Uwaga, wasze matki mogą być niebezpieczne!

kzarecka

2010-08-16

klub_matek_swatek_160"Romans z trupem w tle", "Polowanie na Perpetuę" - te książki część czytelników być może już zna. Jeśli tak jest i owi czytelnicy dobrze bawili się przy czytaniu, powinni sięgnąć po "Klub Matek Swatek". Ewa Stec napisała powieść, w której matki postanowiły wziąć sprawy własnych dzieci w swoje ręce. Dlaczego? A co zrobić, gdy ukochana córka, bądź uwielbiany syn wciąż nie stanęli na ślubnym kobiercu? A wiadomo, wnuki by się przydały... Należy zakasać rękawy i szybko doprowadzić do... happy endu. Brzmi przerażająco? "KMS" do kupienia od 23 sierpnia.


O książce - Martwisz się, że Twoja córka jeszcze nie ma męża, że Twój syn wciąż jest kawalerem? Zgłoś się do Klubu Matek Swatek – już wkrótce Twoje dziecko "przypadkowo" pozna kilka osób, w których może się zakochać. A z jedną ułoży sobie życie!

Beata – zmartwiona tym, że jej trzydziestoletnia córka Anka nadal jest panną – postanawia działać. Korzysta z pomocy Klubu Matek Swatek. Nie wie, że Anka już w dniu przeprowadzki do nowego mieszkania poznaje dwóch przystojnych mężczyzn. Jeden jest nią wyraźnie zainteresowany, drugi... jeszcze bardziej. Tylko czy ich intencje są szczere? I czy intrygi KMS nie zniszczą rodzących się uczuć?

Fragment
Anka Romantowska, zupełnie nieświadoma, że jej matka Beata z troski o szczęście córki w tej właśnie chwili wchodzi do siedziby jakiejś tajemniczej organizacji, także stała przed drzwiami. Była wyraźnie podekscytowana, a jej oczy błyszczały jak oczy małego dziecka, któremu za chwilę będzie wolno przekroczyć próg sklepu z zabawkami. Z trudem powstrzymywała wszechogarniającą ochotę, by podskoczyć do sufitu i krzyknąć z radości na całe gardło. Z miłością wpatrywała się w ciemne drewno. Drzwi były zwyczajnej urody, pozbawione cech szczególnych, gdzieniegdzie nawet łuszczył się lakier, ale w tym momencie wydawały się jej najpiękniejszymi drzwiami na całej planecie. Ba, w całym układzie słonecznym.
"Drzwi do mojego własnego mieszkania", myślała, a jej myśli podskakiwały i krzyczały z radości, bo przecież jej samej nie wypadało. W końcu była kobietą po trzydziestce i panią pedagog, a to zobowiązuje.
– Moje! – zapiszczała nagle, nie mogąc się powstrzymać, i przytuliła policzek do chropowatej powierzchni.
– Wyprowadziła się? – usłyszała znienacka skrzypiący głos.
Anka podskoczyła zawstydzona, że ktoś przyłapał ją podczas tak intymnej sytuacji jak owo spontaniczne zbliżenie z drzwiami, i spojrzała w kierunku, z którego dochodził. Zza drzwi mieszkania obok wystawał czubek nosa.
– Słucham? – zapytała, opanowawszy rumieniec.
Po chwili wahania na klatkę schodową wychyliła się głowa, omotana czarną siatką, a za nią z kolei, jak to w naturze zwykle bywa, wysunęła się reszta ciała odzianego w nylonową podomkę w wielkie krwiste maki.
"Matko, kto jeszcze nosi takie podomki?", zdążyła tylko pomyśleć Anka, ale kobieta nie dała jej czasu na dalsze refleksje.
– Lewandowska. Wyprowadziła się? – zapytała, rzucając elektryzujące, zapewne od tej podomki, spojrzenie.
– Zgadza się – odpowiedziała grzecznie Anka i z ujmującym uśmiechem zapytała głosem pełnym zrozumienia: – Lubiła ją pani?
Rentgen w oczach sąsiadki prześwietlił ją od stóp do głów.
– Nie. Ale lepsze zło znane niż nieznane – usłyszała.
No cóż... Jako że jakaś prawda w tym była, Anka pokiwała uprzejmie głową i w imię stosunków dobrosąsiedzkich postanowiła zignorować wyraźną niechęć gburowatej kobiety. Przynajmniej na razie. Potem wyciągnęła z kieszeni klucz i nie przejmując się niczym, a już na pewno nie stojącą obok staruszką w nylonowej podomce, drżącą z przejęcia ręką włożyła go do zamka.
– Pani tu teraz będzie mieszkać?
Przesłuchanie najwidoczniej jeszcze się nie zakończyło.
Anka znieruchomiała, a potem – w imię stosunków dobrosąsiedzkich! – zdecydowała się wyciągnąć rękę.
– Tak. Wprowadzam się już dzisiaj po południu. A teraz wpadłam tylko na chwilę, przed pracą, żeby ucieszyć oczy i pokazać mieszkanie koleżance... – zaszczebiotała, ale kwaśna mina staruszki nie dała się osłodzić. Anka postanowiła zatem wykorzystać okazję i przedstawić się nowej najbliższej sąsiadce. – Anna Romantowska, bardzo mi miło.
Głowa kobiety poruszyła się nieznacznie w geście powitania, ale wyciągnięta ręka nowej lokatorki została ostentacyjnie zignorowana i Anka musiała zadowolić się założeniem włosów za ucho.
– A sama? Sama będzie pani mieszkać?
– Tak.
– Aaa, stara panna – sąsiadka od razu zaklasyfikowała ją do odpowiedniej grupy społecznej. – Ale ostrzegam, po dziesiątej ma być cicho. Nie będę tolerować żadnych krzyków. Dla zasady, bo tolerancja starszych jest nieprzyzwoicie wykorzystywana przez młode pokolenia. Aha, i żeby żadni obcy się tu nie plątali. To porządna kamienica, a nie jakiś lokal komunalny. Lewandowska to ciągle jakichś obcych na noc spraszała. Wstydu nie miała! Kur... kurtyzana jedna.
Anka zacisnęła zęby, ale nie dała się sprowokować. W końcu, jak podpowiadał odziedziczony po mamie (niestety tylko szczątkowo) rozsądek, czujna i przychylna sąsiadka to skarb.

Ewa Stec "Klub Matek Swatek"; Wydawnictwo: Otwarte; Format: 136 x 205 mm; Liczba stron: 400; Okładka: miękka; ISBN: 978-83-7515-068-1

KaHa

Wejdź do księgarni

Tagi: Romans z trupem w tle, Polowanie na Perpetuę, Otwarte,

<< Powrót

Papierowy Ekran 2009

FB PL

Kejos

HaZu

PL zmiany