Krwiopijcy - Christopher Moore

kzarecka

2008-06-05

krwiopijcy_160Christopher Moore w Stanach Zjednoczonych jest bożyszczem. U nas dopiero zaczyna nim być (a przynajmniej taką mam nadzieję od pierwszej przeczytanej książki tego autora). Kilka dni temu na naszym rynku pojawiła się powieść "Krwiopijcy". Późno, gdy spojrzymy na datę i rok jej wydania w USA (1995). Z drugiej strony – pal licho daty! Najważniejsze, że polscy czytelnicy mają szansę ją poznać. Czy jest taka, jak zachwalał ją wydawca?



Humorystyczna powieść o seksie w wielkim mieście, życiu po śmierci i problemach z mieszkaniem w San Francisco. To po kolei. Humorystyczna powieść – yes, yes, yes. Seks w wielkim mieście – hm... seksu to tam tak przytłaczająco nie ma. Przyjmę jednak, że owe pseudoorgie odbywają się w San Francisco, zatem wielkie miasto jest. Problemy z mieszkaniem – nieszczególne. Rozbite na czynniki pierwsze jedno zdanie. Czy wystarczy? Oczywiście, że nie.
"Krwiopijcy" opowiadają historię dwudziestosześciolatki Jody, która mówi o sobie: - Jestem kobietą nowoczesną. Umiem sama otwierać słoiki i zabijać pająki. Umiem obsługiwać konto w banku i sprawdzić poziom oleju w samochodzie. Potrafię się sama utrzymać. W rzeczywistości prawda jest nieco inna. Jody może i to wszystko potrafi, ale nie obejdzie się jeszcze bez czegoś, czy raczej kogoś – mężczyzny. Wystraszona życiem szuka pocieszenia i bezpieczeństwa w ramionach faceta. Do czasu. Do czasu, aż gryzie ją wampir i przemienia w równą sobie. I tu zaczyna się cała zabawa. Jody potrafi już coś więcej niż otwieranie słoików i zabijanie pająków. Była – na ile pozwalała sobie przyjąć do wiadomości – po prostu doskonała. Nowo narodzona dwudziestosześciolatka. Mimo wszystko wciąż potrzebuje męskiej ręki. Potrzebuje kogoś, kto pozałatwia za nią sprawy w ciągu dnia. Od chwili przemiany kobieta może żyć przecież tylko nocą. W jej sidła wpada młodszy o siedem lat Thomas – niedoświadczony pod każdym możliwym względem chłopak marzący o karierze pisarza.

Książkę czyta się jednym tchem. Nie przepadam za tego typu sformułowaniami, ale inaczej nie da się tego powiedzieć. Zasiada się, czyta pierwszą stronę, drugą, trzecią, kolejną i nagle zamyka okładkę po tej ostatniej. "Krwiopijców" połknęłam w jeden dzień. To powieść lekka i przyjemna. Można się przy niej pośmiać – pęcherz do wyleczenia na dużym palcu u nogi Thomasa... Bądź o tym, że "Rambo" też ktoś napisał... Ach, cudo! Pisać nie będę, tłumaczyć nie będę, kupcie książkę, przeczytajcie, sami pośmiejcie się w tych momentach. Nie będę tego niszczyć i zabierać owej radości. A w powieści zabawnych fragmentów jest więcej. To jednak zrozumiałe. Wystarczy wyobrazić sobie, że po mieście biega stary wampir i zabija (no dobrze, może przy tym boków nie powinno się zrywać), w pogoń zanim udają się Cesarz (Cesarz San Francisco, regent Meksyku) i żołnierze, czyli mówiąc bardziej zrozumiałym językiem: bezdomny i jego dwa psy, młody wampir uczy się żyć, a chłopak czyta wszystkie możliwe książki o przemianach i przeprowadza na Jody eksperymenty. Pokrótce – trwa wojna.

Trochę tu z kryminałów (wspomniane wyżej zabójstwa i prowadzone śledztwa), trochę z komedii, trochę z romansów. Miłość. Tak, jest i wątek miłosny. Jody i Tommy zakochują się w sobie (no gdzieś musiał być ten seks w wielkim mieście). I cała historia rozgrywa się o jedno – miłość musi zwyciężyć. A że z miłości robi się różne głupie rzeczy (choćby walczy z kilkusetletnim wampirem), wie prawie każdy.
Końcówka. Niby nic, a szalenie dobra. Najpierw człowieka szlag trafia, bo nie chce wierzyć, że po czterystu stronach nadziei wszystko pęka jak bańka mydlana (i jak tu wierzyć w wieczną miłość?!), później śmieje się z pomysłu jednego z bohaterów (jak kochać to na zawsze), a na samym końcu serce się raduje, że Moore był na tyle uprzejmy, że i tak stworzył happy end (miłość tryumfuje).
Czy warto sięgnąć po tę książkę. Nie, nie warto, lecz trzeba, trzeba, trzeba! "Warto" to za mało. Nie twierdzę, że Christopher Moore to najwybitniejszy pisarz na świecie, ale wystarczy przeczytać choćby jedną jego powieść, by się całkowicie zrelaksować. Jeśli nie mieliście do tej pory styczności z żadną (a za wiele ich nie było: "Najgłupszy anioł", "Baranek", "Brudna robota"), to zacznijcie od "Krwiopijców". Wampiry można przecież spotkać na prawie każdej ulicy. Może nie wszystkie są takie jak Jody, ale... są. Przykład? Proszę bardzo.
- Ona rozszarpie ci gardło i wypije krew, kiedy będziesz umierał. Tego chcesz?
Rzadkowłosy gwałtownie pokręcił głową.
- Nie. Byłem już żonaty.

Christopher Moore "Krwiopijcy"; Wydawnictwo: Mag; Tłumaczenie: Jacek Drewnowski; Format: 125 x 195 mm; Liczba stron: 360; Okładka: twarda; ISBN: 978-83-7480-085-3

Katarzyna Zarecka

Tagi: Christopher Moore, Krwiopijcy, książka, fragment, baranek, recenzja,

<< Powrót

Papierowy Ekran 2009

FB PL

Kejos

HaZu

PL zmiany