"Niedawno ktoś mi uświadomił, że to pisanie miało wartość, o jakiej nigdy nie pomyślałem" - wywiad z Maciejem Kuczyńskim

kzarecka

2010-07-23

maciejkuczynski_160Maciej Kuczyński wydał ponad trzydzieści książek (!), a według zestawienia Pracowni Statystyki Wydawnictw Biblioteki Narodowej wyprzedził nawet Ryszarda Kapuścińskiego (w czym, co, gdzie i jak - dowiecie się z poniższego wywiadu). A mimo wszystko tak niewielu o pisarzu słyszało. Stąd ta rozmowa. Byśmy wszyscy (bo i dla mnie nazwisko autora było nieznane) dowiedzieli się, że mamy w kraju nie tylko interesującego pisarza, ale i genialnego człowieka nauki.



Katarzyna Zarecka: - Czytam Pana biografię i się wstydzę. Nie tego, iż podobnych rzeczy pewnie w życiu nie będę w stanie zrealizować, ale tego, że nie miałam pojęcia o Pana istnieniu. Nie tylko, jako odkrywcy, speleologa, badacza zagadek z przeszłości (Pana dokonania przyprawiają o ból głowy), ale i pisarza. A to drugie najbardziej mnie boli. Niedawno znajomy pisarz powiedział mi: "Wydałem szesnaście książek, a nie mam, za co żyć". Pan wydał ich ponad trzydzieści… Czy byłby Pan w stanie utrzymać się z ich sprzedaży? Czy według Pana w Polsce można zarobić na książkach?

Maciej Kuczyński: - Nie ma powodu do wstydu! Nie należałem i nie należę do środowiska literackiego lecz górskiego i podróżniczego; i przez recenzentów, i krytyków byłem rzadko dostrzegany. A poza tym tworzyłem gatunki nie dające pola do erudycyjnych popisów krytykom literatury. Co ciekawe, moje książki były bardziej zauważane właśnie w środowisku górskim. Jako ciekawostkę, która mnie samego zdumiała w najwyższym stopniu, przytoczę tu notatkę z kwartalnika "Góry i alpinizm":

"Pracownia Statystyki Wydawnictw Biblioteki Narodowej sporządziła (…) zestawienie łącznych nakładów książek tych autorów, których utwory po wojnie miały co najmniej 25 edycji (…) Okazało się, że wymogi takie spełnia aż 121 polskich pisarzy, z których znacznie mniej niż połowa to pisarze współcześni. Dla wielu może wydać się wręcz zaskakującym fakt, iż znalazł się wśród nich znany grotołaz i podróżnik Maciej Kuczyński (..). Z łącznym nakładem 1575 tys. egzemplarzy zajął on w sumie wysokie, bo 73 miejsce na tej liście (gdyby ograniczyć się tylko do pisarzy współczesnych to znalazłby się w pierwszej dwudziestce!). Oczywiście daleko mu do sumarycznych nakładów pisarzy z czołówki tabeli, gdyż te wynoszą niemal 40 milionów egzemplarzy (Henryk Sienkiewicz), ale jest niewiele bo tylko o 70 tys. sztuk gorszy od – było nie było noblisty, w dodatku od lat bardzo mocno propagowanego w mediach – Czesława Miłosza. Wyprzedza natomiast tak znanych i głośnych autorów jak np. Andrzeja Szczypiorskiego (o 26 tys.), Kazimierza Brandysa ( o ponad 400 tys.), Sławomira Mrożka (o niemal 450 tys.), czy Ryszarda Kapuścińskiego (o 450 tys.) [Wojciech W. Wiśniewski]".

Powyższy cytat daje odpowiedź na drugą część pytania: wymienieni autorzy, z wyjątkiem Sławomira Mrożka, musieli zarabiać na etatach w różnych redakcjach lub na uczelniach. Ja również, w PAN, z wyjątkiem kilku ostatnich lat PRLu. Później było to już niemożliwe. O ile wiem, obecnie jest w Polsce tylko kilkoro autorów piszących popularne powieści kryminalne, romanse i fantasy, których konieczność zarobkowania nie odrywa od komputera. Ale czy nie było tak zawsze? Nawet wielcy Franz Kafka czy James Joyce "odrabiali pańszczyznę" w urzędniczych zarękawkach.

