30 września Międzynarodowy Dzień Tłumacza

isłojewska

2010-09-26

tlumacz_160Zarówno pisarz, jak i tłumacz, siada przed czystą kartką papieru. Jednak obok tłumacza leży jeszcze książka napisana w języku twórcy. Czeka go skomplikowane zadanie - każde zapisane w niej słowo, frazę, zdanie oraz fragmenty, większe lub mniejsze, będzie przekładał na język, jakim posługuje się od urodzenia. Obcobrzmiące słowa dla niego są jak nuty, dla których będzie szukał odpowiedniego miejsca na pięciolinii. Tak wygląda początek jego procesu twórczego.


Będzie nadawał sens, odkrywał przesłanie, znaczenie i symbole, a także brzmienie słów. A i one same, tworzące krótkie lub też i bardzo długie ciągi składniowe, w których zdania nadrzędne i podrzędne tworzą prawdziwe kaskady, wystawiać go będą nieustannie na próby zmagania się z ich wyjątkowością i potęgą. Każdy pisarz posługuje się bowiem swoim własnym modelem wypowiedzi, które składa w całość znaczeniowo-intonacyjną. Chwilą wytchnienia są dla niego zdania pojedyncze i równoważniki zdań. Niewiele ich miała Magdalena Moltzan-Małkowska przekładając "Ostatnią noc w Twisted River" Johna Irvinga. Nieustannie przebywała w prawdziwym imperium zdań złożonych, których potęgę wyznaczały średniki. Zmierzenie się ze stylistyką Irvinga to wyjątkowe wyzwanie, ale warto je podejmować, bo dzięki temu czytelnik przekonuje się, że w pracy tłumacza nie ma miejsca na rzemiosło pojmowane w tradycyjnym znaczeniu tego słowa.

Tłumacz musi odróżnić słowo ważne od mniej ważnego. A znajomość reguł gramatycznych rządzących w obrębie zdania oraz indywidualnych motywacji stylistycznych wiążących zdania w wypowiedzi pozwala mu uchwycić myśl ich autora. Kiedy znowu poszukuje duszy wyrazu, musi zapomnieć o morfemach, jakie go zrodziły. A to tropienie nie jest znowu takie łatwe. Bo żeby oddać już całego ducha powieści czy wiersza trzeba między innymi wiedzieć, w jakim – przykładowo - typie literatury europejskiej się mieści. Typ twórczości rodzącej się na Południu realizuje zasadę harmonii, spokoju i równowagi, w której jest wiele miejsca na radość życia i jego rozkosze. I ten duch dzięki tłumaczom powieści Marleny de Blasi czy Penelope Green chwyta nas za serce, rozbudza smaki kulinarne i każe tęsknić do śródziemnomorskich krajobrazów oraz obyczajowości.

Z kolei literatura Północy oscylująca pomiędzy mrocznymi posępnymi i dzikimi obszarami emanuje surowością, dumą, wewnętrznym niepokojem i napięciem. I te klimaty są zachowane w tłumaczeniach powieści Jenny Erpenbeck czy Beaty Teresy Hanike. Dlatego tak nas fascynują swoją tajemniczością i odrębnością kulturową.

Poszukiwanie w określonym języku takich narzędzi, które przekazują informacje zawarte w przekładanej wypowiedzi i żeby stanowiły jednocześnie ekwiwalent użytych w niej sposobów ukształtowania wcale nie jest takie proste. I za tę cierpliwą, sumienną, rzetelną i pełną autentycznych emocji pracę kochajmy tłumaczy, bo w dobie globalizacji ich krzywa na literackiej giełdzie nieustannie pnie się do góry i nic, naprawdę nic, nie zapowiada jej spadku.

Ilona Słojewska

Wejdź do księgarni

Tagi: John Irving, Metoda morska, Ostatnia noc w Twisted River, Penelope Green, Blasi, Jenny Erpenbeck, Hanike, Tłumaczenie,

<< Powrót

Papierowy Ekran 2009

FB PL

Kejos

HaZu

PL zmiany