To nie jest kraj dla starych ludzi - Cormac McCarthy

kzarecka

2008-02-08

toniejestkraj_160.W "The Washington Post" napisano, że tacy autorzy jak Cormac MCarthy zmagają się z samymi bogami. Już samo to zdanie powinno dać sporo do myślenia. Na ogół jednak nie daje. Ludzie zachęceni sukcesem filmu braci Coen sięgną również po książkę (i oby tak właśnie było). Teraz pytanie: czy zrobią to hurtowo, czy wybiórczo? Jeśli rzuci się większość, powieść przegra. Spora część stwierdzi, że ten "niby wielki sukces", to raczej jednak "jeden wielki chłam". Słów zachwytu będzie mało. Zbyt mało by zwyciężyć. "To nie jest kraj dla starych ludzi" polegnie. Dlaczego? Otóż dlatego, że to nie jest książka dla każdego.



To nie thriller z rodzaju: mamy morderstwo, mamy nieuchwytnego mordercę, mamy zwroty akcji i nagle ogromne zaskoczenie. To znaczy, to wszystko jest, ale podane w zupełnie innej formie. To taki "niewspółczesny" thriller. Nota bene akcja rzeczywiście nie dzieje się w latach obecnych.
Nie jest to łatwa książka. Z pewnością. Podzielona jest na dwie części. Jedna to zwierzenia szeryfa Bella. Coś w rodzaju pamiętnika. A może lepszym słowem byłoby spowiedzi? Szeryf nawiązuje do głównego (mimo wszystko tak go nazwijmy - będzie łatwiej; chodzi o "akcję właściwą") wątku, ale tuż obok wyznaje swoje grzechy, zwątpienia, pyta i szuka odpowiedzi. To jego głos jest najważniejszy. Druga część to wątek główny: Llewelyn Moss znajduje na pustyni kilka ciał handlarzy narkotyków oraz walizkę pieniędzy. Wraz z żoną chce uciec, rozpocząć nowe, dostanie życie. Jak to jednak bywa, okazuje się, że wcale nie jest to takie proste. Zaczyna się pościg.

I teraz o wspomninym wyżej wątku. Bohaterowie są kreśleni dość oszczędnie. Nie ma opisów postaci, nie ma zgłębienia psychologicznego. Akcja nie idzie, ona mknie. Urywa się nagle, by przenieść nas o kilka scen dalej. W tym jest siła McCarthy'ego, ale właśnie ta siła może okazać się zabójcza dla powieści. Jeśli ktoś nastawi się duchowo na odbiór owego wątku gównego, będzie zawiedziony. I to właśnie przez oszczędność środków. Człowiek na ogół czyta "mroczne i brutalne obrazy" (jak napisano na okładce) po to, by w tym mroku i brutalności dojść do sedna sprawy. Przeczytać, jak giną ludzie, bądź jak łapany jest przestępca. Chcą krok po kroku do tego dojść. W "To nie jest kraj dla starych ludzi" wygląda to mniej więcej tak: idę, stawiam krok, kolejny, jeszcze jeden i nagle skaczę w dal. Przez te kilka metrów wydarzyło się tyle, że łapię się za głowę i myślę: "Kiedy? Dlaczego? W jaki sposób? Co myśleli? Co mówili?".

Historia Mossa i ścigającego go Chigurha (jeśli chodzi o postać zabójcy to ten "skonstruowany" jest genialnie!; postać, której rzeczywiście można się bać; postać bez duszy i serca; postać niezrozumiała; postać, której nie da się przejrzeć; postać, która swoim kodeksem postępowania przeraża; postać chłodna i spokojna; postać... fascynująca!; to da niego mam zamiar iść do kina na film braci Coen - polska premiera 15 lutego - czy Javier Bardem poradził sobie z tą rolą?) to tylko tło dla rozgrzeszającego się szeryfa Bella. A ten tłumaczy: - Druga sprawa to starcy, a ja ciągle się z nimi spotykam. Patrzą na mnie i zawsze pytają. Nie przypominam sobie, żeby tak było dawniej. Nie przypominam sobie takich rzeczy z czasów, gdy byłem szeryfem w latach pięćdziesiatych. Kiedy się na nich spojrzy, nawet nie wyglądają na zdezorientowanych. Po prostu sprawiają wrażenie wariatów. To mnie niepokoi. Jakby nagle się obudzili i nie wiedzieli, skąd się to wszystko wzięło. Cóż, prawdę mówiąc, nie wiedzą. Cóż, prawdę mówiąc, Bell też już zaczyna nie wiedzieć i nie rozumieć. Starzeje się. On pozostaje taki sam, świat wokół niego zmienia się diametralnie. Kiedyś szeryf mógł chodzić bez broni, dziś walczy z karabinami maszynowimi i paczkami heroiny. Coraz częściej pojawiają się sprawy, których nie można zamknąć. Zagadki, których nie można rozwikłać. U Bella pojawia się zwątpienie. Pyta, czy już wystarczy? Czy już mogę odejść? Czy nie traktuję siebie zbyt surowo? I najważniejsze - czy wystarczająco odkupiłem swoje grzechy?

W książce padają takie zdania: "Niezbyt wiele dobrego da się powiedzieć o starości". Jest jednak jedna dobra rzecz: "Zaletą jest to, że nie trwa długo". Człowiek się jej boi, ale z drugiej strony czeka na nią niecierpliwie. To ona może przynieść wytchnienie. Być jak sen po ciężkim dniu. Daje możliwość pozostania w swoim świecie. Tym spokojniejszym, bardziej bezpiecznym, bo... znanym.
To książka trudna, ale i warta przeczytania. Zmusza do myślenia. Jeśli myśleć jednak nie chcecie i liczycie na odprężenie przy lekturze, nie czytajcie. Z kolei, jeśli chcecie wprawić w ruch myśli i uczucia, zachęcam.

Cormac McCarthy "To nie jest kraj dla starych ludzi"; Wydawnictwo: Prószyński i S-ka; Tłumaczenie: Robert Bryk; Format: 142 x 202 mm; Liczba stron: 240; Okładka: miękka; ISBN: 978-83-7469-643-2

Katarzyna Zarecka

Tagi: Cormac McCarthy, To nie jest kraj dla starych ludzi, książka, film, bracia coen, recenzja,

<< Powrót

Papierowy Ekran 2009

FB PL

Kejos

HaZu

PL zmiany