Streap-tease w PRLu - poczuj się, jak u Barei

kzarecka

2010-12-14

mariola_160Małgosia Gutowska-Adamczyk, która teraz ścięci triumfy "Cukiernią pod Amorem" (swoją drogą wydawca postarał się i na rynek trafił teraz ładny, świąteczny dwupak książek), nie spoczęła na laurach. Już w styczniu na księgarskie półki trafi "mieszanka klimatów z filmów Barei", czyli "Mariola, moje krople!". (Ktoś, kto lubi socjalizm przypomni sobie za co, a ten, kto nie lubi ucieszy się, że wiedział dlaczego - Krzysztof Daukszewicz). Jak powstawała książka, możecie dowiedzieć się od samej autorki, która napisała do was kilka słów. I jeszcze jedna informacja - wraz z papierową wersją powieści wyjdzie audiobook.


O książce - Autorka tym razem serwuje nam pełną humoru powieść obyczajową z akcją w prowincjonalnym teatrze przed stanem wojennym. Jest listopad 1981 roku. Działa tu i "Solidarność" i stary związek zawodowy. Bufetowa pędzi bimber i hoduje świnie na mięso. Aktorzy przygotowują równolegle antyrosyjski dramat i prokościelną "Pastorałkę". Na wieść, że teatr odwiedzi delegacja radziecka, dyrektor postanawia wystawić "Streap-tease", nie mając pojęcia, że w poważnej sztuce Mrożka nikt się nie rozbiera... Świetne dialogi i – wciąż aktualna linia podziałów w narodzie.

Małgorzata Gutowska-Adamczyk specjalnie dla czytelników PL: - Tekst powstawał w latach 1998-2000 jako scenariusz serialu telewizyjnego. Jedna ze stacji przymierzała się nawet do jego wyprodukowania, z czego jednak ostatecznie zrezygnowano. Przy okazji otrzymywania kolejnych odmów, miałam okazję przekonać się, jak temat PRL-u jest kontrowersyjny, a humorystyczne spojrzenie na tamte czasy nie znajduje w telewizyjnych decydentach zrozumienia. Scenariusz porastał więc pajęczyną, czekając na lepsze czasy, a ja postanowiłam dać szansę zaistnienia moim bohaterom w innej formie. Zabrałam się do przerabiania tekstu na powieść. W styczniu 2011 czytelnicy i słuchacze (równolegle powstał bowiem audiobook, "Mariolę" przeczytał mój mąż, Wojciech Adamczyk) będą mieli okazję poznać pracowników prowincjonalnego teatru, ich małe radości i wielkie troski. Mam nadzieję, że udało mi się choć w minimalnym stopniu oddać istniejące obok siebie śmieszność i grozę tamtych czasów, że, jak powiedział Krzysztof Daukszewicz: "Po przeczytaniu MARIOLA, MOJE KROPLE ktoś, kto lubił socjalizm przypomni sobie, za co, a ten kto nie lubił, ucieszy się, że wiedział dlaczego". Zapraszam do lektury i słuchania.

Fragment

Wszystko zaczęło się dokładnie w chwili, kiedy dyrektor Teatru Miejskiego poczuł przemożną potrzebę, ba! wręcz przymus, rozpięcia kolejnego guzika przy bluzce swej sekretarki Marioli. Na dworze szarzało nudne listopadowe popołudnie, było ciemnawo, leniwie siąpił deszcz ze śniegiem. Przez uszczelnione watą higieniczną okna gabinetu wionęło zimne tchnienie wiatru i Jan Zbytek pomyślał, że miło byłoby ogrzać zziębnięte dłonie na ciepłych piersiach dziewczyny. Czym prędzej odrzucił wieczne pióro, poderwał się z fotela i gnany tą przemożną potrzebą, wkroczył do sekretariatu. Mariola, zajęta żmudnym przepisywaniem planu pracy na maszynie, nie od razu zaprotestowała. Zbytek był już bardzo blisko celu, dzieliły go odeń zaledwie dwa malutkie guziczki, gdy do pomieszczenia wpadł znienacka reżyser Biegalski. Co prawda sekundę później cofnął się taktownie na korytarz, ale i tak było po sprawie: speszona Mariola zapinała już bluzkę, Zbytkowi zaś całkiem opadł entuzjazm, bo Biegalski zapewne stał na korytarzu, czekając aż go wezwą. Diabli nadali! Czego mógł chcieć za piętnaście pierwsza, w samym środku próby?!

Dyrektor zarzucił na obowiązkową lewą stronę swą piętnastocentymetrowej długości pożyczkę, która tymczasem frywolnie zwisła nad prawym uchem, Mariola przeczesała dłonią cokolwiek zmierzwioną grzywkę i służbiście zatopiła wzrok w papierach.

- No, co tam kolego? – Zbytek otworzył drzwi i chrząknął.

Zgodnie z przewidywaniami, Biegalski czekał w hallu, niecierpliwie przestępując z nogi na nogę, jakby mu się chciało siusiu.

- Bardzo przepraszam, ale... Było otwarte... – wyjąkał bezradnie.

- Sugeruje pan, że powinniśmy się zamykać, kiedy wspólnie z koleżanką Mariolką pracujemy?