Przedstawię jeden ze znalezionych cytatów: "Prowadząc własne badania odczytał w prekolumbijskich kodeksach indiańskich z Meksyku symboliczne, obrazkowe zapisy wiedzy biologicznej wyprzedzającej o 500 lat epokę nauki i w szeregu publikacji wykazał, że jej źródłem były transy szamańskie". Wiem, że tego nie da się wytłumaczyć w kilku zdaniach, ale wyrywa mi się z gardła tylko jedno – jak?!

Dla wtajemniczonych to proste, dla laików – nieprawdopodobne. A jednak! Rzadko pisze się o tym, bo jest to niepoprawne politycznie i wyznaniowo. Polityka społeczna obawia się mylenia tych transów czyli "zmienionych stanów świadomości", osiąganych metodami szamańskimi, z efektami po zażyciu uzależniających narkotyków, na przykład kokainy czy heroiny. Z kolei Kościoły obawiają się, iż wierni bez ich pośrednictwa znajdą drogę do poznania Nieba, a ponadto narażą się na wiele istotnych niebezpieczeństw duchowych. W rzeczywistości są to dwa różne doświadczenia. Szamańskie roślinne środki halucynogenne, nie uzależniają, a po odpowiednim przygotowaniu fizycznym i duchowym wprowadzają świadomość do innego świata, który jak odkryli wtajemniczeni wszystkich kultur świata, biblijni prorocy, święci wizjonerzy, znajduje się wewnątrz czy "pod" naszym światem materialnym. Indianie, dla przykładu, spotykają się tam z duchami przodków, z duchami opiekuńczymi własnymi czy plemion, które udzielają im porad życiowych, a przede wszystkim z duchami roślin, które wskazują im sposoby leczenia i podają zielarskie recepty. To jest sprawdzone! Blisko jedna trzecia leków obecnych na światowych rynkach opiera się na receptach zdobytych przez koncerny farmaceutyczne od mieszkańców puszczy Amazońskiej. Lecz na tym nie koniec: trans szamański dostarcza wtajemniczeń we wszystkie dziedziny. Nie jest to wiedza akademicka, rozdrobniona i szczegółowa, lecz bardziej całościowa i dogłębna. Zmieniona świadomość identyfikuje się całkowicie ze "świadomością" kamienia czy liścia, biedronki, płuc czy komórki jajowej. Człowiek Wiedzy poszukujący odpowiedzi, od razu wie wszystko o obiekcie, z którym się zidentyfikował. Prawdziwi uzdrowiciele indiańscy widzą w stanie ekstazy chore organy i tkanki, przykładowo żołądka czy serca. Tym sposobem, już przed wiekami, dowiedzieli się, że wszystko, co żyje, jest zbudowane z komórek, a ich ważną częścią składową jest struktura spleciona spiralnie z dwu nici, podobnie do sznura. To, co ponad tysiąc lat temu nazywali w Meksyku tlapapalli, "rzeczą skręconą", my nazwaliśmy DNA.

Uff… Zaczyna się to zamieniać w wykład! Ale, z drugiej strony, jak mam udzielić rzetelnej i pełnej odpowiedzi? A więc idźmy dalej! Cała wiedza indiańska, kalendarzowa, astronomiczna, historyczna, genealogiczna, a także biologiczna, była zapisana pismem obrazkowym w księgach, które nazywamy kodeksami. Były ich dziesiątki tysięcy zanim spalili je na stosach zakonnicy towarzyszący konkwistadorom. Ocalały trzy kodeksy namalowane przez Majów i czternaście z centralnego Meksyku. Znajdują się w nich piktogramy przedstawiające genezę człowieka z komórki rozrodczej i ze skręconego pasma, zawierającego liniowy zapis informacji o ciele ludzkim. Archeolodzy sądzili, że jest to wyobrażenie genezy mistycznej, czyli boskiego impulsu stwórczego. Jednak porównując rysunki ze zdjęciami mikroskopowymi, z tekstami pieśni indiańskich, modlitw i legend dowiodłem, że chodzi także o genezę biologiczną, która oczywiście ma korzenie w wymiarze transcendentalnym. Jednak moim najważniejszym dowodem, że istnieje droga do wiedzy inna niż naukowa, są współczesne relacje antropologów z uniwersytetów takich jak Stanford, Oxford czy Yale, opublikowane w wydawnictwach naukowych. Badacze ci osobiście doświadczali transów szamańskich i spisywali tysiące relacji. Wynika z nich, że zmieniony stan świadomości otwiera wrota do nieskończoności wiedzy o wszechświecie. Na ten trop wpadł już Gustaw Jung w swojej hipotezie zbiorowej nieświadomości – czymkolwiek miała by ona być.

