"Tak, jak entomolog łapie i preparuje owady, tak ja poluję na słowa i podejmuję próbę spreparowania ich znaczenia" - wywiad z Natalią Wiśniewską

islojewska

2011-11-28

natalia_wisniewska_2010_kam_ham_10_160Mówi się, że ludzie Europy mają zegary, a ludzie Afryki – czas. Toniemy w opisach, fraktalach myśli. Gubimy się we współczesnym świecie i w sobie. Jakie systemy wartości budują człowieka? Zastanawiałam się, na ile są prawdziwe, na ile się wykluczają, przekształcają jedna w drugą... Natalia Wiśniewska zajmuje się instalacją, obiektem, perfomance, litografią, malarstwem. A fascynuje? Słowem. Jak każdy z nas, a jednocześnie zupełnie inaczej.



Ilona Słojewska: - Uważa Pani, że język rzeczywiście jest najbogatszym systemem informacyjnym, jaki człowiek ma do swojej dyspozycji?

Natalia Wiśniewska: - Uświadomiłam sobie niedawno, że najbardziej potencjalną wyobrażeniowo przestrzenią jest właśnie język. Podczas studiów czułam się malarką. Kolor, farba bardzo działały na moje emocje; fascynowało mnie jak organizują przestrzeń. Po różnych doświadczeniach w obszarze fotografii, grafiki, malarstwa, doszłam do wniosku, że tradycyjne metody sztuki już mi nie wystarczają. Chciałam nawiązać bliższy kontakt z odbiorcą i zrozumiałam, że brakuje mi interakcji, że to, co robię jest hermetyczne. I tak, wszystkie moje dotychczasowe doświadczenia skierowały mnie w stronę ruchu, akcji, performensu. Poszukiwanie głębokiego sensu kierowało mnie w stronę słowa, dialogu. I odkryłam, że warstwa znaczeniowa tych form ma niewyczerpany potencjał.

A zatem słowo, w popularnym rozumieniu, to nie tylko ciąg liter w alfabecie?

Słowo nie tyle stanowi dla mnie zamknięty obiekt, ile przede wszystkim jest ruchem. Jest formą zmienną, o płynnym znaczeniu - w zależności od dialogu, od rozmówcy. Słowo jest dla mnie przede wszystkim materią plastyczną. Antropologia strukturalna, czy semiologia jako dyscypliny nauki zafascynowały mnie. Wchodząc w nie, pomyślałam sobie, jaka jest tu przestrzeń, ile jest tu ukrytych znaczeń i form. I nasunęły się pytania. - Czym jest język? Słowo? To nie jest tylko forma pisana, lecz i mówiona. To jest również i gest, bo w języku ciała kryje się tak wiele intencji.

Jak udało się w tej ogromnej przestrzeni odkryć słowo "czasem"?

Na pomysł projektu "Czasem" wpadłam podczas jazdy pociągiem. Bardzo lubię podróże, zwłaszcza, kiedy są długie. Podczas jednej z nich czytałam ciekawy tekst o plemionach, który bardzo mnie poruszył. Zastanawiałam się, czy jest gdzieś takie miejsce na Ziemi, do którego nie doszła cywilizacja. Czy istnieje w nas, ludziach, wychowanych na różnych obszarach i kulturach, jakaś nienaruszona część; jakieś nietknięte terytorium, które w sposób prawdziwy mówi o nas samych. Mówi się, że ludzie Europy mają zegary, a ludzie Afryki – czas. Toniemy w opisach, fraktalach myśli. Gubimy się we współczesnym świecie i w sobie. Jakie systemy wartości budują człowieka? Zastanawiałam się, na ile są prawdziwe, na ile się wykluczają, przekształcają jedna w drugą, jakaś zmiana/zamiana, cyrkulacja? System biologiczny, a system matematyczny?

natalia_wisniewska_czasem_2009_1_420

Czy czasem nie jest to również i zabawa ze słowem?

