Nie pytaj mnie... - wywiad z Beatą Rudzińską

kzarecka

2009-12-14

br_160Z ogromną przyjemnością polecam wam wywiad z Beatą Rudzińską, wydawcą książki "Nie pytaj o Polskę". To antologia, po którą koniecznie musi sięgnąć każdy z was. Kimkolwiek jesteście i gdziekolwiek jesteście, to lektura obowiązkowa. Amea - małe, ale przy okazji jakże ważne i silne wydawnictwo, pokazało już wiele twarzy naszych rodzimych autorów. W "Nie pytaj..." ponownie to robi. Jak postrzegają Polskę i Polaków? Miłość czy nienawiść? Patriotyzm - czy w ogóle rozumiemy to pojęcie? Książka dla każdego.



Katarzyna Zarecka: - Uczyłaś swoje córki wierszyka "Kto Ty jesteś? Polak mały…"?

Beata Rudzińska: - Szczerze mówiąc, nigdy nie wpadłam na to, żeby je tego uczyć. Zrobili to za mnie moi rodzice. Nadrabiają tam, gdzie ja według nich zawalam. I dobrze. Nie mam nic przeciwko temu. Cenny jest dla mnie czas, jaki spędzają moje dzieci z dziadkami. Rozmowy wnuków z dziadkami, zabawa z nimi, czy nauka wierszyka Bełzy, albo paciorka na dobranoc są pewnym ogniwem w pokoleniowym łańcuszku, ważnym dla każdego członka rodziny. Choć oczywiście można by się zastanawiać nad treścią tego wierszyka… "Coś jej winien? Oddać życie". Brzmi to fatalnie, i zupełnie się z tym nie zgadzam. Jestem przecież matką. Równocześnie jednak jakoś nie obawiam się tego tekstu. Wierzę, że wychowam dziewczynki na samodzielnie myślące osoby.

Według Ciebie dzisiaj, w wolnym kraju, wśród młodych osób, którym zaczyna brakować autorytetów, przeważają pseudoobywatele świata, dla których dosłownie "Polska płonie od Bałtyku do Tatr", którzy wolą uciec?

Czy ja uważam, że przeważają "pseudoobywatele"? Nie. Wcale tak nie uważam. Staram się szybko nie oceniać ludzi. A już z założenia staram się myśleć o ludziach dobrze. Zbitka "pseudoobywatel" to coś sztucznego… pejoratywne bardzo. Bo przecież kochać Polskę można też na odległość, jeżeli już mówimy o naszym stosunku do kraju, z którego pochodzimy. A ci z kolei, którzy mówią, że nienawidzą wszystkiego, co polskie, w gruncie rzeczy są naszą najlepsza polską wizytówką. Zaprzeczają ze wszystkich sił stereotypom Polaka pijaka i nieroba etc., po to, żeby ostatecznie udowodnić swoją osobą istnienie Polaka - człowieka na poziomie. Chwała im za to. Myślę, że z miłością do ojczyzny, tudzież z patriotyzmem jest, jak z wiarą. Nie możesz zaprzeczać czemuś, co nie istnieje. A skoro już zaprzeczasz… Zresztą zwątpienie jest bardzo dobre. To jak kryzys. A kryzysy bywają ożywcze.

Kiedyś Katarzyna Nosowska w jednym z wywiadów powiedziała, że nie jest patriotką (nie ja jedna przytaczam ten przykład w związku z "Nie pytam…"). Na forum Gazety wybuchła wtedy burza (pewne osoby z chęcią Nosowską wywiozłyby z kraju na taczce). Jak myślisz, w naszym kraju – często określanym, jako wybrany, ten, który upadł, klęczał, a potem dumnie powstał, nie należy tak mówić? A może całkiem odwrotnie – to wstyd powiedzieć: "Jestem patriotą"?

Faktycznie dla wielu osób to wstyd nazwać się patriotą. Rozumiem to, bo sama wciąż mam z tym problem. Nazwać się patriotą, to jakby identyfikować się z bandą oszołomów z bogoojczyźnianą pianą na ustach. Patriotyzm wydaje się być anachronizmem, czymś przestarzałym, niemodnym, albo raczej modnym w pewnych kręgach. Co więcej, wydaje się być zawłaszczony przez ludzi, którzy nazywają siebie nacjonalistami. Pisała o tym Agnieszka Graff w książce "Rykoszetem. Rzecz o płci, seksualności i narodzie". Obawa przed słowem "patriota" wynika również z częstego nierozumienia definicji tego słowa. Zapomnieliśmy, że patriotyzm kiedyś był cnotą… Choć, jak teraz o tym myślę, to wydaje się, że i "cnota" to słowo już zapomniane. W każdym razie patriotyzm nie ma nic wspólnego z polityką. Prawdziwy patriota w moim odczuciu to człowiek krytyczny i obiektywny. Nie kocha ślepo wszystkiego, co polskie, szanuje innych.

Czy "Nie pytaj o Polskę" jest dla Ciebie, cytuję Dariusza Nowackiego (Art Papier), "gadżetem"?

