"Fanów? :)))))" - wywiad z Dymitrem Kuźmenko

kzarecka

2010-03-23

dima_160Dymitr Kuźmenko to młody, zdolny ilustrator. Artysta plastyk, który pochodzi z Ukrainy. Całe szczęście do naszego kraju zajechał i choć nie "zastał Polskę drewnianą, a zostawił murowaną" (bo wielu ilustratorów mamy znakomitych), to z pewnością można powiedzieć o nim Wielki. A że zaraz będzie zaprzeczał, normalna rzecz. No cóż, skromny. Na pytanie o fanów, wybucha śmiechem. Ma ich tak wielu, czy nie ma ani jednego? Skłaniam się w stronę pierwszej opcji, przecież w moim domu ma przynajmniej dwóch: moją córkę i mnie.



Katarzyna Zarecka: - Będąc na Ukrainie tworzyłeś ilustracje do wielu czasopism dla dzieci. Aż dziw bierze, że tak młody człowiek, może mieć na swoim koncie już tyle kontraktów. Ile miałeś lat, gdy twoja pierwsza praca została opublikowana?

Dymitr Kuźmenko: - Tak naprawdę czasopism, dla których rysowałem, nie było aż tak wiele. Tylko trzy. Natomiast teraz rysuję dla jednego. Mój pierwszy rysunek w czasopiśmie został opublikowany 2 lutego 2007 roku. Dobrze pamiętam ten dzień, gdyż właśnie wtedy wyszedł pierwszy numer gazety dla dzieci "Artek". Pracowałem tam, jako zastępca redaktora, także nie ma się, czemu dziwić, że właśnie tam pojawiła się moja pierwsza praca. Może było to trochę niegrzecznie :) Jednak wtedy byłem strasznie dumny z siebie.

Do Polski przyciągnęły cię tylko i wyłącznie studia, (z których, jak wspominałeś, i tak chcesz zrezygnować), czy jeszcze coś lub ktoś sprawiły, że podjąłeś decyzję o wyjeździe z Ukrainy?

Byłem w Polsce kilka razy. Jeszcze przed przyjazdem na studia. Co przyczyniło się do takiej decyzji? Nie wiem. Nasze kraje są mocno powiązane od kilkuset lat. Ja mieszkam w Żytomierzu, z którego pochodzi wielu znanych Polaków. Zresztą z miastem związanych jest dużo wydarzeń z historii Polski. Polska to cześć historii mojego miasta, zatem to nic dziwnego, że któregoś dnia zacząłem się tym interesować. No i trochę poznałem ten kraj. Teraz Polska jest także częścią mojego życia osobistego. Za co, oczywiście, uprzejmie dziękuję waszemu krajowi. Mimo wszystko nie mogę wyobrazić sobie, że mógłbym zamieszkać na stale w innym miejscu niż w Żytomierzu. Chociaż… Wrocław jest o wiele piękniejszy od niego. Ja jednak wiem, że moje miejsce na ziemi znajduję się tam.

Czy po powrocie do domu, chciałbyś, bądź masz zamiar, współpracować również z polskimi wydawcami, czy "przygoda z Polską" będzie tylko epizodem w twoim życiu?

Ze swojej strony zamiar mam, ale tutaj potrzebne są jeszcze podobne zamiary ze strony polskich wydawców :)

A jak oceniasz polskich ilustratorów (wiem, nie masz siedemdziesiątki na karku, by rozprawiać tutaj o słabszych i lepszych, ale może masz już wyrobione zdanie na temat poziomu naszych rysowników). A może, któregoś podziwiasz?

Nie mogę oceniać polskich ilustratorów, po prostu nie mam prawa ze względu na wiek, doświadczenie i inne. Mogę jedynie powiedzieć, co kupiłem osobiście dla siebie. Nie ukrywam, że dopóki byłem w Polsce, co dwa tygodnie kupowałem czasopismo "Świerszczyk". W tej chwili mam dużo numerów i bardzo się z tego cieszę. Moim zdaniem "Świerszczyk" jest "numer one"! Uważam, że to wzór tworzenia gazet dla dzieci. Chodzi tu nie tylko o ilustracje, ale o całość tego wszystkiego, co jest nazywamy czasopismem. A wśród książek to można długo wymieniać. W Polsce jest mnóstwo dobrych publikacji dla dzieci. I wyglądają one trochę inaczej niż na Ukrainie. U nas wydawcy strasznie się boją wypuścić książkę z "dziwnymi" rysunkami. Myślą, że później mogą tego nie sprzedać.