Tytuł instalacji "Czasem" to jak najbardziej zabawa ze słowem! Co nazywamy "czasem", a co zdarza się tylko "czasem", czyli na chwilę. Rytm czasu to nie obcy twór towarzyszący nam w ciągu życia, który nas "goni", przed którym uciekamy - to my jesteśmy "czasem", ale tylko "czasem" jesteśmy tego świadomi. Tytułowe słowo przybiera formę gry pomiędzy mną a odbiorcą, pomiędzy mną a rzeczywistością. Wybrałam zegar, o którym trudno powiedzieć, że jest zwykłym przedmiotem. To instalacja, w której wykorzystuję mechanizmy zegarów wahadłowych. Pięć zegarowych obiektów różni się od siebie budową cyferblatów, nazwanych przeze mnie "pojęcioblatami". W miejscu cyfr i liczb wstawiam słowa. Wartości i przeciwwartości wpisane jedna po drugiej, konsekwentnie mówią o następstwach ludzkich wyborów.

Co było kryterium takiego usystematyzowania? Idąc od pozycji godziny 12:00, umieszcza Pani kolejno następujące słowa: odpowiedzialność współczucie, mądrość, odwaga, wolność, pokora, prawda, wyrozumiałość, zaufanie, zdrada, mściwość, przebaczenie. Pomiędzy "zdradą" a "mściwością" znajdują się - zazdrość – zaborczość - agresja – podłość. Z kolei "mściwość" prowadzi do "przebaczenia", a przejście pomiędzy nimi konstruują słowa – duma - żal - wątpliwość –skrucha.

Każdy z tych zegarów jest jedną twarzą, jednym człowiekiem, jedną postawą, w której określona wartość przechodzi w kolejną wciąż się zmieniając. Usunęłam wskazówki, by każdy sam wyznaczał kierunki i cele. Często jestem pytana podczas wystaw, czy tarcze zegarów obracają się. Nie, one się nie obracają, ponieważ pojęcia i wartości są dla mnie stałe, a to my nadajemy im ruch i znaczenie. Wartości dobierałam z doświadczenia, z obserwacji i intuicyjnie. W niektórych zegarach celowo powtarzam określoną wartość, by wzmocnić jej znaczenie i wyznaczyć obszar jej trwania.

natalia_wisniewska_kam_ham_2010_11.jpg_22_420

Nietrudno oprzeć się wrażeniu, że projekt ten został wykonany bardzo precyzyjnie.

Proces tworzenia jest dla mnie bardzo ważny, jak i wszystko, co jest z nim związane. "Czasem" budowałam z prawdziwie zegarmistrzowską precyzją. Często czuję się tak, jakby projekt wykorzystywał mnie do tego, by powstał. Jest to super uczucie. Wtedy uświadamiam sobie, że To jest właściwy kierunek mojej pracy! Sztuka jest dla mnie wyznacznikiem badania wartości i funkcjonowania między człowiekiem a człowiekiem. Nie mogłabym bez niej żyć. Zapominam się w niej i odnajduję. To jest mój zegar, moje wahadło odmierzające mój czas.

Porównanie stylu Pani życia do słowa, które samo w sobie jest indywidualne, a jednocześnie funkcjonuje z innymi tworząc zdanie, jest błędem, czy też nie?

Potrzebuję samotności, ale nie mogłabym żyć bez drugiego człowieka. Nie mogłabym egzystować bez kłótni, bez miłości, kochania. Czym zatem jest samo słowo? Na czym polega jego funkcja? Bo dla mnie ważne jest, żeby sztuka tak, jak słowo, miała swoją funkcję. Powinna być używana, powinna być „myślana”, odczuwana. Naturalnie nie w takiej formie jak rękawiczka, która w gruncie rzeczy izoluje nas od rzeczywistości i nie pozwala jej poczuć. Otóż, moja przestrzeń języka, słowa jest ruchoma, ale w gruncie rzeczy stała. Tę myśl wykreowałam w pracy dyplomowej. - Czy cokolwiek ma stałe znaczenie? Bo gdy nabijemy słowo na entomologiczną szpilkę, czyli uśmiercimy je i potraktujemy jako trofeum, to czy ono nadal oznacza to samo? A może umiera jako słowo a istnieje jako czyste znaczenie? Jeśli tak, to o jakie znaczenie chodzi? Każde znaczenie buduje się zawsze w relacji.

