Spiżarnia ze zdjęciami - "Highway"

eszałek

2010-03-07

edyta_sza322ek_160Droga z Istanbułu do Izmiru. Dwa, różne miasta spinające Turcję w swej kontrastowej krasie. Stary, pachnący kurzem i jedzeniem, ciemny, rozśpiewany modlitwami muezinów Istanbuł i egzotyczny, kolorowy, jasny, bardziej europejski Izmir. Między nimi małe, malutkie, ubogie wioski, przy których polskie po pegeerowskie jawiłyby się jako przykład intensywnego rozwoju myśli i infrastruktury kapitalistycznej. Pamiętam, że pomyślałam wtedy: Boże i oni pchają się do Europy? Z czym? Z tymi tureckimi, brudnymi slamsami z hordami bezpańskich psów, z wykrzywionymi, bezzębnymi twarzami Turków, praniem na płocie, praniem na drzewach, balkonach, kurnikach?


Polska wydawała mi się wtedy pięknym krajem; bogatym, modnym, prężnym, ładnym... Tylko... przecież w Polsce też nie każde miasto wygląda jak Warszawa, Kraków, Poznań, Wrocław, nie każda wioska jest wielkomiejską sypialnią. Jak wobec tego widziała nas Europa, gdy my się do niej pchaliśmy? Zrobiło mi się wstyd. Wyobraziłam sobie, że to ktoś z innego pańtwa jedzie przez Polskę. Mija rozpadające się chałupinki, wioskowe sklepy z cienkimi serwetkami wyciętymi z bibuły jako dekoracjami pod butelki z oranżadą, kupuje czerwony barszczyk w przydrożnym barze, mija wóz z sianem powożonym przez zapuszczonego rolnika w gumofilcach. Potem dociera do rozświetlonych, tętniących miast, z bilboardami jak naklejkami na szafce małolaty, z McDonaldem i Burger Kingiem i salonem Lexusa tuż przy drodze...

Oparłam czoło o zimną szybę pędzącego oblodzoną drogą auta. Suche, a zarazem przeraźliwie zimne przestrzenie, których zupełnie nie spodziewałam się w Turcji. W połowie drogi zatrzymaliśmy się na stacji benzynowej, wybudowanej w szczerym polu. Nic, tylko ciągnący się bez końca chłodny bezkres, z samotnymi drzewami utkniętymi gdzieniegdzie, żeby było... Żeby było coś.

W małym sklepiku na stacji równie przeraźliwy ziąb, co na zewnątrz. Ogrzewanie się zepsuło. Po hektolitrach mocnej, tureckiej kawy muszę iść do toalety. Mężczyzna mówi szybko coś po turecku. Jego słowa tłumaczy nasz turecki kolega. Nie ma wody w toalecie, zamarzła. Nie wiem, co mam robić. Iść za stację? Pracownik stacji zachęca mnie jednak ruchem głowy, bym poszła do toalety mimo wszystko. To, że nie ma w niej wody czuć od razu po otwarciu drzwi. Cuchnący odór rzuca się w moje nozdrza, nie spowolniony nawet niespotykanym zimnem. Szarpię się przez moment z zimowym okryciem, próbując wysupłać z niego ciepłe ciało.

Uchylam pokrywę sedesu i próbuję nie zaglądać do wnętrza. Mimo wszystko zerkam. Biała muszla zapchana papierem toaletowym, broczy menstruacyjną krwią. Stoję przez chwilę i gapię się jak idiotka na zostawiony w toalecie zakrwawiony tampon. Co mam zrobić? Kultura, w której zostałam wychowana, zmusza moją dłoń, by spuściła wodę, zupełnie jakby to miało coś zmienić, ale przecież wody nie ma. Całe to pomieszczenie jest jak kupa zakrwawionego gówna. Z niewiadomej przyczyny nie chcę być jego częścią. Nie będę sikała tutaj. Znajdę inną stację, restaurację, cokolwiek, co nie będzie mi przypominało o tym, kim jestem jako stworzenie...Wychodzę na dwór. Smród ciągnie się za mną, więc łapczywie wdycham lodowate powietrze tureckiej równiny. Rozglądam się dookoła. Wychodzę na środek drogi, jest taka zachęcająco pusta. Próbuję dostrzec jej koniec. Szorstki asfalt drażni moje niewidzialne skrzydła. Łatwo zapomnieć o śmierdzącej toalecie. Przymykam oczy. Krańce powiek wychładzają się tak szybko.

Droga. Wszyscy podróżujemy. I wszyscy jesteśmy tacy sami.

Kilka dni później widzę to zdjęcie. Ta sama droga, okiem Fotografa, który był tam ze mną... Nie tylko ja rozpostarłam na niej skrzydła.

Wszyscy jesteśmy tacy sami.

Edyta Szałek


highway_620
Foto: Thomas Gudbrandsen

Tagi: Spiżarnia ze zdjęciami, Edyta Szałek, Kamieniczka, wywiad, Sen zielonych powiek,

<< Powrót

Papierowy Ekran 2009

FB PL

Kejos

HaZu

PL zmiany