Flirt – Kathleen Tessaro

dkoziarski

2010-05-04

flirt_160Być może czasy świetności brytyjskiej komedii romantycznej, w której brylował zwłaszcza Hugh Grant ("Cztery wesela i pogrzeb", "Nothing Hill" czy "Love Actually") minęły już na dobre, ale nie przeszkadza to wielu pisarkom sięgać wciąż po sprawdzone tam patenty i wykorzystywać je literacko z lepszym lub gorszym skutkiem. Kathleen Tessaro należy do tych autorek, które osiągają w tym względzie całkiem przyzwoite rezultaty.



"Flirt" oparty jest w jakiejś mierze na zamyśle konstrukcyjnym wzmiankowanego "Love Actually" – mamy tutaj kilkanaście wyrazistych postaci londyńczyków, których perypetie ogniskują się wokół ich życia uczuciowego a częściej – jego braku. Poznajemy między innymi Hughie’ego - dwudziestokilkuletniego aktora bez większych pomysłów na życie, jego kochankę Leticię - prowadzącą butik z bielizną, znudzoną życiem Olivię – żonę aroganckiego i zrzędliwego potentata finansowego Arnauda czy Rose, młodziutką kelnerkę, którą przypadek uczyni wziętą artystką. Bywa i tak, że Tessaro w rysowaniu postaci posługuje się nieco grubszą kreską, ale na szczęście pisarce dość skutecznie udaje się unikać stereotypów, a pewnej niezbędnej z punktu widzenia literatury popularnej plastyczności, na szczęście nie towarzyszy banalizacja. Dyscyplina autorki sprowadza się również do odpowiedniego dawkowania ilościowego i jakościowego poczucia humoru – zamiast festiwalu ogłupiającego prostactwa przemieszanego z infantylnością, na jakie często natknąć się można w tego typu literaturze, czeka nas sporo prawdziwie ciekawych pomysłów: a to szyderstwo ze sztuki współczesnej w postaci pretensjonalnych instalacji, a to lesbijska fantazja seksualna bohaterki, którą zawstydzona próbuje cały czas równoważyć czynnikiem męskim, a to wreszcie usypianie czujności kontrolera biletów pochwałą jego doniosłej społecznej roli.

Pomimo lekkiego tonu "Flirtowi" nie brak ani należytej psychologizacji bohaterów, ani inteligentnych czy inspirujących refleksji, w rodzaju tej, którą wygłasza niejaka Flick: Bo widzisz, tak naprawdę zakochujemy się tylko w sobie samych. Miłość jest jak lustro: tafla odbijająca obraz tego, jacy chcielibyśmy być. Wszyscy czekamy na kogoś, kto przyjdzie i pokaże nam w nas samych coś nowego, co moglibyśmy pokochać. A potem, ponieważ ktoś nas kocha, my w zamian kochamy samych siebie. Ten cytat dużo zresztą mówi o przesłaniu samej powieści, bo "Flirt" nie jest bynajmniej podręcznikiem kokieterii czy zbiorem budujących romansików, ale raczej rzeczą o odnajdywaniu samego siebie. Obezwładnieni niemocą bohaterowie nie potrafią uwolnić się z pułapki pozornej stabilizacji czy kompleksów, by zmienić narrację swojego życia. Brakuje im impulsu, który spowodowałby w ich życiu rewolucję. Niektórym z nich pomoże agencja, w której podejmuje zatrudnienie Hughie – jej pracownicy oczarowują kobiety, ale nie po to, by je uwieść, ale po to, by obudzić w nich pewność siebie i poczucie własnej wartości. Tessaro co rusz mrugając do czytelnika okiem, chce jednak, by ten traktował przesłanie książki jak najbardziej poważnie. I dlatego być może, zakończenie, które funduje nam autorka, odbiega trochę od klasycznego i naiwnego zarazem happy endu w stylu "łączmy się w oczywiste pary, kochajmy się".

"Flirt" nie jest może książką wybitną, ale z pewnością bryluje w swojej klasie.

Kathleen Tessaro "Flirt"; Wydawnictwo: Muza; Format: 130 x 205 mm; Liczba stron: 400; Okładka: miękka; ISBN: 978-83-7495-709-0


Daniel Koziarski

Kup książkę

Tagi: Hugh Grant, flirt, Londyn,

<< Powrót

Papierowy Ekran 2009

FB PL

Kejos

HaZu

PL zmiany