Czy ludzie zachodniej kultury mają zbyt zaciśnięte umysły, czy wręcz przeciwnie – zbyt otwarte, by uwierzyć w szamanizm? Można odnieść wrażenie (być może mylne), że dziś sporo obrzędów i tradycji znika. Jakby umierało zagarnięte przez kult ciała i niewiarę w duszę.

Uwierzyć w szamanizm? Ależ to nie jest sprawa wiary lecz wiedzy! Kultury zachodnie usiłują wypchnąć wiedzę o dwoistym świecie na daleki margines. Słowu "szamanizm" przypięły fałszywe negatywne konotacje, dlatego wolę mówić o Ludziach Wiedzy, którzy eksplorują ten świat ukryty pod naszym. Pierwszy Jung, po nim inni, jak antropolog Michael Harner czy Stanislav Grof, twórca psychologii transpersonalnej lub psycholog Benny Shanon dowiedli naukowo, że ta „inna rzeczywistość” istnieje i wykracza poza obręb mózgu pojedynczego człowieka. Nie wiemy czym ona jest, ale wiemy, że dostęp do niej mają wszyscy, do tych samych transcendentalnych krajobrazów wszechświata, do zamieszkujących ją istot duchowych, do wszechinformacji.

Istotnie, niewiara w duszę rozpleniła się wraz ze wzrostem epoki nauki. Ale to się gwałtownie zmienia od lat 50. XX w. Największym odkryciem antropologii XX. w. było stwierdzenie, że szamanizm bynajmniej nie zaginął. Jest powszechnie praktykowany na całym kontynencie amerykańskim, afrykańskim i w Azji. Michael Harner powiedział słynne zdanie: "Antropolodzy, łącznie ze mną, głęboko nie docenili wpływu transów na religijne przekonania ludów".

Dzisiaj w łonie kultur zachodnich rozkwita neo-szamanizm. Na licznych warsztatach, w stowarzyszeniach i "kościołach" ludzie uprawiają zmieniony stan świadomości. Wprowadza do niego bębnienie o odpowiedniej częstotliwości lub specjalna technika oddychania, bądź roślinne wywary. Jedną z częstych wizji jest doznanie nieopisanie białego światła, które nie oślepia i jest połączone z przenikającym odczuciem obcowania z boskością. Ludzie, którzy tego doznali, nie muszą już "wierzyć". Oni wiedzą! Ich życie doznaje głębokiej przemiany. Ten nurt osobistego doświadczania innej rzeczywistości, przynoszącego duchową przemianę, jest najwartościowszym elementem tzw. Nowej Ery.

Podróżowanie nazywa Pan dążeniem do wszechobecności. Czy również na gruncie duchowym? Uczestniczył Pan w transach szamańskich?

Potrzeba podróżowania, a więc badania coraz dalszego otoczenia, jest genetycznie wpisana w psychikę całego świata zwierzęcego, a więc i ludzi. W tym celu ewolucja wyposażyła wszystkie stworzenia w organy ruchu i wyprzedzające ruch zmysły. Instynkt eksploracji, ten sam, który popycha nas do otwarcia zamkniętej szuflady, każe nam również badać, już za życia, przestrzeń transcendentalną. Próbujemy wglądać do niej przez transy szamańskie i przekonujemy się, że ona istnieje. Jednak nadal nie mamy pojęcia jak jest rozległa, ile ma poziomów i jakie prawa "mistycznej fizyki" tam obowiązują.

