Tarantula – Thierry Jonquet

islojewska

2011-10-09

tarantula_160Pająk. Jad. Ofiara. Te trzy słowa to tytuły tej niewielkiej objętościowo książki, zapowiadające rodzaj obszaru fabularnego. To w nim autor umieszcza kilka postaci. Richard, Ève, Vincent, Alex i Vivianne to osoby, które połączyła niezwykle mocna i lepka sieć pajęcza. Nie można się z niej wyplątać. Jedynym wyjściem jest śmierć lub pozostanie we władzy tarantuli. Ale można też zawrzeć z nią pakt.




Ten znakomity psychothriller od pierwszego zdania roztacza również niewidzialną sieć wokół czytającego. Znany chirurg plastyk więzi w swojej ekskluzywnej willi idealnie piękną kobietę, zmusza ją do prostytucji ze starszymi mężczyznami, na co sam patrzy przez weneckie lustro. Nazywa i traktuje ją jak szmatę. O co chodzi? O tak wyrafinowaną perwersję, której nie wyobrażał sobie nawet sam mistrz sado-maso markiz de Sade? Ale, jak się okazuje, nie jest to jedyna niewiadoma. Nieodgadnione zachowanie Richarda prowadzi nas swymi tajnymi ścieżkami po domenie jego tajemnic. Jedna z nich prowadzi do kliniki psychiatrycznej z Vivianne w środku. Pojawia się też Alex ukrywający się przed policją. Jest i ukrywający się pod narracją wyodrębnioną z tekstu kursywą schwytany nocą Vincent. Richard, którego wiezień nazywa w myślach Tarantulą, powoli tka wokół niego swą sieć. Czy tylko sam Tarantula? A może wcześniej splot wydarzeń zaczął tkać tę pajęczynę? Co łączy te wszystkie osoby? Co się za nimi kryje? Jaka była ich przeszłość?

Thierry Jonquet wszystkich bohaterów jak na smyczy prowadzi do punktu czasowego i miejsca, w którym się znaleźli. Tutaj jest początek ich tragedii, tu narodził się ból, rozpacz, bezsilność, a potem chęć zemsty i wreszcie nienawiść. Tarantula – Richard przekonuje nas, jaka potrafi być mocna, jak bardzo bezwzględna; jaką jest siłą napędową i niszczycielską. Kiedy jednak dojdzie do swego końca i odejdzie, pojawi się koniec powieści. Niewiarygodnie zaskakujący i kompletnie szokujący.

Trzeba podkreślić perfekcyjny warsztat literacki pisarza, który na blisko stu pięćdziesięciu stronach stworzył bardzo wiarygodnie brzmiąca opowieść. Każda kolejna fraza wprowadza w coraz głębsze napięcie. Ale tak się dzieje tylko wtedy, gdy posiada się niezwykły literacki talent. Jonquet to wirtuoz słowa i kompozycji. Zrezygnował z wątków pobocznych, a główną oś fabuły precyzyjnie prowadzi do wielkiego finału. Powieść pulsuje zagadkami, a przede wszystkim konsekwencją przeprowadzanej zemsty.

Thierry Jonquet tak komponuje powieść, że uwaga czytelnika skupia się głównie na postaciach. Transportuje z ich wnętrza każdą myśl, refleksję, przeżycie, emocje. Taki zabieg literacki sprawia, że czytelnik, który w pewnym momencie nie chce mieć z nimi nic wspólnego, identyfikuje się z ich fizycznym, a głównie z duchowym bólem. Eksponuje ciemne strony ludzkich charakterów, którym nienawiść pozwala się rozwijać, a nawet je karmi.

Trudno tu nawet powiedzieć, kim jest narrator. Nie ma ani pierwszej osoby, ani trzeciej. A nieznany narrator mówi używając bardzo osobistego zwrotu – ty. Opowiada czytelnikowi to, co właśnie przeżywa. Ta metoda sprawia, że narrator, wyodrębniony wspomnianą wyżej kursywą, prezentuje się bardzo wyraziście.

I język. Podzielony. I budowa zdań, jakże odrębna w tych zróżnicowanych partiach narracyjnych. Opowieść Vincenta tworzą zdania wielokrotnie złożone, nasycone bólem rozpaczą, skrajnymi emocjami. Partie relacjonujące przebieg wydarzeń to konstrukcje zdaniowe krótkie, informacyjne, zimne, bezosobowe. Relacjonujące przebieg zdarzeń, opisujące sytuacje.

I jeszcze jedno. Thierry Jonquet, ceniony we Francji autor kryminałów z akcentem politycznym, "Tarantulę" napisał w roku 1984. Była to jedna z najwcześniejszych jego powieści. I dopiero po dwudziestu latach została przełożona na język angielski i transportowana do krajów anglosaskich, w których zrobiła oszałamiającą karierę. Do USA dotarła w roku 2005. Do nas w tym dzięki wydawnictwu Prószyński i S-ka oraz pracy tłumacza Tadeusza Markowskiego. A że stało się to poraz pierwszy dopiero trzy lata temu (teraz mamy drugie wydanie; z okładką filmową)? Myślę, że to nie ma aż takiego znaczenia. Bo tylko to, że książką zainteresował się sam Pedro Almodóvar, sprawiło, iż pojawiła się w tysiącach księgarń na świecie. I dobrze, że tak się stało. Bo dzięki temu poznaliśmy talent tego wielkiego francuskiego, nieżyjącego już pisarza. A to, że z okładki spogląda na nas przystojny Tarantula, czyli Richard Lafargue i spoglądamy w oczy pięknej Ève, ubraną w skórę, w której żyje, niech nie wprowadza nas w błąd. Film Almodóvara opowiada zupełnie inną historię, a "Tarantula" była dla niego tylko źródłem inspiracji. Bo jak powiedział reżyser, ciekawie byłoby przeżyć swój czas na ziemi w skórze mężczyzny i kobiety…

Thierry Jonquet "Tarantula; Wydawnictwo: Prószyński; Tłumaczenie: Tadeusz Markowski; Format: 185 x 125 mm; Liczba stron:142; Okładka: miękka; ISBN: 978-83-7648-905-6

Ilona Słojewska

Tagi: tarantula, film, Almodowar, ekranizacja, thriller,

<< Powrót

Papierowy Ekran 2009

FB PL

Kejos

HaZu

PL zmiany