Piękność we fragmentach

kzarecka

2007-12-19

deaver_160Byłem niezdarnym, pucołowatym, niezbyt obytym towarzysko chłopakiem, bez krzty talentu do sportu, i jak przystało na kogoś takiego, interesowało mnie czytanie i pisanie. - czytamy we wstępie do zbioru opowiadań "Spirale strachu". Całe szczęście, że Jeffery Deaver nie miał owej krzty talentu do sportu i że ciągneło go w inną stronę. Może właśnie dzięki temu (a może przede wszystkim) dziś możemy drżeć przy jego genialnych powieściach. Dziś prezent od Prószyńskiego - fragmenty dwóch opowiadań: "Piękność" i "Prezent na Boże Narodzenie". Co jeszcze znajdziemy w "Spiralach strachu" (nad którymi, warto się pochwalić, Przystań Literacka objęła patronat medialny)? Znakomitych prawników, cwaniaków z półświatka, podłych morderców, dysfunkcyjne rodziny, mściwego mola książkowego...

Spirale strachu – fragment opowiadania "Piękność"

Spojrzał w jej surowe zdecydowane oczy, a kiedy się nie odezwała, zapytał: – Na pewno chcesz to załatwić w ten sposób?
Kari wyciągnęła z torebki grubą białą kopertę i podsunęła mu ją.
Tu jest sto tysięcy dolarów. To jest moja odpowiedź.
Mężczyzna zawahał się, ale wziął kopertę i schował ją do kieszeni.

Prawie miesiąc po spotkaniu z Kari Swanson detektyw Brad Loesser siedział w swoim gabinecie i nieobecnym wzrokiem patrzył na krople deszczu spływające po szybach. Nagle usłyszał zdyszany głos dochodzący od drzwi.
Mamy problem, detektywie – poinformował go Sid Harper.
Jaki? – Loesser gwałtownie odwrócił się do niego. Problemy w taki wieczór… świetnie, nie ma co. Cokolwiek to było, mógł się założyć, że trzeba będzie wyjść.
Jest trafienie z podsłuchu – odrzekł Harper.
Po spotkaniu z Kari Swanson Loesser odbył kilka rozmów z Davidem Dale’em, nakłaniając go – niemal posuwając się do gróźb – aby przestał prześladować tę kobietę. Dale potrafił doprowadzić człowieka do szału. Wydawało się, że uważnie słucha detektywa, ale najwyraźniej nic z tego wykładu do niego nie dotarło, ponieważ z uporem psychopaty zaczął opowiadać, jak bardzo on i Kari się kochają i ślub jest właściwie tylko kwestią czasu. Podczas ostatniego spotkania Dale zmierzył Loessera lodowatym spojrzeniem, po czym sam zaczął przesłuchiwać detektywa, najwidoczniej podejrzewając, że sam się durzy w Kari.
Detektywa tak zdenerwował ten incydent, że przekonał sędziego, by pozwolił założyć podsłuch w telefonie Dale’a.
Co się stało? – spytał swojego asystenta Loesser.
To ona do niego zadzwoniła. Kari Swanson do Dale’a. Jakieś pół godziny temu. Była dla niego strasznie miła. Poprosiła go o spotkanie.
Co?!
Pewnie szykuje na niego jakąś pułapkę – zasugerował Harper.
Loesser z niesmakiem pokręcił głową. Właśnie tego się obawiał. Od chwili, gdy zauważył, jak Kari przygląda się służbowej broni, wiedział, że postanowiła w taki czy inny sposób zakończyć prześladowania ze strony Dale’a. Loesser trzymał rękę na pulsie i w ciągu ostatnich tygodni często dzwonił do Kari. Niepokoiło go jej zachowanie. Wydawała się obojętna, niemal wesoła, nawet wówczas, gdy Dale parkował samochód w swoim stałym miejscu, tuż pod jej domem. Loesser doszedł do wniosku, że wreszcie zdecydowała się go powstrzymać i czeka na dogodny moment.
I wyglądało na to, że się doczekała.
Gdzie mają się spotkać? W jej domu?
Nie. Na starym molo przy Charles Street.
Do diabła, pomyślał Loesser. Molo stanowiło doskonałe miejsce na morderstwo – oddalone od domów i prawie niewidoczne z głównych ulic w mieście. W pobliżu były schody prowadzące do małego doku pływającego, gdzie Kari albo wynajęta przez nią osoba mogli bez trudu wrzucić ciało do morza.
Ale Kari nie wiedziała o podsłuchu – nie miała więc pojęcia, że wpadli na trop jej planów. Jeżeli zabije Dale’a, przyłapią ją na gorącym uczynku. Dostanie dożywocie za morderstwo z premedytacją.

