Nawet na Chicken Street sprawy mogą się zmienić

kzarecka

2010-02-04

chicken_street_160_01Na pierwszy rzut oka, całkiem interesująca wydaje się książka, którą na rynek wypuściło wydawnictwo Noir sur Blanc. Jej tytuł to "Chicken Street" (we Francji powieść znana od pięciu lat). Nazwisko autorki - Sthers. Amanda Sthers. Chicken Street to główna ulica w Kabulu. Choć nie tylko tam rozgrywać się będzie cała historia. Drugim miejscem jest Manhattan. To właśnie w tych miejscach zderzą się dwie kultury. Dwie, które nie potrafią się zrozumieć, znaleźć wspólnego języka. Jak wspominałam - na pierwszy rzut oka interesująca. Chętnych zapraszam do lektury. Wtedy zobaczymy, czy drugi rzut nas nie rozczaruje.


Książce – Na Chicken Street mieszka tam jedynych dwóch Żydów w Afganistanie: Simon, szewc amator, który ongiś porzucił dostatnie życie, aby wieść prymitywną egzystencję w kraju bezustannie rozdzieranym przez konflikty, oraz Alfred, stary pisarz uliczny, który sprawuje pieczę nad kluczami do synagogi. Pewnego dnia pojawia się młodziutka i piękna Naema. Błaga Alfreda, by w jej imieniu napisał list do amerykańskiego dziennikarza, z którym spędziła noc w piwnicy podczas bombardowania, a teraz oczekuje jego dziecka. List ten stanie się początkiem łańcucha dramatycznych wydarzeń nie tylko w Kabulu, ale i na dalekim Manhattanie. W tych splątanych ludzkich losach zmiesza się wspaniałomyślność, nikczemność, zimne kalkulacje i szaleństwo – wszystkiemu zaś towarzyszy ironiczny chichot Historii.

Fragment

Myślę, że to zdarzyło się tego dnia, kiedy łyknął zbyt gorącej herbaty i rozcierał poparzony język o pod­niebienie. Wtedy zobaczył ją po raz pierwszy. Od razu był pewien, że jest piękna, choć okrywała ją burka. Był pewien, bo z miejsca się w niej zakochał. Jego ciało zaczęło wyprawiać harce wokół serca. Sam się przed sobą do tego nie przyznał, skupił się na obolałym języku. Skupił się. Spuścił głowę. Stałem na balkonie, jadłem orzeszki pistacjowe i rzucałem na ulicę łupinki. Pamiętam, powiedziałem sobie, że to podejrzana sprawa, bo Alfred nie idzie jak zwykle z dumnie uniesioną głową. Pamiętam, powiedziałem sobie, że nawet na Chicken Street sprawy mogą się zmienić.

Dowiedziałem się dopiero później, dużo później... Wtedy, gdy mnie potrzebował. Gdy przestał się puszyć, a zaczął się pocić, gdy na jego twarzy pojawiła się niepewność, gdy stracił swą dumę i przemienił się w zagubione dziecko, stare, zagubione dziecko. Tego dnia przyszedł do mnie na piętro. Bał się. Z dziesięć razy sprawdzał, czy żaluzje są zamknięte, i upewniał się, że sąsiadki nie ma w domu. Pytał, czy aby ściany są dostatecznie grube i czy możemy spo­kojnie porozmawiać, jak przyjaciele. Wtedy zrozumiałem, że moja niechęć do niego i mo­je kpiny kryły głęboką przyjaźń, a nawet więcej: bra­terską miłość. Bo nienawiść jest głębokim uczuciem. Żeby się nienawidzić, nie można być obojętnym; bo w gruncie rzeczy, nie mogliśmy się nie kochać. Pamiętam, że podałem mu szklankę wody. Ode­tchnął z ulgą.