"Gadżet" to coś niepoważnego, a ja tę książkę traktuję absolutnie poważnie.

Sowa, Chutnik, Shuty, a następnie mniej znani autorzy i ci zupełnie nieistniejący dla wielu czytelników. Był mały odzew tych "z pierwszych półek", czy… nie podołali?

No cóż. Zapraszałam kilka osób "z pierwszych półek". Tak się składa, że ci, którzy nie skorzystali z zaproszenia to byli mężczyźni. Czy nie podołali, czy im się nie chciało? Nie wiem. Niektórzy też, jestem o tym przekonana, boją się wychylić przed szereg. Siedząc na wysokiej półce pewnie trzeba kalkulować, co można powiedzieć, a czego nie. Co może zaszkodzić w karierze, lub co może być źle przyjęte. Tym bardziej dziękuję za udział w antologii takim osobom, jak Iza Sowa, Sławomir Shuty, czy Sylwia Chutnik. To pisarze z krwi i kości. Wypada mi też dodać, że autentycznie cieszę się z możliwości prezentowania czytelnikom wspaniałych debiutantów, takich jak na przykład młodziutki, bo raptem piętnastoletni Szymon Wigienka. Tym też nasze Wydawnictwo odróżnia się od innych! Drukujemy nowe nazwiska.

Kiedy wpadłaś na pomysł z tytułem? Za Ciechowskiego w tym miejscu składam wielkie podziękowania. Oto komentarz internauty na YouTube pod tym niezwykłym utworem: "Mimo że nie mogę wytrzymać czasami z mentalnością rodaków - to wiem, że zawsze rodak to rodak i płynie w nas polska krew - krew, która zawsze kojarzy mi się ( i tu możecie się śmiać) ze szlachetnością - dlaczego? Bo mimo wielu stereotypów potrafimy być mądrzejsi od innych narodów, bo potrafimy się solidaryzować, gdy inni nie potrafią - pozdrawiam NAS POLAKÓW!!". Myślisz, że na antologię czytelnicy też tak będą reagować?

Wpadłam na taki pomysł tytułu, jak tylko zaczęłam rozmyślać o tej antologii, czyli ponad rok temu. Uwielbiam ten utwór i życzyłabym sobie, choć pewnie to bardzo śmiałe marzenie, żeby dla kilku osób nasza książka była równie ważna, jak piosenka Ciechowskiego.

AMEA powoli zaczyna słynąć z antologii (stwierdzam po ilości wydanych książek; choć należy pamiętać – to małe wydawnictwo). To chęć ukazania kilku różnych dróg myślenia małym kosztem?

Nie bardzo wiem, co masz na myśli mówiąc "mały koszt". Kasę? Dla mnie, a wydaję na książki własne pieniądze, to duże koszty. Regularnie, w tygodniowych odstępach odgrażam się, że nic więcej nie opublikuję, bo to tylko strata pieniędzy, a satysfakcja coraz mniejsza. No ale póki co…

Wydajesz swoje własne opowiadania. W przyszłości mamy spodziewać się jakiejś powieści, czy stawiasz raczej na innych autorów?

Nie spodziewam się po sobie powieści. Mam za mało cierpliwości. A wydawanie innych autorów to naprawdę duża przyjemność.

Jakie plany wydawnicze ma AMEA na przyszły rok: coś z debiutów, książek dla dzieci, "Widokówek", a może kolejna antologia?

Tuż po Nowym Roku ukaże się bajka "Aurelka, czyli wielkie hece małej świnki" Piotra Rowickiego z rysunkami Dimy Kuźmenko. Potem bliżej kwietnia, francuska książka, której roboczy tytuł brzmi "Sny opowieści dla Małych Ciekawskich" Sylvie Baussier. Tłumaczy ją w tej chwili Agnieszka Drotkiewicz, a pomaga jej pani Bella Szwarcman-Czarnota. Dodam, że "Sny…" otrzymały specjalne wyróżnienie jury BolognaRagazzi Award 2009. W planach również publikacja opowiadań Izabeli Szolc pod tytułem "Naga" i Marty Szarejko "Portret zbiorowy z kloszardami".

Chcesz jeszcze coś powiedzieć? Ja już nie pytam o Polskę… Mówię, jak Ciechowski: "Nie ma dla mnie innych miejsc"…

Dla mnie też nie, choć bywa mi tu czasem naprawdę źle. A na koniec, co mogę powiedzieć….? Po prostu: polecam książkę. Wszyscy: nasz skromny ameowski team, pisarki i pisarze, włożyliśmy w tę antologię dużo pracy i serca.


"To daje ciekawe możliwości, a czytelnikowi przynosi coś nietuzinkowego" - wywiad z Beatą Rudzińską

Tagi: Amea, Dziewczyńskie bajki na dobranoc, Kamieniczka, Miasto Odorków,

<< Powrót

Papierowy Ekran 2009

FB PL

Kejos

HaZu

PL zmiany