Radiowóz z piskiem opon zahamował przed ogrodzeniem z siatki na Charles Street. Loesser wyskoczył z samochodu. Spojrzał w stronę mola, niecałe sto metrów od nich.
Przez gęstą mżawkę detektyw dostrzegł niewyraźną sylwetkę Davida Dale’a w płaszczu, ściskającego w ręku bukiet róż i zmierzającego wolnym krokiem w kierunku Kari Swanson. Wysoka kobieta stała zwrócona do Dale’a plecami, oparta o butwiejącą barierkę, wpatrując się we wzburzoną szarą wodę Atlantyku.
Detektyw krzyknął do Dale’a, każąc mu się zatrzymać. Jednak przez ogłuszający szum wiatru i fal nie słyszeli go ani prześladowca, ani jego ofiara.
Podsadź mnie! – zawołał Loesser do swojego asystenta.
Co takie…
Detektyw sam złączył dłonie Harpera, postawił na nich prawą stopę i przesadził ogrodzenie. Lądując na kamienistej ziemi, stracił równowagę i trochę się potłukł.
Zanim Loesser dźwignął się na nogi i zorientował się w terenie, Dale był już pięć metrów od Kari.
Wezwij wsparcie i ambulans – krzyknął do Harpera i ruszył w dół błotnistego zbocza, wyciągając w biegu broń. – Nie ruszać się! Policja!
Ale zobaczył, że już jest za późno.
Kari gwałtownie się odwróciła i zrobiła krok w stronę Dale’a. W huku fal Loesser nie słyszał wystrzału, nie widział też wyraźnie przez gęstą mżawkę obu postaci, lecz nie miał wątpliwości, że David Dale został postrzelony. Złapał się za pierś, upuścił kwiaty, potknął się i tyłem runął jak długi na molo.
Nie! – szepnął z rozpaczą Loesser, zdając sobie sprawę, że sam będzie naocznym świadkiem, którego zeznania zaprowadzą Kari Swanson za kratki. Dlaczego go nie posłuchała? Ale Loesser był wytrawnym profesjonalistą i panował nad emocjami, ściśle trzymając się procedur. Wycelował broń w modelkę i krzyknął:
Na ziemię, Kari! Już!
Zaskoczyło ją nieoczekiwane pojawienie się detektywa, ale posłusznie spełniła polecenie, kładąc się na brzuchu na mokrych deskach mola.
Ręce do tyłu – rozkazał Loesser, podbiegając do niej. Szybko nałożył jej kajdanki i przypadł do Davida Dale’a, który pośród zgniecionych róż usiłował podnieść się na kolana, wijąc się i wyjąc z bólu. Przynajmniej jeszcze żył. Loesser obrócił Dale’a na plecy i rozerwał mu koszulę, szukając rany wlotowej. – Spokojnie. Nie ruszaj się!
Lecz nie znalazł śladu po kuli.
Gdzie dostałeś? – krzyknął detektyw. – Odezwij się. Odezwij się do mnie!
Ale zwalisty mężczyzna szlochał, miotał się histerycznie i nie odpowiadał.
Przybiegł Sid Harper, dysząc ciężko. Opadł na kolana obok Dale’a.
Karetka będzie za pięć minut. Gdzie dostał?
Nie wiem – powiedział detektyw. – Nie mogę znaleźć rany.
Młody funkcjonariusz także obejrzał prześladowcę Kari.
Nie ma krwi.
Dale wciąż jednak jęczał, jak gdyby czuł ból nie do zniesienia.
Och, Boże, nie… Nie…
W końcu Loesser usłyszał wołanie Kari Swanson:
Nic mu nie jest. Nic mu nie zrobiłam.
Podnieś ją – polecił Harperowi detektyw, kontynuując oględziny Dale’a. – Nic nie rozumiem. Przecież…
Jezu Chryste – szepnął zaszokowany Sid Harper.
Loesser popatrzył na asystenta, który z otwartymi ustami wpatrywał się w Kari Swanson.