Co Pani uświadomiły te pytania?

Pytania mnie inspirują. Moim działaniem, moją sztuką, staram się nie dawać odpowiedzi i nie próbuję odpowiadać, a prowokuję do zadawania pytań – sobie i innym. Bo dobre pytanie jest trudno zadać i jeszcze trudniej odpowiedzieć. Słowem - dobra sztuka to dobre pytanie, to umiejętność zadania dobrego pytania. Stworzenia niebanalnej zagadki, na którą odpowiedź jest często najprostsza, lecz najprostsze jest najtrudniejsze. Zastanawia mnie ten fenomen, jakim jest budowa znaczeń w języku; znaczeń i znaku, jaki może stanowić samo słowo. Andrzej Dłużniewski bada związki między sensem słów a ich rodzajem gramatycznym w różnych językach. Do swych badań wprowadza kolor jako czynnik symbolizujący i porządkujący. Artysta buduje też obrazy rodzaju męskiego, żeńskiego i nijakiego. Julia Kristeva, autorka książki "Czarne słońce", uważa, że język powstał dla męskich interesów. Wpływ na moją działalność artystyczną miała również Judith Butler nazywająca płeć "performatywem", "czynem", która twierdzi, że "wywołujący melancholię podział wewnątrz "ja" prowadzi zarazem do reprezentacji, a stąd do performansu".

natalia_wisniewska_kam_ham_2010_12_420

A zatem dyptyk Obraz/Obraza wyrósł z tych fascynacji?

Słowo Obraz jest rodzaju męskiego, Obraza – żeńskiego. I tu jest pewna gra słowna. On i Ona. Obraz to wizerunek, ikona, punkt odniesienia. Niewzruszony, trwały, majestatyczny, idealny. Obraza to naruszenie, wykroczenie przeciw czemuś, obrażenie. Samo słowo "obraza" funkcjonuje w dwóch podstawowych, ściśle ze sobą związanych znaczeniach: jako akcja i jako reakcja, jako czyn i jako jego skutek psychologiczny. Słowo obraza operuje również w takich zwrotach jak obraza majestatu, moralności, dobrych obyczajów czy uczuć religijnych. Wówczas słowo to znaczy - "naruszyć coś", "wykroczyć przeciw czemuś". Nie jest tu wprost obrażany człowiek, ale rzecz, symbol, zasada, czy uczucie.

Dlaczego uruchomiła Pani dualizm On/Ona?

Dyptyk ten był procesem długotrwałego nawarstwiania się na "Obrazie" (jej) warstw płócien, kleju, gruntu, farb. Na Nim było tyle samo warstw, ile na Niej, tyle że On jest jednorodny, zamknięty. Jest obiektem skupionym. Z kolei Ona jest gęstą, nagromadzoną, wielopoziomową strukturą. W tej pracy istotnym elementem był dla mnie czyn. Jak wspomniałam, potrzebowałam interakcji, więc uruchamiałam ten dyptyk poprzez performance. Obraz i Obrazę ustawiłam naprzeciwko siebie, następnie stojąc między nimi, odwrócona tyłem do Obrazu, obdzierałam Obrazę z warstw, jedna po drugiej. To był proces, który bolał. Powstawał przez pół roku, więc jej wszystkie spodnie warstwy były ze sobą mocno zespolone i mnie raniły. Obraz i Obraza miały format wielkości drzwi. To był mój pierwszy performance i nie zdawałam sobie sprawy, że akt publiczny, w którym używam swojej myśli, idei, który publicznie uruchamiam, będzie wymagał ode mnie takiej siły fizycznej i psychicznej. Identyfikowałam się z Obrazą i razem z nią "wyłuskiwałam się" z kolejnych warstw. "Obraz" jako obserwator akcji pozostawał niewzruszony. "Obraza" była obdzierana, stała ze mną twarzą w twarz. Byłam przekonana, że zerwałam z niej wszystkie warstwy, ale pozostała jeszcze jedna, której po prostu nie zauważyłam. Przypadek? Nie została/zostałam więc obnażona do końca.

