Cień pod blokiem Mirona Białoszewskiego - Juliusz Strachota

aprzegaliński

2010-03-03

cien_pod_blokiem_160_01."No, czasem tak jest w życiu. Chce się coś tam, a ma się coś innego". Uwiódł mnie ciasny, osiedlowy światek Juliusza Strachoty, w którym gnieżdżą się niespełnienia i niedomówienia. Ta książka jest zarazem betonowa i poetycka. I jeszcze to nazwisko autora, pachnące na wskroś Białoszewszczyzną i dziecięcym lękiem.




Książeczka objętościowo nieduża, niepozorna. Trochę jak sam autor, milczący, nieśmiały chłopak w czapce z daszkiem. Takim go zapamiętałem ze spotkania w nieistniejącej już knajpie "Dziwny świat Edwarda M." przy pl. Szembeka, na warszawskim Grochowie. Odpowiadał na pytania dotyczące jego debiutu sprzed kilku lat "Oprócz marzeń warto mieć papierosy". Ludzie sączyli leniwie piwo, twarz dziewczyny wystająca zza baru nie wyrażała kompletnie nic, za oknem widać było pusty plac rozświetlony latarniami i kościół. Czasem ktoś spóźniony przeszedł szybkim krokiem. Strachota opowiadał o swoich ulubionych miejscach-kryjówkach z dzieciństwa, bunkrach poniemieckich, starych basenach przy Wale Międzeszyńskim i innych "tajemniczych wnękach do znikania w przeszłości". Bo autor szuka w sobie takich miejsc. Żeby uciec. "Każdy ma taką wnękę, ale nie każdy ją widzi".

Od czego konkretnie ucieka młody neurotyk, bohater opowiadań z "Cienia"? Ano od życia, tak zwanej dorosłości, która nieźle daje w kość. Od depresji i leków na depresję, które mogą być przyczyną impotencji (uwaga, przed przeczytaniem ciągu dalszego bieżącej recenzji skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą). Od odmóżdżającej roboty w biurze, gdy masz ochotę zrobić coś bardzo nieodpowiedzialnego i dziecinnego (ups, przepraszam, ten mejl już został usunięty, wracam do pracy, raport dla klienta musi być gotowy). Od kolorowych reklam, które non-stop krzyczą "Wszystko jest super!" (może to nie przypadek, że książkę przesłał mi copywriter – tak jak autor – który po pierwszej w nocy musi wymyślać chwytliwe hasła, by zareklamować gładź szpachlową, a zamiast książek połyka tuczące, niezdrowe seriale, choć zna się świetnie na literaturze). Last but not least, bohater ucieka "przed tym, czego pragnie". Musi wracać do poszukiwań w dzieciństwie, ale tam nikt już na niego nie czeka, nic nie przypomina "tamtych czasów". Pusto, straszno i …"chamowo".

Strachota rozbraja celnymi słowami, tak jak Keret. Nie owija rzeczywistości w bawełnę, nie posypuje jej cukrem pudrem, tylko podaje na surowo. Rozbraja tzw. tajemnicę wiary, tzw. wielką miłość z czasów szkolnych czy licealnych i pokazuje, że teraz to "nic wielkiego", ot, zatęchłe wspomnienie, ponury żart czasu. Niby banał, ale obrazy i skojarzenia Strachoty wcale nie trącą banałem, bo są do bólu szczere. Matka (nie żyje) milcząca przy parapecie, ojciec (nie żyje) zamykający się w swoim gabinecie, swojej samotności, tak jak jego syn, który nagle okazuje się trzydziestolatkiem. Wykrada miniaturkę Chrystusa z sali szkolnej w dniu swoich urodzin, trochę pijany. I co? I nic. Milczy. O czym on tak milczy? To podstawowe pytanie bohaterów opowiadań.

"Nigdy nie miałem do powiedzenia nic, co wymagałoby więcej słów niż rozmowa z kasjerką w sklepie". Te deklaracje nie są w tym wypadku maską, sztuczną, rozdmuchaną formą. Strachota przygląda się zwykłym, codziennym sytuacjom, blokowym "szarakom" wracającym z zakupami, ale zdjęcia zawsze wychodzą mu ostre, czarno-białe, osobiste. To bolesne zbliżenia, żadnych zbędnych ozdobników, sentymentów. Autor jest oszczędny w słowach, omija typowe literackie mielizny, które innym pomagają popchnąć fabułkę o kilka stron dalej.

Dlatego czekam na powieść Strachoty. Równie wymowną i milczącą jak "migawki" pod blokiem Białoszewskiego.

Juliusz Strachota „Cień pod blokiem Mirona Białoszewskiego”; Wydawnictwo: Ha!art; IFormat: 110 x 180 mm; Liczba stron: 132; Okładka: miękka; SBN: 978-83-61407-69-0

Adam Przegaliński

Kup książkę

Tagi: Przegaliński, opowiadania, Ha!art, cień,

<< Powrót

Papierowy Ekran 2009

FB PL

Kejos

HaZu

PL zmiany