Z biegiem lat, gdy wyprawy wysokogórskie czy podziemne i polarne stały się dla mnie zbyt uciążliwe, zastąpiłem je podróżami szamańskimi. Pierwsze wtajemniczenie otrzymałem na warsztatach Michaela Harnera w USA, gdzie w zmieniony stan świadomości wchodzi się z pomocą bębna i grzechotek. Jedna z podróży zaniosła mnie wzwyż gwiezdnego wszechświata, pod sklepienie wyrzeźbione na kształt kwiatu w krysztale szafiru – zrozumiałem, że to najdalszy kraniec dostępny dla żyjącego człowieka. Inne doświadczenie miałem w meksykańskich górach Sierra Mazateca, gdzie pod przewodnictwem doświadczonej uzdrowicielki indiańskiej spożyłem grzybki halucynogenne i przez kilka godzin wędrowałem wewnątrz pałaców wykutych ze złota, o takim przepychu, nagromadzeniu ozdób i szczegółów, jakie nie śniło się naszym architektom. Zdarzyło mi się również przeistoczenie w ptaka: zachowując własną świadomość, leciałem w stadzie kruków, odczuwając siłę skrzydeł i radość szybowania na wietrze. Innym razem miałem spotkanie z potężnym wężem, indiańskim duchem jezior i rzek, który zaakceptował moje badania dawnej symboliki…

Jedno z przekonań ludzkości mówi, iż sen pozwala porozumiewać się ze światem bogów. W "Wodospadzie" jest wiele odniesień do religii, do Boga. Wierzy Pan w tego typu komunikację ze Stwórcą (kimkolwiek miałby być)?

Każdy człowiek ma doświadczenia transcendentalne! Zdarzają się one we śnie, a są możliwe dzięki temu, że mózg wytwarza niewielkie ilości substancji halucynogennych, takich, jakie są obecne w roślinach (na przykład kaktusach peyotl). Cząsteczki tych związków łączą się z receptorami na powierzchni neuronów i w tajemniczy sposób otwierają wgląd do wymiaru duchowego. Świadczy to o tym, że sama natura wyposażyła nas w tę furtkę. Te sny, nazywane przez nas proroczymi lub wizyjnymi – każdy z łatwością odróżnia je od "zwykłych" snów – są zwykle urywkowe i źle rozumiane. Jednak istotnie jest to komunikacja z wyższym wymiarem. Nie z Bogiem spersonalizowanym, ale ze stwórczym planem, stwórczą energią wszechświata, z której wszystko powstaje. Kto raz jej doświadczył, nie mówi już o "wierze" lecz o "wiedzy", nazywamy to oświeceniem lub inicjacją.

Odniesienia do religii w "Wodospadzie" pochodzą stąd, że właśnie zmienione stany świadomości, w tym tzw. szamańskie podróże, są źródłem wszelkich wierzeń i religii. Świat duchowy sam uświadomił ludziom swoje istnienie, a tysiące filozofów, psychologów i antropologów starających się żmudnie opisać, jak to ludzie "wymyślili" bogów, straciło tylko czas. Różnice regionalne, folklorystyczne, kulturowe, to tylko przebrania tej samej wiedzy o tym samym świecie duchowym. Gdy jedziemy na wycieczkę do Arabii, a potem do Amazonii, widzimy różne krajobrazy i folklor, ale wiemy, że to ten sam świat ludzki. Gdy w transie odwiedzamy scenerię, symbole i istoty z kultury muzułmańskiej, a potem himalajskiej, buddyjskiej, powinniśmy wiedzieć, że to tylko różna scenografia dwóch zakątków tej samej nieskończoności duchowej.

Za co trzydzieści lat temu dostał Pan wyróżnienie IBBY-UNESCO?