Detektyw podążył za jego spojrzeniem. Zdumiony zamrugał oczami.
Naprawdę do niego nie strzelałam – powtórzyła z uporem Kari.
Tylko… czy to naprawdę była Kari Swanson? Ten sam wzrost, ta sama figura i włosy. Głos także brzmiał tak samo. Ale zamiast olśniewająco pięknego oblicza, które już przy pierwszym spotkaniu głęboko wryło się w pamięć Loessera, ta kobieta miała zupełnie inną twarz: okropny, garbaty nos, cienkie i nierówne usta, zbyt okrągły podbródek, zmarszczki na czole i wokół oczu.
Pani… Kim pani jest? – wyjąkał Loesser.
Uśmiechnęła się blado.
To ja, Kari.
Ale… nic z tego nie rozumiem.
Obrzuciła pogardliwym spojrzeniem Dale’a, wciąż leżącego na molo, i powiedziała do Loessera:
Kiedy przyjechał za mną do Crowell, uświadomiłam sobie, co się stanie: jedno z nas musiało umrzeć… i wybrałam siebie.
Siebie?
Skinęła głową.
Zabiłam osobę, na punkcie której miał obsesję: supermodelkę Kari. – Patrząc na morze i głęboko oddychając, ciągnęła: – W zeszłym roku na Karaibach poznałam chirurga plastycznego. Miał gabinet na Manhattanie, ale prowadził też darmową klinikę na Haiti, gdzie się urodził. Rekonstruował twarze ofiar rannych w wypadkach. – Roześmiała się. – Oczywiście próbował mnie podrywać, żartując, że jeżeli kiedykolwiek będę potrzebować chirurga plastycznego, mam do niego zadzwonić. Ale nie był zbyt natarczywy i spodobała mi się jego praca wolontariusza. Polubiliśmy się. Kiedy w zeszłym miesiącu uznałam, że muszę coś zrobić z Dale’em, zadzwoniłam do niego. Pomyślałam sobie, że jeżeli potrafi przywracać zdeformowanym twarzom normalny wygląd, to z pięknej twarzy też potrafi zrobić normalną. Spotkałam się z nim w Nowym Jorku. Najpierw nie chciał przeprowadzić tej operacji, ale dałam mu sto tysięcy na klinikę. Zmienił zdanie.
Loesser przyjrzał się jej badawczo. Nie była brzydka. Wyglądała po prostu przeciętnie – jak jedna z dziesięciu milionów kobiet, które co dzień mija się na ulicy, nie zwracając na nie uwagi.
Przez szum wiatru przebił się żałosny jęk Davida Dale’a, którego przyczyną nie był fizyczny ból, lecz przerażenie – że wielbiona przez niego piękność na zawsze odeszła.
Nie, nie, nie…
Mógłby mi pan to zdjąć? – spytała Loessera Kari, pokazując skute ręce.
Harper rozpiął jej kajdanki.
Gdy Kari otulała się szczelniej płaszczem, nagle powietrze rozdarł oszalały głos, wznosząc się ponad ryk fal:
Jak mogłaś?! – krzyczał Dale, gramoląc się na kolana. – Jak mogłaś mi to zrobić?
Kari kucnęła przed nim.
Tobie? – rzuciła wściekle. – Guzik ci do tego, jak wyglądam, kim jestem, jak żyję. Nie mam i nigdy nie miałam z tobą nic wspólnego! – Chwyciła w dłonie jego głowę, próbując obrócić ją do siebie. – Popatrz na mnie.
Nie! – Usiłował odwracać od niej wzrok.
Popatrz na mnie!
Wreszcie spojrzał.
Kochasz mnie jeszcze, Davidzie? – spytała z lodowatym uśmiechem na nowej twarzy.
Wyrwał się jej ze wstrętem i zaczął uciekać w kierunku ulicy. Potknął się, zaraz się podniósł i coraz szybciej oddalał się od mola.
Kari Swanson wstała, krzycząc za nim:

Kochasz mnie, Davidzie? Kochasz mnie jeszcze? Kochasz?


Spirale strachu – fragment opowiadania "Prezent na Boże Narodzenie"

Policjantka słuchała, kiwając głową. Powtórzyła za Rhyme’em, że tak krótka nieobecność nie jest jeszcze powodem do niepokoju, zapewniając jednak Carly, że chętnie pomogą przyjaciółce Lona i Rachel.
Oczywiście, że chętnie – dodał Rhyme z ironią, którą dosłyszała tylko Sachs.
Żaden dobry uczynek nie uchodzi bezkarnie…
- Przyjechałam około wpół do dziewiątej rano – ciągnęła Carly. – Mamy nie było w domu. Samochód stał w garażu. Pytałam o nią wszystkich sąsiadów. Nie było jej u nich i nikt jej nie widział.
Mogła wyjść wczoraj wieczorem? – zapytał Sellitto.
Nie. Rano zaparzyła kawę. Dzbanek był jeszcze ciepły.
– Może wypadło jej coś ważnego w pracy, nie chciała jechać na stację i wzięła taksówkę – rzekł Rhyme.
Carly wzruszyła ramionami.
Możliwe. O tym nie pomyślałam. Pracuje w public relations i ostatnio miała naprawdę urwanie głowy. Robili coś dla jednej z tych zbankrutowanych firm internetowych. Okropnie stresujące zlecenie… Ale nie wiem. Rzadko rozmawiałyśmy o jej pracy.
Sellitto telefonicznie polecił jednemu z młodych detektywów w centrum zadzwonić do wszystkich firm taksówkowych w Glen Hollow i najbliższej okolicy; pod jej adres nie zamawiano tego ranka żadnej taksówki. Zadzwonili także do firmy Susan, pytając, czy się tam dzisiaj zjawiła, lecz okazało się, że nikt kobiety nie widział, a jej biuro jest zamknięte.
W tym momencie, zgodnie z przewidywaniami Rhyme’a, jego szczupły opiekun w białej koszuli i krawacie w bożonarodzeniowy wzorek wniósł do pokoju ogromną tacę z kawą i herbatą oraz wielkim talerzem pełnym ciast i ciastek. Napełnił wszystkim filiżanki.
Nie ma puddingu figowego*? – spytał kwaśno Rhyme.
– Czy ostatnio mama nie wydawała się smutna czy przygnębiona? – spytała Carly Sachs.
Zastanowiwszy się chwilkę, dziewczyna odrzekła:
W lutym umarł dziadek – jej ojciec. Był cudowny i po jego śmierci przez jakiś czas mama nie umiała sobie znaleźć miejsca. Ale latem jakoś udało się jej wyjść z dołka. Kupiła fantastyczny dom i sama wyremontowała. Miała przy tym dużą frajdę.
Są w jej życiu inni ludzie, znajomi, przyjaciele?
Jasne, ma wielu przyjaciół.
Nazwiska, numery telefonów?
Dziewczyna znów zamilkła.
Znam parę nazwisk. Nie wiem dokładnie, gdzie ci ludzie mieszkają. I nie znam żadnych numerów.
Czy jest ktoś, z kim łączył mamę bliższy związek?
Rozstała się z kimś jakiś miesiąc temu.
Sądzisz, że ten człowiek mógł jej sprawiać kłopoty? – spytał Sellitto. – Może ją prześladował? Nie mógł się pogodzić z zerwaniem?
Nie – odrzekła dziewczyna – to chyba była jego decyzja. W każdym razie mieszkał w Los Angeles czy Seattle, gdzieś na zachodzie. Czyli to nie mogło być nic poważnego. Mama zaczęła się spotykać z nowym chłopakiem. Mniej więcej dwa tygodnie temu. – Carly odwróciła się do Sachs, wbijając wzrok w podłogę. – Jasne, kocham mamę, ale właściwie nie jesteśmy ze sobą blisko. Moi starzy rozwiedli się jakieś siedem czy osiem lat temu, a to zmieniło sporo rzeczy… Przykro mi, że tak mało o niej wiem.
Ach, rodzina, cudowna komórka społeczna, pomyślał sarkastycznie Rhyme. Dzięki niej psychoanalitycy z Park Avenue zostają milionerami, a policja na całym świecie ma co robić, odbierając telefony o każdej porze dnia i nocy.
Całkiem dużo – dodała jej otuchy Sachs. – Gdzie jest twój ojciec?
– Mieszka w mieście, w centrum.
Często widuje się z twoją matką?
Już nie. Chciał do niej wrócić, ale mama nie była tym specjalnie zachwycona, więc chyba dał sobie spokój.
A ty często go widujesz?
Tak, dość często. Ale dużo podróżuje. Jego firma coś importuje i tato ciągle jeździ za granicę spotykać się z dostawcami.
Jest teraz w mieście?
Tak. Mam go odwiedzić w święta, po przyjęciu u mamy.
Powinniśmy do niego zadzwonić. Może miał od niej jakieś wiadomości – powiedziała Sachs.
Rhyme przytaknął i Carly podała im numer ojca.
Skontaktuję się z nim – oznajmił Rhyme. – Dobra, bierzmy się do roboty, Sachs. Trzeba obejrzeć dom Susan. Carly, pojedziesz z nią. No, na co czekacie?
W porządku, Rhyme, tylko po co ten pośpiech?
Spojrzał za okno, jak gdyby za szybą jasno było widać odpowiedź na jej pytanie.
Sachs zdezorientowana pokręciła głową. Rhyme często się irytował, że nie wszyscy kojarzą tak szybko jak on.
Bo śnieg może nam podpowiedzieć, co się tam rano stało. – I swoim zwyczajem złowróżbnie dorzucił na koniec: – Ale jeżeli dalej będzie tak padać, nic z niego nie wyczytamy.

Jeffery Deaver "Spirale strachu"; Wydawnictwo: Prószyński i S-ka; Tłumaczenie: Łukasz Praski; Format: 142 x 202 mm; Liczba stron: 312; Okładka: miękka; ISBN: 978-83-7469-617-3

Tagi: jeffery deaver, spirale strachu, książka, autor, powieść, fragment, piękność, prezent na boże narodzenie, amelia sachs, lincoln rhyme, wydawnictwo prószyńskie, przystań literacka, matronat medialny,

<< Powrót

Papierowy Ekran 2009

FB PL

Kejos

HaZu

PL zmiany