- Nie, no skąd... – stropił się reżyser. Nie miał najmniejszego zamiaru przeszkadzać komukolwiek w pracy, ale sprawa była ważna, pilna, nagląca!

- Zaraz powstałyby jakieś niezdrowe podejrzenia – dyrektor westchnął ciężko, kontynuując przerwaną myśl.

- Albo plotki... – Mariola usłużnie uzupełniła jego uwagę, krzywiąc się przy tym wymownie i niedbałymi ruchami porządkując biurko.

- A my się tu, kolego Biegalski, nie mamy czego wstydzić!

Dyrektor wypiął dumnie pierś i wzorem Napoleona wsunął prawą dłoń za połę marynarki.

- Naturalnie... To ja może… Przyjdę później? – młody człowiek jakby naraz zrozumiał całą niezręczność sytuacji i zaczął się wycofywać.

Sprawa, nawet najpoważniejsza, musiała jednak poczekać.

- Cóż tak niecierpiącego zwłoki przygnało pana w środku próby? – Zbytek zainteresował się w końcu, choć ton jego głosu wskazywał na krańcowe zmęczenie pracą.

- W środku jakiej próby? – złośliwie odciął się Biegalski.

Ta młodzież! Żadnego wyczucia, żadnego szacunku dla starszych! Dyrektor westchnął przeciągle. To już nie to, co kiedyś, gdy człowiek terminował w zawodzie lata, nim ośmielił się odezwać do starszego kolegi inaczej niż "mistrzu", a wypita w bufecie teatralnym wódka bratała lepiej niż tysiąc ról…. Chociaż to się akurat tak bardzo nie zmieniło.

- Więc nie ma próby? – Zbytek mimo wszystko chciał wiedzieć, co dzieje się w podległej mu jednostce. Podniósł na Biegalskiego ciężkie powieki, gotów go ostatecznie wysłuchać.

- Jeżeli praca będzie wyglądała tak, jak do tej pory, to do premiery nigdy nie dojdzie!

Ta informacja zmartwiła nieco dyrektora. Żarty żartami, ale lubił, kiedy ustalony w pocie czoła całoroczny plan pracy domykał się zgrabnie premierą, która na dodatek okazywała się sukcesem. Artystycznym oczywiście, bo cóż znaczyło więcej od pochlebnej recenzji? Zwłaszcza w piśmie kulturalnym o zasięgu ogólnopolskim, takim chociażby Życiu Literackim, Kulturze czy Odrze. To byłoby godne zwieńczenie wieloletnich wysiłków. Ale, mimo podejmowanych raz po raz prób, takiej recenzji dyrektor wciąż jeszcze nie miał. Same śmieci w miejscowym szmatławcu. Bo przecież nie chodzi o to, że do teatru, zwożone autokarami z najodleglejszych zakątków Dolnego Śląska, walą tłumy, że czasem brakuje wręcz biletów. Frekwencja się nie liczy. Dyrektor nie dbał o pieniądze, jeśli ich brakowało, tak czy inaczej zawsze umiał wyżebrać w komitecie miejskim dodatkowe fundusze celowe. Chodziło o prestiż. Jeśli nie mógł być dyrektorem w Warszawie, to niech przynajmniej Warszawa przyjedzie do niego! A to dało się osiągnąć tylko po kilku entuzjastycznych, ogólnopolskich recenzjach. Stąd wziął się pomysł zatrudnienia w Teatrze Miejskim świeżej krwi, czyli Biegalskiego.

- Mariolko, kawy! – Zbytek rzucił sekretarce ponad głową reżysera i objąwszy go lewą ręką, poprowadził do swego gabinetu. – Drogi kolego, czemu się pan tak denerwuje? – mówił miękko. Wskazał mu fotel, a sam zajął miejsce za biurkiem. – Trzeba będzie, to przesuniemy premierę. Świat się nie kończy dwunastego grudnia – dorzucił jeszcze, ufając, że młody człowiek, za którym aż z Warszawy ciągnęła się fama nadziei polskiego teatru, da sobie jednak ostatecznie radę i wypuści przedstawienie o czasie.

- Jak mam się nie denerwować?! – zawodził płaczliwie Biegalski. – Od początku nie ma atmosfery pracy! Koledzy nawet tekstu nie znają!

- Nauczą się jeszcze. Zresztą po premierze też będą haftowali dialogi. Czy to jest powód do zmartwień? – uspokajał go Zbytek.

- Spóźniają się na próby!

- Kto?!

- Chociażby pańska żona.

Temat Pauliny, poruszony akurat teraz, w kontekście niedawnego zajścia, zmusił dyrektora do wzmocnienia ataku.

- Nie, no, trzeba ich zrozumieć! Stoją po wszystko w kolejkach. A wie pan, że ja panu zazdroszczę.

- Czego?

- Ten pański zapał do pracy, to takie młodzieńcze... Ale, drogi kolego, dajcie spokój, w końcu to nie Broadway.

KaHa

Kup książki autorki

Tagi: nie tylko o pisaniu Małgorzata Gutowska-Adamczyk, Cukiernia pod Amorem, 110 ulic, Gutowska-Adamczyk,

<< Powrót

Papierowy Ekran 2009

FB PL

Kejos

HaZu

PL zmiany