Uważaj na Jurka

kzarecka

2008-02-14

gdziejamialamoczy_160Zanim sięgniecie po nowość wydawnictwa Bliskie - "Gdzie ja miałam oczy?", możecie przeczytać fragment powieści. Maja Kotarska stworzyła komedię romantyczną - to tak pokrótce. O czym? O kobiecie zdradzonej przez męża, która wierzy, że niedługo będzie wiosna. Autorka twierdzi, że powieści wymyślała od zawsze, zapisywała je w głowie, później zapominała, robiąc miejsce na następne tomy. Zanim więc pojawią się owe następne tomy (a o kolejnej książce Kotarskiej usłyszycie już w najbliższym czasie), warto skupić się na "Gdzie ja miałam oczy?".



Uważaj na Jurka, bo gryzie – poinformowała mnie Kryśka i poszła do kuchni zaparzyć kawę. Nie zdążyłam zapytać, co gryzie i czy połyka. Na wszelki wypadek patrzyłam mu na ręce.
Jureczek bawił się grzecznie samochodem i na szczęście nie brał niczego do buzi. Widocznie nie był w tej chwili głodny. W ferworze zabawy zapędził się pod stół i w tym samym momencie poczułam przenikliwy ból w łydce.
O kurde! – zawyłam. – Moja noga!
Winowajca już dawno uciekł na bezpieczną odległość i teraz zza fotela bezczelnie śledził sytuację. Miałam ochotę złapać go i sprać na kwaśne jabłko, ale przeszkodziło mi wejście matki gówniarza.
I co – ugryzł cię?! – ni to spytała, ni stwierdziła Krystyna. – On wszystkich gryzie. Lekarz mówił, że z tego wyrośnie. Na razie trzeba uważać – poinformowała.
Miałam niejakie podejrzenia, że z wiekiem będzie gryzł coraz mocniej, lecz nie wdawałam się w dyskusje. Jak wiadomo, matki zwykle bywają zaślepione na punkcie własnych dzieci. Obejrzałam ponownie łydkę i z oburzeniem stwierdziłam, że mała żmija utoczyła mi trochę krwi.
Ona też gryzie? – wskazałam na pięcioletnią Basię bawiącą się na podłodze.
W zasadzie nie. Czasem tylko odgryza się bratu – wyjaśniła Krysia.
Wypiłyśmy kawę, wymieniłyśmy najnowsze plotki i przeszłyśmy do najważniejszego punktu programu.
Zobacz, to ta spódnica – pokazałam. – Na pierwszy rzut oka wszystko z nią w porządku, ale jakoś źle leży. Sama nie wiem, w czym tkwi błąd.
Włóż, muszę obejrzeć na modelu – zarządziła Krysia.
Posłusznie wdziałam nowy nabytek i przeszłam się po pokoju. Na opinii Krystyny można było polegać. Potrafiła uszyć i przerobić dosłownie wszystko. Znajomi uważali, że minęła się z powołaniem, przedkładając nad krawiectwo urzędniczy stołek. Sama zainteresowana też czasem dochodziła do podobnego wniosku.
Trzeba zwęzić i wszyć inny zamek – zawyrokowała. – Śpieszy ci się czy może być na poniedziałek?
Nie ma pożaru. A co powiesz o tym? – Zaprezentowałam jej okropną pomarańczową sukienkę, którą mama podstępnie porzuciła, nie włożywszy jej ani razu.
Istne cudo! – jęknęła z zachwytem.
Cieszę się, że ci się podoba, bo właśnie jest twoja – oznajmiłam.
Mówisz serio? Nie... Nie mogę tego przyjąć, jest prawie nowa i bardzo droga.
Jest całkiem nowa, dostałam ją w prezencie od mamy. Ma tylko jedną, ale za to dyskwalifikującą wadę – kolor. I dlatego nigdy w życiu jej nie włożę. A ty lubisz pomarańczowy i jest ci w nim do twarzy, więc bierz i nie pytaj o cenę. Ile kosztuje przerobienie spódnicy? – zapytałam podstępnie.
No wiesz! – oburzyła się Krysia. – Spódnica to koleżeńska przysługa, a ta sukienka to cudo, marzenie, wręcz ostatni pisk mody – rozpływała się w zachwytach.
Nagle roześmiała się i pociągnęła mnie za sobą do sypialni.
Zamieńmy się – zaproponowała, otwierając szafę. – Wybierz sobie coś, ja muszę natychmiast przymierzyć ten ciuch, bo oszaleję. Nawet nie wiesz, jak trafiłaś z tym prezentem. W sobotę jesteśmy zaproszeni na rocznicę ślubu do szwagierki i już myślałam, że pójdę w koszuli nocnej. Bartek zrobił się ostatnio okropnie skąpy i w żaden sposób nie mogę mu wytłumaczyć, że nie mam się w co ubrać. Tej małpie Iwonie gały wyjdą na wierzch – powiedziała z nieukrywaną satysfakcją.
Przebrała się natychmiast i przechadzała po pokoju jak królowa. Suknia leżała jak ulał i Krysia wyglądała w niej rewelacyjnie.
Znalazłam w szafie czarną koronkową bluzkę, która wpadła mi w oko już dawno temu.
Mogę to? – zapytałam nieśmiało.
Pewnie, bierz wszystko – zezwoliła szczodrze.
Zadowoliłam się jedną sztuką i właśnie zabierałam się do mierzenia, kiedy usłyszałam w przedpokoju męski głos.
Bartek! – zawołałam w panice, próbując wciągnąć na siebie coś z odzieży.
Bartek!!! – zawołała Krystyna. – Nie śpiesz się z wchodzeniem do sypialni, bo Marta się właśnie przebiera.
Jak się nie pośpieszę, to nic nie zobaczę – zażartował, ale posłusznie pomaszerował do kuchni.
O! Znowu byłyście na zakupach? – zapytał podejrzliwie.
Nic z tych rzeczy! – zaprzeczyła żona skąpca. – Dokonałyśmy transakcji wymiennej, to nic nie kosztuje i szafy nie zwiększają objętości. Jak ci się podoba? – Okręciła się w koło.
Obie wyglądacie bosko! – obdzielił nas po równo komplementem. – Czy to znaczy, że skończyłyście z zakupami raz na zawsze? – zapytał naiwnie i los natychmiast ukarał go za głupie pomysły.
Aaa!!! – ryknął. – Spiorę tego dzieciaka! Jemu nie są potrzebni doktorzy, tylko dobre lanie! – Miotał się wściekły po pokoju. – Człowiek nie może się czuć bezpiecznie we własnym domu, zaprosić gości... Koniec, od dzisiaj ja się biorę do wychowania syna!
Krysia chwyciła w ramiona Jurka i zamknęła się z nim w pokoju, a ja cicho wymknęłam się z zasięgu cyklonu. W tej sprawie byłam całkowicie po stronie Bartka. Prawdopodobnie nie mam zadatków na dobrą matkę, ale z powodzeniem mogłabym grać rolę ojca.

Maja Kotarska "Gdzie ja miałam oczy?"; Wydawnictwo: Bliskie; Format: 125 x 195 mm; Liczba stron: 296; Okładka: miękka; ISBN: 978-83-925602-1-0

Tagi: Maja Kotarska, Gdzie ja miałam oczy, książka, fragment, komedia romantyczna,

<< Powrót

Papierowy Ekran 2009

FB PL

Kejos

HaZu

PL zmiany