Spiżarnia ze zdjęciami - Workers

eszałek

2010-01-04

edyta_sza322ek_160Przeglądałam kolejne zdjęcia z Londynu, by wybrać coś dla PL. Trudne zadanie, bo wszystkie razem i każde z osobna to historia czegoś lub kogoś. Może to ze strzelistymi, pięknymi budynkami i równie smukłymi dźwigami, niczym hybrydowe przedłużenia budynków? A może to z Hindusem przed sklepem z garniturami, szykownie ubranym, ale ze zmęczoną ciepłym dniem twarzą, która nie ukrywa zniechęcenia do kolejnego klienta wchodzącego do sklepu, a może to z narkomanką skuloną pod witryną wyklejoną napisami: SALE! Jakże wymownie…


Zdjęcia przesuwają się przed oczami, aż w końcu trafiam na te dwie roześmiane twarze i sama się uśmiecham. No spójrzcie tylko! Czy można pominąć te zdjęcie bez emocji? Patrzymy i patrzymy, i wydaje nam się, że oni mają jedyne zadanie: wymalować uśmiech na naszych twarzach. Bohaterowie zwyczajnego dnia, pachnącego drugim śniadaniem i budowlanym kurzem.

Czasami, gdy mam aparat w ręku zachowuję się, jak dziecko w sklepie z zabawkami, wszystko wydaje mi się interesujące, wszystkiego chciałabym dotknąć, moje oko chciałoby zatrzymać wszystkie obrazy, które naszkicował ruch i czas… Czasami myślę, że nie ma we mnie rozwagi i pstrykania we właściwym, jednym, jedynym, niepowtarzalnym momencie. Ale czy to właśnie nie są te niepowtarzalne momenty, właśnie te, które robię… Hm, są ważne dla mnie, są jak to, o czym lubię pisać, o drobiazgach tworzących dużą rzeczywistość.

Nie pamiętam, na jakiej ulicy znajduje się budynek, okno ze zdjęcia. Pamiętam tylko, że łowiłam jak światłoczuły nietoperz poruszenia dookoła i zobaczyłam tych dwóch mężczyzn. Śmiali się, rozmawiali, nic szczególnego. Miejsce pracy, drabina w tle. Bez fajerwerków. Była w nich jednak radość przyciągająca uwagę, niefrasobliwość, młodzieńcze wariactwo upchnięte pod robotnicze kaski. Skierowałam obiektyw w ich stronę. Jeden z nich mnie zauważył. To ważny moment, bo wtedy muszę zdecydować: robię dalej, czy czekam na reakcję i wtedy pstrykam. Trzymając aparat w jednej ręce z palcem na przycisku, uniosłam drugą w geście pozdrowienia i uśmiechnęłam się jednocześnie. Mężczyzni zareagowali spontanicznie uśmiechając się szeroko, pozując do zdjęcia. Jeden z nich ściągnął kask i przeciągnął dłonią po głowie na znak poprawiania fryzury do zdjęcia. Zerkam na nie w tej chwili ponownie i ponownie uśmiecham się do siebie. Czy oni nie wyglądają jak aktorzy rodem z angielskiej komedii? Czy są Anglikami? A może to Polacy? Nie, chyba raczej nie Polacy… Nie wiem skąd ta myśl, ale twarze wydają mi się zbyt "kreskówkowe" na twarze rodaków.

Czy mężczyźni ze zdjęcia lubią swoją pracę, czy tylko planują piątkowy wieczór? A może jeden z nich opowiedział dowcip? Czy nie pomyśleli, że ta kobieta jest dziwna robiąc im zdjęcia? Co w tym interesującego? Nieważne. Ważne, że mam te dwie wspaniałe twarze jako wspomnienia z Londynu, że są one tak samo interesujące, jak wszystko inne dziejące się w tym mieście. Tak to pojmuję.

Mam nadzieję, że czytelnicy PL, jeśli zajrzą do Spiżarni, zobaczą w tym zdjęciu jeszcze coś innego, wymyślą inną historię, albo zdjęcie wymaluje na ich twarzach po prostu uśmiech. Uśmiech tyle potrafi zmienić; skraca dystans, jest mentalną, dozwoloną korupcją, nie pozwala pozostać obojętnym, wartościuje pod każdą szerokością i długością geograficzną, nie dba o podziały klasowe, edukacyjne i wszystkie inne. Uśmiech jest jak darmowy bilet do czyjegoś serca.

Życzę Wam wszystkim wielu takich biletów. Niech to będzie początek dobrego, uśmiechniętego, pozytywnego, optymistycznego Nowego Roku. Tego serdecznie i szczerzę życze wszystkim Czytelnikom Przystani Literackiej oraz "Zawiadowcom" tejże :)

Edyta Szałek

londyn_620

Tagi: Spiżarnia ze zdjęciami, Edyta Szałek, Kamieniczka, wywiad, Sen zielonych powiek,

<< Powrót

Papierowy Ekran 2009

FB PL

Kejos

HaZu

PL zmiany