: 166; Okładka: miękka; ISBN: 978-83-61668-08-4

Katarzyna Zarecka

Tagi: piotr pochuro, Dziewięć milimetrów do nieba,

<< Powrót

Papierowy Ekran 2009

FB PL

Kejos

HaZu

PL zmiany