Osobiście i własnoręcznie, ale... zabić nie chciała!

kzarecka

2009-11-16

kufer_babki_alicji_160_01Kiedy czytałam "Kufer babki Alicji" Danusi Noszczyńskiej bardzo, bardzo często się śmiałam. Autorka ma niesamowite poczucie humoru i znakomicie je wykorzystuje. W swojej najnowszej książce pokazała, na co ją stać (według mnie najlepsza powieść w dorobku pisarki; w najbliższym czasie w PL pojawi się recenzja). Dzisiaj dostajecie do przeczytania nieduży fragment "Kufra...", gdzie na "dzień dobry" poznacie szaloną i niezwykłą babcię. A reszta? Reszta w książce, którą z pewnością warto kupić.



Jezu, ona znowu zaczyna! – pomyślałam, czując jednocześnie, jak opadają mi ręce, nogi oraz wszystkie inne członki, które mogą opaść człowiekowi znajdującemu się w pozycji siedzącej. A konkretnie kobiecie.

– Wyszykuj no mnie, moja droga, wyjściową garsonkę i koronkową bluzkę z żabotem – poleciła babcia, stając w progu gabinetu nieboszczyka dziadka. – Przewietrz, uprasuj, a sprawdź przy tym, czy miejscami na szwach nie popuściła.

– A gdzież to się wybierasz? – Spojrzałam na nią spod spoconego czoła i otarłam je wierzchem spracowanej dłoni. Od czasu, kiedy babcia zabroniła mi korzystania z odkurzacza i innych przedmiotów "wyjących", wszystkie czynności higieniczno-gospodarcze musiałam wykonywać ręcznie.

– Ano, tam się wybieram – ruchem głowy wskazała na okno. – Do Ernesta idę. Termin na czwartek mam. – Babcia z zadowolenia promieniała na twarzy.

– Ale... dziś dopiero wtorek... – bąknęłam, nie mogąc wymyślić nic sensowniejszego.

– Wtorek! – ofuknęła mnie babcia. – Zanim ja całą garderobę i wszystko, co mnie na drogę będzie potrzebne, skompletuję, to czasu nie stanie! A przecież z pustą ręka się do Ernesta nie wybiorę, zakupy trzeba będzie zrobić. Ale... to już... Franciszka załatwi. – Babcia zamyśliła się głęboko. – Tak! Sporządzę listę i wyślę dziewuchę po sprawunki. Dziś jeszcze!

– Babciu... – zaczęłam w nadziei, że jakoś wyperswaduję jej ten absurdalny zamysł, ale widząc wciąż rosnący entuzjazm na twarzy staruszki, dałam spokój. A nuż do czwartku o wszystkim zapomni?

Spojrzałam dyskretnie na wielki szafkowy zegar. Dochodziła trzynasta. Lada chwila powinna przyjść pani Rowicka, zwana, jak wszystkie opiekunki babci, Franciszką. Halina Rowicka była emerytowaną pielęgniarką i przejmowała przy niej dyżur w te dni, kiedy ja miałam w pracy popołudniówki. Wieczorem przychodziła młoda wolontariuszka, nocą zaś zaglądała do babci sąsiadka, pani Pietraszko. Kiedy dniówki wypadały mi od siódmej rano, do południa siedziała przy babci wolontariuszka, zmieniana o trzynastej przez Rowicką, ja natomiast wpadałam wieczorem. I tak w koło Macieju...

Babcia nie była co prawda obłożnie chora, przeciwnie, fizycznie zdrowa była jak koń, jednak od pewnego czasu traciła jakby... poczucie obiektywizmu względem realnego świata. Drobna, ale czerstwa kobietka przedwojennego chowu, miała w sobie tyle werwy, że nie można było na chwilę spuścić jej z oka. Każdy bowiem, najbardziej nawet dziki zamysł wprowadzała natychmiast w czyn. Osobiście i własnoręcznie. Kiedy, jakieś półtora roku temu zabroniła mi używać przedmiotów "wyjących", zaczęła się ich sukcesywnie pozbywać. Wyrzuciła elektryczny młynek do kawy, robot kuchenny, elektryczną maszynkę do golenia, należącą niegdyś do dziadka, pralkę wirnikową, a na koniec zrzuciła ze schodów lodówkę. Odkurzacz ukryłam na strychu, przysięgając wcześniej uroczyście, że zgodnie z jej życzeniem utopię go w Wiśle. Teraz, jak tylko udawało mi się nakłonić ją do krótkiego spacerku pod opieka pani Rowickiej, błyskawicznie odkurzałam cały dom, błogosławiąc w duchu "przedmioty wyjące".

– Babciu! – ocknęłam się z lękiem, stwierdzając równocześnie, że staruszka zniknęła mi z pola widzenia.

– Tu jestem, za tobą! – zachichotała radośnie. – Sporządzam listę ekwipażu!

Istotnie, babcia siedziała tuż za moimi plecami, po drugiej stronie biurka i zasłaniając ramieniem, skrobała coś na kartce.

– Dzwonek! – oznajmiła dobitnie.

– Co? – Nie zaskoczyłam od razu.

– Dzwonek do drzwi, Klarciu, nie słyszysz? Idź no otwórz, moje dziecko, to na pewno Frania. Dobrze się składa, bo właśnie skończyłam.

– Pani Rowicka, chyba dziś będzie mały kłopocik – szepnęłam w przejściu do kobiety. – Babcia się dokądś wybiera. Niech jej to pani wybije z głowy, o ile się da, a jeśli się nie da, to proszę zrobić, co się da, żeby o tym zapomniała.

Rowicka spojrzała na mnie stroskanym wzrokiem.

– Niech pani już leci, pani Klaro. Poradzę sobie.

Danuta Noszczyńska "Kufer babki Alicji"; Wydawnictwo: Bliskie; Format: 140 x 202 mm; Liczba stron: 335; Okładka: miękka; ISBN: 978-83-61930-02-0

Tagi: Danuta Noszczyńska, recenzja, Kufer babki Alicji,

<< Powrót

Papierowy Ekran 2009

FB PL

Kejos

HaZu

PL zmiany