Jak trafiłeś pod skrzydła wydawnictwa AMEA?

Znalazłem w księgarni książki Amei, przepisałem mail i wysłałem do Beaty (Beata Rudzińska – przyp. KZ) portfolio. Był tam jeden rysunek ze smokami. Beata zadzwoniła i powiedziała, że te smoki jej się spodobały. I… że ma dla mnie książkę o dinozaurach. Była to moja pierwsza książka, dlatego bardzo, bardzo, bardzo dziękuję Beacie, że uwierzyła we mnie. Zwłaszcza, że nie tylko nie miałem doświadczenia, ale i byłem cudzoziemcem.

Wraz z Piotrem Rowickim stworzyliście dość zgraną parę. Czy po tworzeniu ilustracji do "Przygód Hektora", wiedziałeś już, że i "Aurelka. Wielkie hece małej świnki" zostanie oddana tobie, czy mimo wszystko musiałeś przekonać do siebie nie tylko autora, ale i wydawcę?

Do końca nie wiedziałem. Chociaż dostałem tekst razem z Hektorem ("Przygody Hektora" – przyp. KZ). Miałem nadzieję, że narysuję tę świnkę. Była przecież ślicznie napisana! Autora w ogóle nie przekonywałem, nawet go nie znałem. Poznaliśmy się dopiero ma Targach w Krakowie. Do tego czasu skończyłem Aurelkę, a Beata przygotowywała ją do wydanie. Piotr nawet o tym nie wiedział, widział tylko z dwa, trzy rysunki. Aurelkę zobaczył razem z innymi czytelnikami, czyli kiedy dostał swoje egzemplarze autorskie. Bardzo przyjemnie jest rysować do jego tekstów. Mam nadzieję, że wkrótce każde dziecko w Polsce będzie chciało mieć w swojej biblioteczce wszystkie publikacje Piotra Rowickiego. No i.. żeby on więcej pisał.

Ilustratorzy mają przeróżne techniki tworzenia swoich dzieł. Rysowanie, malowanie, grafika komputerowa, lepienie z plasteliny, a następnie robienie zdjęć i przeróbka komputerowa. Wiele tego, a z pewnością moja wiedza i tak jest znikoma w porównaniu z tą, którą posiadasz ty. Mimo wszystko postaraj się wyjaśnić, jaką metodą powołałeś do życia Aurelkę? Jest jak żywa, jakby zaraz miała wyskoczyć ze stronic książki…

Naprawdę wiele tutaj zależało od dobrego papieru i drukarni... Nic nowego nie wymyśliłem. Miałem w domu trochę plasteliny, farby, ołówki, skaner, komputer. I z tego wszystkiego wyszła Aurelka. A... ona znów wyskakuje ze stron? Tyle razy prosiłem ją, by tego nie robiła! No, ale taka już jest ta świnka, że nie usiedzi na miejscu :)

Na Targach Książki w Krakowie miałeś spotkanie z dziećmi. Czy ich rysunki w jakiś sposób ciebie inspirują, czy to zupełnie inna bajka? I jaki masz z nimi kontakt: jesteś Wielki Pan Ilustrator czy Dima Fajny Pan od Obrazków?

Na Targach nie rysowałem z dziećmi. Robiliśmy razem z Piotrem z nimi zabawkę - Hektora na bungee. Nie wiem, kim byłem dla nich. Pewnie panem, z którym robiły coś dziwnego. I który dziwnie mówił po polsku :) Ja sam dla siebie jestem dzieckiem. Niestety w paszporcie jest napisane coś zupełnie innego. Z tego powodu, już nigdy nie będę mógł rysować tak pięknie, jak robią to dzieci. Próbuję, więc robić, jak umiem. Bo lubię rysować.

I jeszcze jedno, nie odpuszczę ci, więcej masz fanów wśród dzieci, czy ich rodziców?

Fanów? (śmiech) Tak, mam jednego. To moja żona.


Foto Dymitra - Jan Bielecki

Kup książkę

Aurelka - recenzja

Przygody Hektora - recenzja

Tagi: Aurelka, Przygody Hektora, Piotr Rowicki, Beata Rudzińska, Targi Książki, ilustrator,

<< Powrót

Papierowy Ekran 2009

FB PL

Kejos

HaZu

PL zmiany