Czuję. Zawrót głowy - W.G. Sebald

aostaszewska

2010-03-29

czuje_160Mam pewien problem. Ni jak nie wiem, jak zabrać się do recenzji książki W. G. Sebalda zatytułowanej "Czuję. Zawrót głowy". Już sam tytuł sprawia, że rzeczywiście odczuwam delikatny zawrót głowy, bo książka czeka, a recenzji, ba!, nawet pomysłu, nadal nie ma. Mnóstwo myśli wszelakich i żadnego konkretu. Żadnego konkretnego zdania, od którego mogłabym rozpocząć opowieść o wciąż jeszcze pachnącej farbą drukarską książce Sebalda.




Czytanie jej, rozłożone na szereg nierównych rat, przynosiło za każdym razem wrażenie współdzielenia z autorem tej szczególnej więzi, "niemej solidarności", jaką można dzielić z kimś, kto na co dzień doświadcza świadomości przemijania i tej przemożnej siły słów, z pomocą których próbuje skrzętnie opisać skrawki życia. Sebald pod tym względem jest moim mistrzem. Łączy słowa, bez względu na temat, starannie i lekko. Czytanie jego prozy przypomina delektowanie się cudowną pianką cappuccino w porze popołudniowej sjesty, kiedy świat wyraźnie zwalnia tempo. Niewiele robię sobie z tego, że zamiast słonecznej Italii, jestem w Polsce, a pora, raczej wczesnowiosenna. I co tu dużo gadać - żadnej sjesty.

Cappuccino wypite (czwarte), a recenzji, jak nie było, tak nie ma. Zbieram pojedyncze zdania i podziwiam. Rozważam ich ciężar i ulotność. Za sprawą Sebalda stałam się wyjątkowo wrażliwa na słowa. Czytanie rozciąga się w czasie, bo roztrząsam elementy, nie zważając na ciąg logiczny czy fabułę. Łapię się na tym, że nie pamiętam o faktach przeczytanych kilka kartek wstecz. I pytam sama siebie, o co w tym czytaniu chodzi? Co mnie tak urzeka, że zabieram książkę nawet na spacery z psem? Co ten Sebald ze mną robi?

Próbuję zapamiętywać określone wyrażenia, ale tak szybko umykają, kiedy pojawiają się następne równie godne uwagi. Zatem spisuję je skrzętnie na fiszkach, które wtykam pomiędzy kartki. I wczoraj, i dzisiaj o mało nie straciłam cennych zbiorów, kiedy nagły powiew wiatru porwał karteczki z cytatami…

Wniosek jest jeden. Muszę jak najszybciej napisać recenzję. Przelać emocje, wrażenia i choćby kilka cytatów zaprezentować. Na zachętę. Na pokuszenie. Na wieczną pamiątkę.

Sebald pisze "wolno", w tempie wysublimowanej przyjemności czerpanej z sączenia kawowego napoju. Pisze o skrawkach chwil, obecnych i minionych, utraconych na zawsze. Rozmyśla o drobnych fragmentach życia, własnego i innych ludzi, życia podejrzanego czy podsłuchanego ukradkiem, całkiem wymyślonego lub przeciwnie – autentycznego i poddawanego skrupulatnej, może nawet naukowej, obróbce. To są zaledwie skrawki, ale właśnie dlatego są tak cenne. Sebald pisze: "Drobiazgi, wymykające się naszej percepcji, rozstrzygają o wszystkim!".

Zatem uczę się patrzeć i dostrzegać, wręcz wyławiać, w prozie autora pojedyncze, małe momenty, drobiazgi pod postacią efemerycznych części zdań. Są jak magnes, przyciągają i ciągną ku następnym. A ja podążam za nimi łapczywie.

44-letni mężczyzna. Mężczyzna piszący. Podróżujący, rozmyślający, nieustannie rozpamiętujący przeszłe i aktualne wydarzenia, krajobrazy - rodzime i obce, ważne książki i ich autorów, czasem artykuły prasowe, wyrugowane dawno z pamięci społecznej i zachowane już tylko w archiwach bibliotecznych. Sebald ciągle jest w drodze. Do Werony, Wenecji, Rivy, do rodzinnych stron. Podróżuje jedynie w towarzystwie słów, wręcz wydaje się, że podróżuje… w słowach. Mężczyzna zarazem obecny i nieobecny. Choć przewijają się jakieś postaci, fikcyjne i rzeczywiste osoby, jest on skupiony do wewnątrz, zanurzony w swym wewnętrznym świecie. W tym świecie, w pisarstwie Sebalda, panuje – by użyć jego własnego określenia – roztargniona precyzja. I to właśnie ona jest tak szalenie pociągająca.

W moim ulubionym opowiadaniu, Dr K. na kąpielach w Rivie, Sebald – wyraźnie żywiący "skłonność" do Franza Kafki - wykłada fragmentaryczną teorię miłości bezcielesnej według dr K.. Cytuję: "(…) wszyscy fałszywi kochankowie, a innych właściwie nie ma, w miłości zamykają oczy albo też, co na jedno wychodzi, mają oczy szeroko rozwarte z pożądania. Nigdy ludzie nie są bardziej bezradni i szaleni niż w tym stanie.” W tym samym opowiadaniu pojawia się równie inspirujący passus: "Niemożliwością jest (…) żyć z kobietą, tak, aby oboje byli wolni, żyli każde dla siebie, nie być małżeństwem ani dla świata, ani faktycznie, tylko być razem…". Albo bardziej uniwersalne stwierdzenie: "(…) ludzie wytworni pomiędzy niewytwornymi są zawsze bardziej zagubieni niż odwrotnie.” Największe jednak wrażenie robi zdanie odwołujące się do kategorii sceny teatralnej ,jako metafory życia: "(…) przez całe życie leżymy na deskach i umieramy".

Może i nie przystoi dorosłej kobiecie tak rozczulać się nad lekturą, jednak nie mogę pozwolić, by – mówiąc słowami Sebalda - "zaniedbać najlepszą okazję". Okazję, by leżąc na deskach, poczuć coś więcej niż zawrót głowy. Liczę, podobnie zresztą jak autor, że… "w dziwnym stanie nieważkości przyjdę do siebie". I w końcu napiszę tę recenzję.

W.G. Sebald "Czuję. Zawrót głowy"; Wydawnictwo: W.A.B.; Tłumaczenie: Małgorzata Łukasiewicz; Format: 125 x 200 mm; Liczba stron: 280; Okładka: twarda; ISBN: 978-83-7414-743-9

Aneta Ostaszewska

Kup książkę

Tagi: Kafka,

<< Powrót

Papierowy Ekran 2009

FB PL

Kejos

HaZu

PL zmiany