Była to opowieść "Gwiazdy suchego stepu" ukazująca buddyjską kulturę koczowniczych mieszkańców pustyni Gobi i jej przyrodę w końcu XIX w. Żywa akcja przygodowa zbudowana jest na wzór wschodnich baśni "szufladkowych", wynikających jedna z drugiej. Mówiące zwierzęta, legendy, galeria typów, cudowna makata…

Dlaczego Pan pisze? Chce się podzielić swoimi przygodami i wrażeniami, pokazać ludziom, co się znajduje poza granicami, których nie mogą przekroczyć?

Nie tylko pisarze, ale wszelcy twórcy, mają po latach pokusę, aby dorabiać do swojej biografii szczytne motywacje i ideały. Szczęśliwie uniknąłem tego. Nie pisałem w celu podzielenia się przygodami, ani pokazania czegokolwiek, to "efekt uboczny". Motywacją dla początkującego pisarza jest przede wszystkim chęć pokazania siebie, swojej wartości, zaistnienia w społeczeństwie, sprawdzenia swojego intelektu, a wreszcie zdobycia zawodu, o którym ma się wysokie mniemanie i który obiecuje wiele satysfakcji. Pisałem to, co mnie samego pociągało w lekturach i o tym, co znałem z podróży. Było mi przyjemnie, że znajdują się czytelnicy moich książek. Niedawno ktoś mi uświadomił, że to pisanie miało wartość, o jakiej nigdy nie pomyślałem. Podczas odczytu na Uniwersytecie Warszawskim, jeden ze słuchaczy, profesor o światowej renomie, powiedział, że moja książka pod tytułem "Kayum", o chłopcu z ginącego plemienia majowskiego w Gwatemali, przekonała go, kiedy był jeszcze w gimnazjum, do obrania zawodu etnologa.

Recenzenci rekomendowali "Wodospad", jako powieść mającą w sobie sporo elementów fantastyki. Znaleźć tam można jednak wiele z baśni. Zabieg świadomy i kontrolowany, czy po prostu "tak wyszło"?

Musiało "tak wyjść" ponieważ i fantastyka, i baśnie mają swoje korzenie w tamtym wymiarze i wszelkie ich motywy, tematy, fabuły, archetypy i symbolika gromadzą się tam od wieków w nieświadomości zbiorowej. Tam, po tamtej stronie, żyją i krasnoludki i olbrzymy, wróżki i elfy, świtezianki, demony, kosmici, a także dobre duchy i anioły stróże.

Czy uznałby Pan swoją książkę za miłą, łatwą i przyjemną?

W każdym razie pisałem ją z takim zamiarem. Wprawdzie moje odpowiedzi na poprzednie pytania bardziej przypominają wykład czy elaborat, ale jednak książka ma żywą akcję przygodową, a poruszanie się bohatera w autentycznym podświecie duchów amazońskich może dostarczać przyjemności takich jak thrillery, kryminały. Są i wątki romantyczne. Niech mi będzie wolno zacytować jedną z czytelniczek: Fantazja autora po prostu porwała mnie i pochłonęła na dobrych parę godzin, nie mogłam oderwać się od lektury, barwnej, soczystej, zaskakującej, czasami mrocznej, w innym znów momencie lekkiej, jak pióro egzotycznego ptaka. Chciałoby się tam być razem z bohaterami i zobaczyć choć fragment tej niezwykłej wyprawy. Książkę po mnie przejął mąż i zniknął na dwa dni…

Co teraz – kolejna podróż, następna książka? Czy ciekawość świata może kiedyś się skończyć?

Ta ciekawość nie kończy się tak długo, dopóki działa nasz umysł i zmysły, ale – mam nadzieję – otwiera się wtedy ciekawość tamtego świata. Mam na ukończeniu książkę ukazującą, poprzez publikacje antropologów, indiańską wiedzę wyprzedzającą o setki lat epokę nauki, a osiąganą właśnie w zmienionym stanie świadomości. Gdy tylko znajdę na nią wydawcę, zabiorę się do pisania "Wodospadu 2".

Tagi: Wodospad, Kuczyński, SOL, Monika Szwaja. Kręgi, Homa,

<< Powrót

Papierowy Ekran 2009

FB PL

Kejos

HaZu

PL zmiany