Psia Bridget Jones?

kzarecka

2010-11-23

psy_rachel_160.Lucy Dillon powiedziała: - My, Brytyjczycy, uchodzimy za sztywniaków, ale wystarczy posłać nas do schroniska, a niejednemu łza się w oku zakręci. Żeby zatem Anglików nieco rozruszać stworzyła książkę "Psy, Rachel i cała reszta", w której bohaterka dostaje w spadku schronisko. A wraz z nim sporo kłopotów. Jak to jednak w tego typu literaturze bywa, jej życie zmieni się na lepsze. W "Stylist" napisano, że książka "przypomina trochę Bridget Jones, z tym, że zamiast chardonnay mamy tu... psią karmę". Powinna więc zebrać dobre żniwa czytelnicze. Zwłaszcza, że niesamowite ciepło, humor i szczekanie wielokrotnie już gromadziło ogromne grupy fanów.



O książce - Życie trzydziestoletniej Rachel Fielding, niezależnej londyńskiej karierowiczki, staje na głowie: kobieta z dnia na dzień traci pracę w agencji PR, dom oraz miłość swojego życia. Nieoczekiwany spadek wydaje się istnym zrządzeniem losu i Rachel wyjeżdża na prowincję, aby uporządkować sprawy zmarłej, ekscentrycznej ciotki, która zapisała jej w testamencie dom i… schronisko dla psów. Mimo początkowej niechęci angażuje się w miejscowe życie i odkrywa nieznaną dotąd prawdę o ciotce. A gdy przyszłość schroniska staje pod znakiem zapytania, Rachel musi dokonać wyboru, który może zmienić wszystko.

O ludziach i zwierzętach, często w równym stopniu zagubionych i skrzywdzonych przez los. I o tym, że ich szansa na szczęście często znajduje się na wyciągnięcie ręki.

"Bookbag": - Powieść Dillon jest ujmująca i zabawna, opowiada tak ciekawą historię, że nie będziecie mogli odłożyć jej na bok. Na pewno wzruszy nawet największych czytelniczych twardzieli.

Fragment

Pchnąwszy ramieniem frontowe drzwi, zrozumiała, że Dot raczej nie korzystała z nich na co dzień. Drewno zastało się we framudze, a w ciemnym korytarzu brakowało jakichkolwiek oznak codziennego życia – żadnych reklam ani ulotek. Zamiast tego widniał tam mahoniowy kwietnik z zakurzoną aspidistrą, zegar stojący z mosiężnym cyferblatem oraz seria zawieszonych na czerwonej tapecie obrazków przedstawiających czekoladowookie spaniele, dzierżące w pyskach bezwładne truchła dzikiego ptactwa. Rachel poczuła zapach pasty do podłóg i lawendy, lecz, o dziwo, nie psów. Val zawsze mamrotała, że w domu Dot zapewne "cuchnie jak w mokrej psiarni", ale wrażliwy nos Rachel nie wychwycił żadnych przykrych woni. To pewnie zasługa wysokiego sufitu. Od czasu jej ostatniej wizyty w sylwestra przed siedmiu laty dom nie zmienił się ani o jotę. Miało to miejsce tuż po dzikiej awanturze z Oliverem, w czasach kiedy zabiegała jeszcze o wspólne spędzanie z nim świąt, po czym niezmiennie zostawała sama jak palec. Doprowadzona do ostateczności gderaniem Val i unikami Olivera zaplanowała dla siebie i dla niego wyjazd na narty, z którego przechera wycofał się w ostatniej chwili, więc nie chcąc zdać się na łaskę i współczucie najbliższych, zadzwoniła do Dot i ciotka nieoczekiwanie zaprosiła ją do siebie. Zaraz prawie postukała się w głowę: po kiego grzyba tłuc się kawał drogi do Worcestershire, zamiast poflirtować sobie w londyńskim klubie, ale przemożna chęć ucieczki wzięła górę. Za to w Longhampton resztki wątpliwości rozwiały się bez śladu. Dot zaprowadziła ją do ciepłej kuchni, gdzie w radiu leciało słuchowisko, a kiedy ciotka robiła zapiekankę, Rachel mimowolnie też się zasłuchała. Potem zjadły w towarzyskim milczeniu, nie licząc popiskiwania siedmiorga ocalonych szczeniąt przeróżnej maści w kartonie obok piecyka. Północ nadeszła i minęła, uczczona przy kominku butelką kruga, rocznik vintage. Dot nie zapytała Rachel, dlaczego wzorem większości rówieśniczek nie uczestniczy w hucznej zabawie, ale czy jest szczęśliwa. To proste pytanie zburzyło fasadę udawanej nonszalancji i Rachel otworzyła się przed ciotką bardziej aniżeli przed własną matką. Ale nie powiedziała wszystkiego, tyle tylko, że Oliver nie znosi ograniczeń, a duma nie pozwoliła jej utknąć w domu.
– Mężczyźni lubią uchodzić za skomplikowanych. – Dot w oczywisty sposób wiedziała, co mówi. – Nie pozwól, żeby to wpłynęło na ciebie. Z psami jest inaczej, one kochają bezwarunkowo i prostolinijnie. Wystarczy spacer, miska z jedzeniem, legowisko… – Urwała, unosząc brew. – W sumie…
Wyglądała wówczas na młodszą o trzydzieści lat, a Rachel poczuła się jak nieopierzona nastolatka, a nie cyniczna karierowiczka z wielkiego miasta. Lecz nie miała odwagi zapytać. Val prosiła, żeby nie wypytywały cioci Dot, dlaczego jest sama. Nawyk okazał się silniejszy od ciekawości. Następnie poczęstowała Rachel whisky i kandyzowanymi owocami z Fortnum & Mason, po czym każda znów pogrążyła się we własnych myślach. Rachel zastanawiała się, skąd Dot wytrzasnęła te owoce i kruga, jakoś nie pasowały one do łzawego wizerunku ciotki z lubością odmalowywanego przez jej siostrę. Stanęła w progu, uderzona wspomnieniem tamtego wieczoru. Wyjechała wtedy zaraz z samego rana, żeby przygotować się na spotkanie z klientem, i żadna z nich nie nawiązała więcej do tamtego wspólnego sylwestra. Dalej wymieniały tylko zdawkowe życzenia na urodziny i święta, jak dotychczas. Od tamtej pory Rachel udzielała się jako ochotniczka w miejscowym schronisku dla bezdomnych, żeby zagrać na nosie Oliverowi. Zupełnie jakby go to obchodziło.

Lucy Dillon "Psy, Rachel i cała reszta"; Wydawnictwo: Prószyński; Tłumaczenie: Magdalena Moltzan-Małkowska; Format: 140 x 205 mm; Liczba stron: 384; Okładka: miękka; ISBN: 978-83-7648-508-9

KaHa

Kup książkę w Godi

Kup książkę w Albertusie

Tagi: Marley, Dobry pies, Jedenaście pazurów, Złapać życie za ogon, Nick Trout,

<< Powrót

Papierowy Ekran 2009

FB PL

Kejos

HaZu

PL zmiany