Za plecami Naemy sterczał jej głuchoniemy brat. Nie mógł widzieć odkrytej twarzy siostry ani nie słyszał, co mówi. Zawsze jej towarzyszył, bo kobieta nie istnieje, jeśli nie ma koło niej mężczyzny, Upadek talibów tak naprawdę niczego nie zmienił w mentalności ojca Naemy ani jej starszego brata, stu­denta szkoły koranicznej w Pakistanie. Naema dygotała ze strachu, ale rozpierało ją pragnienie, żeby być kimś, żeby zerwać z siebie burkę, w której zamurowano ją żywcem. Zasłona kryła jej ogromne oczy, które teraz ukazała Alfredowi. Dziewczyna rozwinęła kartkę papieru z ad­resem i nazwiskiem mężczyzny. To do niego Alfred miał napisać list.

Do niego, powtórzyła w odwiecznym porywie kobie­cej naiwności.

Czy Alfred może zachować milczenie? Czy Alfred ma obowiązek wyjawić, gdzie i do kogo pisze? Naema dobierała słowa, ale wydawało się, że nie jest z nich za­dowolona. Ale już zostały wypowiedziane. Ćwiczyła je we śnie w nocy, tej i poprzedniej, powtarzała po drodze na Chicken Street. Ale jak przyszło co do czego, słowa cisnęły się nie takie zgrabne, nie tak jasne, nie dość mocne. Przestała je kontrolować, brakowało jej tchu. Mówi­ła o swojej tajemnicy i nadziei. Mężczyzna jest dziennikarzem. Amerykanin. Musi go odnaleźć, szybko, bardzo szybko, bo brzuch zaczy­na się zaokrąglać. Musi uciekać, bo nosi w sobie życie, gniazdko nadziei. Jest pomostem pomiędzy pia­skiem, kamieniami i miłością. Musi się chronić. Mó­wiąc, trzymała się za brzuch. Rosło w niej dziecko, już była mamą. Wkrótce będzie tylko ukamienowanym mięsem, grobem i kołyską zarazem. Alfred musi jej pomóc. Nie wiedziała, jak zacząć list. "Drogi", "drogi przyjacielu", podpowiadał Alfred. Przyjmując, że człowiek, do którego piszemy, jest nam drogi... I Alfred modlił się w duchu, żeby nie był. Żeby był tylko ojcem dziecka, chwilą zapomnienia, pamiątką wojny i strachu.

- O tak, jest mi bardzo drogi - odpowiedziała.

Ale list chciała zacząć jego imieniem. Uważała, że to zabrzmi mocniej niż "najdroższy". Usłyszeć nasze imię wymawiane przez ukochaną istotę jest już pra­wie aktem erotycznym. To odważniejsze niż wszystkie miłosne słowa, które świadczą tylko o mdłej czułości. Poza tym słabo go znała. Ich usta połączyły się ze sobą szybko, bardzo szybko w tym schronie, gdzie spę­dzili noc. Pocałowała go, jakby wiedziała, jak się to]robi, kołysała biodrami w tył i do przodu jak doświadczo­na kobieta, bez wstydu, bez zahamowań. Miała or­gazm, podobała się sobie taka zwierzęca. Ledwie znała angielski, on nauczył się kilku słów arabskich. Sama mówiła tylko po afgańsku. Arabski był taki męski, gardłowy. Ich oczy i ciała rozumiały się bez słów. Czy byli w stanie oszukać naturę? Czy wyzwolona moc mogła pozostać w niebycie, a wspomnienia nie pozostawić żadnego śladu?

Amanda Sthers "Chicken Street"; Wydawnictwo: Noir sur Blanc; Tłumaczenie: Anna Michalska; Format: 120 x 170 mm; Liczba stron: 168; ISBN: 978-83-7392-313-3

KaHa

Tagi: Noir sur Blanc, Chłopiec z latawcem,

<< Powrót

Papierowy Ekran 2009

FB PL

Kejos

HaZu

PL zmiany