"Jestem Bogiem" - Faletti. Tak, dla mnie jest...

kzarecka

2010-10-22

jestem_bogiem_160Pięć lat temu oddałam się bez reszty czytaniu debiutanckiej powieści Giorgio Faletteiego ("Ja zabijam"). Byłam zachwycona. Na kolejną książkę musiałam czekać dwa lata ("Prawda ukryta w oczach"). Najważniejsze jednak, że się doczekałam. I kiedy już myślałam, że słów tego genialnego autora thrillerów nigdy już nie przeczytam w polskim przekładzie (a włoskiego za grosz nie pojmuję), Świat Książki mnie uszczęśliwił - 27 października w sprzedaży pojawi się najnowsze dzieło "Jestem Bogiem" (dwa poprzednie najwidoczniej gdzieś się wydawcy zapodziały). Nie będę jednak narzekać. Giorgio idzie. Nawet najlepsi znawcy kryminałów nie przewidzą zakończenia tej wciągającej bez reszty historii o tajemnicach ludzkiego umysłu, zemście i odkupieniu win...

O książce - Eksplozja wielkiego domu w centrum Nowego Jorku każe przypuszczać, że to kolejny zamach terrorystów. Nikt się jednak nie przyznaje, a niebawem walą się w gruzy następne posesje. Jest coraz więcej ofiar. Śledztwo prowadzi nietypowa para: pani detektyw Vivien Light i Russell Wade – dziennikarz o mrocznej przeszłości, przyłapany niegdyś na wielkim oszustwie, który kieruje policję na ważny trop. Tymczasem w konfesjonale u pewnego młodego księdza spowiada się mężczyzna twierdzący, że jest Bogiem. Kim jest? Czy to jego szukają Vivien i Russell?

Fragment

Tego dnia, podobnie jak wielokrotnie wcześniej, odchylił zasłonę, wszedł do konfesjonału i usiadł, nie zapalając małej lampki nad głową. Krzesło było stare, ale wygodne, a półmrok pozostawał sprzymierzeńcem. Kapłan wyciągnął nogi i oparł głowę o ścianę. Obrazy pokazane w telewizji, które były wstrząsem dla oczu i sumienia, kosztowały wiele każdego, nawet tych, którzy nie zostali bezpośrednio dotknięci przez tragedię. Z samego powodu swojego istnienia. Przychodziły takie dni jak ten, kiedy kładł życie na wadze i największym problemem było zrozumieć. Mimo tego, co powiedział podczas mszy, chodziło nie tylko o zrozumienie ludzi, ale też woli Boga, któremu służył. Zastanawiał się czasem, jak wyglądałoby jego życie, gdyby nie posłuchał wezwania, które Kościół nazywał powołaniem. Jak by to było mieć żonę, dzieci, normalne życie. Miał trzydzieści osiem lat i wiele lat wcześniej, w chwili dokonywania wyboru, powiedziano mu, z czego rezygnuje. Była to jednak tylko przestroga, nie zaś doświadczenie. Teraz zdarzało mu się czuć czasem pustkę, której nie potrafił nazwać, ale jednocześnie był pewny, że podobnej pustki doświadcza każdy człowiek chodzący po ziemi. On brał swój codzienny odwet na nicości, żyjąc każdego dnia w kontakcie z młodymi i pomagając im, żeby nigdy więcej nie byli już częścią owej pustki. Powiedział sobie, że ostatecznie najtrudniejszą rzeczą nie było zrozumieć, ale kiedy już się zrozumiało, mimo zmęczenia iść dalej obraną drogą. W tej chwili była to rzecz najbliższa wierze, jaką mógł ofiarować sobie samemu i innym. Oraz Bogu.

- Oto jestem, ojcze McKean.

Głos zabrzmiał nagle i bez uprzedzenia. Dotarł z półmroku i ze świata pozbawionego na chwilę pokoju, o którym zapomniano. Oparł się o poręcz i wychylił w stronę kraty. Po drugiej stronie w niepewnym świetle majaczyła ledwie widoczna postać i ramię osłonięte zielonym materiałem.

- Szczęść Boże. Co mogę dla ciebie zrobić?

- Nic. Myślę, że ksiądz na mnie czekał.

Słowa te wprawiły go w zakłopotanie. Głos był głuchy, ale spokojny, jakby należał do kogoś, kto zupełnie się nie boi przepaści, nad którą się znalazł.

- Znamy się?

- Bardzo dobrze. Albo wcale, jeśli ksiądz woli.

Zakłopotanie zmieniło się w lekki niepokój. Kapłan znalazł schronienie w jedynych słowach, jakie mogły mu je ofiarować.

- Wszedłeś do konfesjonału. Czy mam myśleć, że chcesz się wyspowiadać?

- Tak.

Monosylaba zabrzmiała zdecydowanie, ale też niedbale.

- A zatem wyznaj mi swoje grzechy.

- Ja nie mam grzechów. Nie szukam rozgrzeszenia, bo go nie potrzebuję. Tak czy owak wiem, że ksiądz by mi go nie udzielił.

Kapłan poczuł zmieszanie wobec takiej deklaracji swojej nieprzydatności. Z tonu głosu wnioskował, że nie wynikało to ze zwykłej pychy, ale z czegoś o wiele głębszego i niszczycielskiego. Kiedy indziej wielebny McKean, być może, zareagowałby inaczej. Teraz miał oczy i uszy wypełnione jeszcze obrazami i dźwiękami śmierci oraz poczucie klęski, jakie ogarnia po prawie nieprzespanej nocy.

Giorgio Faletti "Jestem Bogiem"; Świat Książki; Format: 125 x 200 mm; Liczba stron: 448; Okładka: miękka; ISBN: 978-83-247-1791-0

KaHa

"Prawda ukryta w oczach" - recenzja


Wejdź do księgarni

Tagi: Faletti, thriller, kryminał,

<< Powrót

Papierowy Ekran 2009

FB PL

Kejos

HaZu

PL zmiany