Młodzi Eksperci Oceniają - Findus

kzarecka

2007-05-31

findus

Młodych Ekspertów zainaugurowałam jeszcze w Portalu Księgarskim. Dziś kolejna odsłona. I już tutaj, w Przystani Literackiej. Każda kolejna również będzie żyć swoim życiem na tej stronie. Pływać po tym morzu. Zawijać do tej przystani. Cóż mogę rzec więcej? Zapraszam. Poniżej recenzja książki wydanej przez Media Rodzina - "Kiedy mały Findus się zgubił". Autorami są dzieci, nasi Młodzi Eksperci, z Zespołu Żłobkowo-Przedszkolnego nr 3 im. Kardynała Joachima Meisnera we Wrocławiu. A ja? Ja ich jedynie wysłuchałam, skleiłam tych kilka zdań. Uśmiałam się przy tym po pachy i z zazdrością patrzyłam na ich wybitne spostrzeżenia.

1

"Kiedy mały Findus się zgubił" to pierwsza z czterech książek szwedzkiego pisarza Svena Nordqvista. Twarda okładka, piękne ilustracje podkreślające każdy szczegół. Ekspertom przypadła do gustu. Co to jest to wielkie na okładce? – zapytał na dzień dobry Szymon. Borsuk! – krzyknęła obeznana w świecie fauny Wiktoria. Rzeczywiście borsuk? Być może. Wydaje się to prostą sprawą, ale jak przeczytacie poniżej, nie wszystkie obrazki w tej książce są tak łatwe do odgadnięcia.

2

Zaczęło się czytanie. W małej wiosce żyje sobie Pettson – samotny staruszek. Pewnego dnia dostaje w prezencie od sąsiadki kotka – znającego ludzką mowę Findusa. A dlaczego pani nie pokazuje obrazka? – pyta Michał. I natychmiast dostaje upragnioną odpowiedź: - Bo nie przeczytałam do końca strony. Michał nie odpuszca: - Ale jak pani doczyta, to go pokaże? Nauczycielka doczytała, ilustrację pokazała, dzieci chórem doceniały widok: - Jaaaaakie ogromne! Staruszek opiekował się kociakiem. Karmił, rozwiązywał z nim krzyżówki, czytał mu bajki. Nawet zaproponował kawę. Kotki nie piją kawy, tylko mleko! – oburza się dziewczynka siedząca tuż przy nauczycielce, czyli mała Ala. Ala to wie, dzieci to wiedzą, pani Kasia to wie, ja to wiem, a szwedzki pisarz nie.

3

Od czasu, kiedy u Pettsona pojawił się Findus, dom nie był już pusty. Staruszek w końcu miał z kim rozmawiać. I się bawić. Choć zabawy nie od samego początku były takie bezpieczne. Kot go ugryzł i mu teraz leci krew! – słychać krzyk. Lekko go ugryzł. W paluszek – próbuje wyjaśnić pani Kasia. Krzyk zadziałał jednak na niektórych niezwykle porywczo. Norbercik zaczyna robić, co chce. Owszem, bajka fajna, ale ile można siedzieć w miejscu? Kręci się to w jedną, to w drugą stronę. Nauczycielka postanawia wyprowadzić go do grupy żłobkowej – taka kara. Gdy tylko zamykają się za nią drzwi, przeprowadzany jest na mnie szturm. Słyszę tysiące zdań: "Proszę pani on mnie bije!", "Proszę pani, a ja w domu mam pająki!”, "A mój tato ma super fajny samochód", "Nie dostałem prezentów od Mikołaja" (I dopiero teraz o tym mówisz? – to moja pierwsza myśl; w końcu już jest nawet dawno po świętach wielkanocnych).

5

Pani wraca. Dzieci natychmiast biegną na dywan. Czytamy dalej. Findus... gdzieś się zapodział. Pewnie bober go zabrał! – rzuca podejrzenia Wiktor (chyba nie muszę dodawać, że chodziło o bobra?). Pettson zaczyna go szukać. Kociaka nie ma jednak nigdzie w domu. Nagle, patrząc na jedną ze stron, Michał krzyczy: - Tam są zabite kury! Nauczycielka: - Nie są zabite. Śpią. Magda podpowiada inne rozwiązanie zagadki: - Albo źle się czują. Moim zdaniem Michał miał rację. Nigdy nie widziałam tak specyficznie śpiących kur (wyprostowanymi nóżkami do góry).

Historia ciągnie się dalej. Okazuje się, że Findus siedzi w pudełku. Pomagają mu mukle. Co to takiego? Nie mam zielonego pojęcia. Wyobraźnia Szweda nie zna granic. Dzieci miały własne typu: 1. kangurki, 2. psy, 3. myszki, 4. mój faworyt (ze względu na pomysłowość Eksperta, nie wygląd stworka) – bakterie. Jak to zwykle w bajkach bywa Pettson przy pomocy mukli w końcu Findusa znajduje. Wszystko wraca na dobry tor. I żyli długo i szczęśliwie – aż chce się dodać.

6 Ta książka ma wiele ciepła, dużo troski, dużo tolerancji, dużo zrozumienia. Polecałabym ją jednak dzieciom przynajmniej w wieku pięciu lat. Dla młodszych jest za długa. Jest za dużo opisów i dygresji – powiedziała na koniec nauczycielka, Katarzyna Błaszczyk. A czy można jeszcze coś zarzucić publikacji Nordqvista? Mnie zdziwiły dwa wyrażenia. Pierwsze – Pettson jest kawalerem. Gdy sąsiadka tłumaczy mu, że powinien się ożenić, bo wtedy nie byłby sam, ten odpowiada: "Baba to by było za dużo". I nie przemawia przeze mnie jakiś feminizm. To po prostu niestosowne zdanie w książce przeznaczonej dla młodych czytelników. Drugie – staruszek szuka kociaka po całym domu i nagle wszystkie kury naraz zaczynają zaśmiewać się i gdakać: "Pettson nie miał spodni!". To jedyne zarzuty. No i jeszcze te nieszczęsne "śpiące" kury...

KaHa i Młodzi Eksperci

Tagi: Młodzi Eksperci, Findus, recenzja, Joachim Meisner, Sven Nordqvist, Pettson, książka, książka dla dzieci, kury,

<< Powrót

Papierowy Ekran 2009

FB PL

Kejos

HaZu

PL zmiany