nataliawiniewskaobrazobraza20105_420

A potem rozpoczęło się polowanie na słowa?

Od dyptyku przeszłam w sferę polowania na znaczenie słów. Interesowały mnie coraz głębsze zagadnienia. Słowo jest najprostszym modułem skojarzeń. Jego magia tkwi w zdolności wywoływania obrazów. Istnieje wiele słów, które każdy rozumie inaczej lub w sobie bliski sposób. Język jest dla mnie energią generowaną przez człowieka, dzięki której każdy proces jest zjawiskiem myślowym i fizycznym. Według amerykańskiego antropologa i językoznawcy Franza Boasa komunikowanie stanowi rdzeń kultury i właściwie samego życia. Język, twierdził, jest czymś więcej niż tylko środkiem wyrażania myśli. W gruncie rzeczy stanowi on główny czynnik kształtujący myślenie. Czytałam konkretnych poetów i uświadomiłam sobie, że jest to tak wielowymiarowa przestrzeń, że chyba będzie można ją badać do końca życia. I wtedy pojawiła się we mnie wizja dziwnego miejsca. Miejsca skupienia, w którym badam znaczenie słów. Wyobraziłam je sobie jako specyficzne laboratorium, które nawiasem mówiąc, jest w każdym z nas.

Idealne miejsce do badania żywej i zmiennej materii języka.

Tak, jak entomolog łapie i preparuje owady, tak ja poluję na słowa i podejmuję próbę spreparowania ich znaczenia. Każde pojęcie traktuję jak żywy organizm - indywidualny okaz. Zapożyczając z entomologii formę przechowywania owadów w szklanych gablotach, stworzyłam własny niepowtarzalny zbiór okazów, którymi są słowa.

dscn4042_420

Skąd pochodziły?

Z codziennego życia. Są to słowa zapożyczone, te które cytowałam, które zostały mi podarowane podczas rozmowy, słowa, które mnie poruszyły. Które utkwiły we mnie gdzieś głęboko, podkreślały znaczenie spotkania, innego niż ja człowieka. Traktuję je jako materiał plastyczny. Produkowałam je. To był odruch bezwarunkowy. Zbierałam je wypisując na różnych świstkach, w notesach, na rękach, następnie przekładałam na kamień. Wszystkie eksponowane w gablotach słowa - okazy są odbite z kamienia. Druk litograficzny oprócz tego, że jest nośnikiem idei i znaczeń, spełnia jeszcze jedną, bardzo ważną funkcję: jest medium pamięci. Twórcą tej techniki był Alois Senefelder, artysta porównywany do twórcy druku Johanessa Gutenberga, który promując przy jej pomocy własne teksty jednocześnie przyczynił się do rozwoju cywilizacji obrazkowej. Praca nosi tytuł KAM HAM, są to dwie sylaby z czasów epoki kamiennej, tworzących wyraz lub rdzeń wyrazu oznaczającego kamień. W opinii psychologów języka czy semiologów prawdziwy skarb ludzkiej mowy.

A jakie kryterium stosowała Pani podczas ich grupowania w gablotach?

