Co to za miłość?

mgierszewski

2007-12-04



gierszewski_1601. Są książki, których nie da się przełożyć na obrazy. Są książki, wobec których kino jest bezsilne. Są książki należące do kanonu Wielkiej Literatury Światowej, których adaptacje nie zostają automatycznie wliczone do kanonu Wielkiej Kinematografii Światowej. Są książki, które na dużym ekranie tracą cała swoją magię. Gdybym miał, tak na szybko z głowy, wymienić jeden film, będący adaptacją, który jest równie dobry co książka, to powiedziałbym...





... "Żywot Mateusza" w reżyserii zmarłego w tym roku Witolda Leszczyńskiego, ze świetną rolą Franciszka Pieczki jako Matisa. Film ten z roku 1967 jest adaptacją powieści "Ptaki" norweskiego pisarza Tarjei Vesaasa. W tej kategorii filmów, tj. adaptacji, nie pomyślałbym nawet przez chwilę o filmie "Miłość w czasach zarazy" w reżyserii Mike’a Newella.

2. Nie chciałem iść do kina na ten film, jednak dałem się namówić. Ona nie czytała książki i chciała chociaż film zobaczyć. Z góry nie spodziewałem się po nim nic dobrego. Co prawda książkę Márqueza czytałem dawno temu, jednak dość wyraźnie pamiętałem zarówno fabułę, jak i niezwykły klimat tej powieści. Pamiętam, przeczytałem ją tylko dlatego, że Jerzy Pilch kilka lat temu w jednym ze swoich felietonów w "Tygodniku Powszechnym", napisał o niej, iż jest to arcydzieło. Dałem się przekonać Pilchowi, który nie był wtedy jeszcze znanym i uznanym polskim prozaikiem. Dziś nie żałuję, że dałem się namówić na przeczytanie "Miłości w czasach zarazy" i tak – jest to arcydzieło Literatury Światowej. Od wczoraj żałuję, że dałem się namówić na obejrzenie "Miłości w czasach zarazy", bo jest to knot, jakich mało, Kinematografii
Światowej.

3. Książka jest dość długa, liczy sobie 504 stron (Wydawnictwo MUZA SA, seria SALSA, Warszawa 2007). Film również jest długi, bo trwa 138 minut. Różnica polega jednak na tym, że książkę czytałem z zapartym tchem i z wypiekami na twarzy. Utożsamiałem się z Florentinem Arizą, razem z nim cierpiałem, płakałem, pisałem listy i sypiałem z setkami kobiet. A film oglądałem z wielkim znużeniem. Pierwsza połowa filmu jest tak nudna i blada, że gdyby nie duży kubełek popkornu, to pewnie bym zasnął. Nie potrafiłem znieść pierwszoplanowych papierowych postaci ani Florentina Arizy, ani Ferminy Daza. Irytowało mnie prawie wszystko, co pojawiało się na ekranie: krajobrazy Ameryki Łacińskiej, dziewiętnastowieczne stroje aktorów, kolonialna zabudowa miasteczka, papuga chodząca po drzewie i wygadująca jakieś bzdury, gra aktorów (Dlaczego, do cholery, oni mówią po angielsku, a nie po hiszpańsku? – zapytałem tak głośno, że pani siedząca przed nami, odwróciła się i z przyłożonym palcem do ust, syknęła: - Ciiiiiiii.), piosenki Shakiry (nigdy nie należałem do jej fanów; zawsze uważałem, że może i jest ładna, ale śpiewać to ona nie potrafi). Druga połowa filmu jest lepsza, ale nie wiem, czy czasem nie dlatego, że pozbyłem się już wszelkich złudzeń na Wielkie Kino. Chociaż końcówka powtórnie jest przykra, dlaczego ucharakteryzowano aktorów, zamiast zastąpić ich innymi – starymi. Przecież oni się zestarzeli, więc dlaczego reżyser udaje i każe grać tym samym aktorom?

4. Newell, mogę się mylić, nie przeczytał chyba żadnej z książek Márqueza, ponieważ zrobił z niego autora nudnego romansidła. Nie dość, że nudnego, to jeszcze banalnego i przewidywalnego. Zamiast wielkiego filmu, nakręconego według prozy największego żyjącego prozaika Ameryki Łacińskiej, kolumbijskiego laureata literackiej nagrody Nobla, wyszło coś na kształt ckliwego harlequina. Może reżyser lepiej by zrobił, gdyby zamiast nakręcić film fabularny (melodramat!), zdecydował się na niekończący się brazylijsko-kolumbijski serial telewizyjny, rozwlekłą telenowelę. Wieczny serial o nieśmiertelnej miłości, która rozkwitła między młodymi ludźmi, mimo szalejącej wokół zabójczej cholery i szalejącego poganiacza mułów.

5. Po obejrzeniu tego filmu, aż wstyd mi się przyznawać publicznie, w towarzystwie pań i panów, że czytałem książkę Gabriela Garcíi
Márqueza. I to nie jedną książkę…


Maciej Gierszewski



Fot. Banaszak & Krzyk

Tagi: miłość w czasach zarazy, gabriel garcia marquez, książka, film, mike nowell, jerzy pilch, tygodnik powszechny,

<< Powrót

Papierowy Ekran 2009

FB PL

Kejos

HaZu

PL zmiany