Każda gablota jest dla mnie jak obraz. I tą interpretacją wracam do malarstwa. Każdy z nas, gdy usłyszy wypowiedzianą nazwę, wyobraża sobie inny desygnat. Wobec tego interesuje mnie, gdzie leży jego znaczenie i zależy mi na znalezieniu ogniskowej. Kiedy spojrzymy na gablotę ze słowami, to mimo że tworzy uniwersalny obraz, każdy widzi w niej coś innego, bo pojęcia w gablotach stanowią części składowe całości. Jedne z wybranych przez mnie słów są małe, niezauważalne, prawie niedodrukowane. Inne są tłuste, wielkie i intensywne. A zatem, pomiędzy nimi zachodzi określona relacja, gra w wymiarze graficznym. Gabloty podczas wystaw „nawiązują” dialog z oglądającą je osobą. Określone obszary słowne przyciągają uwagę, i o to mi, jako artystce, chodzi.

Co daje kolekcjonowanie słów?

Ideą kolekcjonowania słownych okazów jest przede wszystkim wymiana i dialog. Badam żywe organizmy słowne na żywych organizmach ludzkich, posługujących się danym językiem, zarówno polskim jak i obcym, we wszystkich, także potocznych, użytkowych formach.

Sztuka zamiast religii?

Nie jestem osobą jednoznacznie określoną religijnie. W każdej religii jest coś bliskiego mojemu odczuwaniu, na przykład tybetańskie pojęcie bardo. Najbliższy wydaje mi się buddyzm, który nie narzuca się, pozostaje w zgodzie z człowiekiem, jest obecny w życiu codziennym. Nosi znamiona natury. Jest to jeden z wielu czynników, który wyzwala we mnie szacunek. Niekoniecznie jednak muszę się z buddyzmem identyfikować. W moim życiu i w sztuce istotną myśl odgrywa intuicja. Traktuje ją jako pozostałość zwierzęcego myśliwskiego instynktu w nas. Intuicja jest formą jakiegoś archaizmu w nas, takim odległym, ale silnym ogniwem spajającym nas z naturą, której jesteśmy częścią. Wierzę w to, że zaufanie intuicji jest pozwoleniem na działanie większej powierzchni naszego mózgu. To jakby taka antenka, która wysyła i odbiera sygnały od innych "żywych odbiorników".

natalia_wisniewska_2010_kam_ham_10_420Słowo nie jest rekwizytem, więc warto jemu zaufać, warto na nie polować?

Słowo jest jedynie momentem wyboru, akcentem nas w teraźniejszości. Polowanie jest metaforą, chodzi mi o moment świadomego wybierania/bycia w akcie słownym, w życiu codziennym – wobec drugiego człowieka. Słowom się nie ufa, ufa się sobie lub innym. Słowo jest gestem, darem - to od nas zależy, o jakim potencjale. Jest wiele dróg dochodzenia do prawdy, ważnych sensów, celów. Nie chcę nikomu narzucać swojej. Chcę tylko powiedzieć, że ta jest dla wszystkich dostępna. Nie trzeba być znawcą sztuki czy literatury, bo wszyscy poruszamy się po płaszczyźnie języka. Wymiar słów to wymiar obecności, o której zapominamy albo lekceważymy, bo jest czymś codziennym i już niezauważalnym. Słowo jest czymś więcej niż ubranie, które nas prezentuje, przylega do nas, tuszuje i zniekształca. Jest wartością czasoprzestrzenną. Można używać prostych słów, wręcz kolokwialnych, ale trzeba być w tym prawdziwym. Jak już wcześniej wspominałam, każdy z nas tworzy pewien zbiór: pojęć, wartości, gestów, zachowań – specyficzną kolekcję/pamięć, a słowa są przekaźnikami jak u Lema, który w książce "Golem XIV" napisał "Sensem przekaźnika jest przekaz. Sensem przekazu jest przekaźnik".

Dziękuję za rozmowę.

Tagi: performance, wystawa, słowo, wywiad,

<< Powrót

Papierowy Ekran 2009

FB PL

Kejos

HaZu

PL zmiany