Spiżarnia ze zdjęciami - What About Tommorow

eszałek

2009-04-03

edyta_sza322ek_160Na południu Norwegii, sto kilometrów od Oslo, nad przepięknym Oslo Fiord, znajduje się małe miasteczko o nazwie Horten. Ci, których interesuje tematyka Wikingów, znają to miejsce zapewne z powodu odkrytych tam grobów, a warto wspomnieć, że kurhany takie skrywały w sobie prawdziwy skarb: kompletne łodzie wraz z kosztownościami, żywnością, niewolnikami i zwierzętami, czyli całym bogactwem, jakie za życia posiadał Wiking. Historycy mawiają, że Borrehaugene (bo tak zwie się to miejsce) było absolutnym centrum władzy Wikingów w czasach ich panowania.


Dla mnie miejsce to wiąże się także z historią pewnej kobiety, która mieszkała w tym mieście. A dokładniej historia pewnego zdjęcia.

Wera była przepiękną kobietą, która wyszła za Ragnara tylko dlatego, że chłopak numer jeden był zajęty. Zadowoliła się więc drugim najprzystojniejszym mężczyzną w mieście. Żyli ze sobą bardzo zgodnie, i można by rzec w staroświecki sposób, kiedy to kobiety czekały przy furtce na męża, gdy ten wracał z pracy. Codziennie o tej samej porze wracający ze stoczni Ragnar widział Werę stojącą na ulicy. Czasami towarzyszyła jej trzymająca się maminej spódnicy starsza córka Karin, a gdy ta doczekała się syn, Wera czekała na Ragnara trzymając za rękę wnuka. Trudno jest współcześnie zrozumieć, jak prostym i jednocześnie wymownym gestem było to czekanie. Podkreślało ono harmonię i niezmienność stworzonego wspólnie świata, w którym kochające się osoby były zawsze tam, gdzie jedno mogło oczekiwać drugiego. Pamiętam, że gdy usłyszałam po raz pierwszy tę historię, pomyślałam sobie, że to nic innego, jak znienawidzone przez kobiety: "czekanie z obiadem", ale z opowiadań wiem, że była to para, która bardzo się kochała, a czekanie przy furtce, było bardziej potwierdzaniem każdego dnia: tak, kocham Cię i czekam na Ciebie. Małżonkowie okazywali sobie wiele czułości, więc dzieci dorastały w atmosferze miłości, szacunku i czułości, jaką mogą sobie dać ludzie prawdziwie się kochający. Poza tym Wera i Ragnar uwielbiali spędzać ze sobą czas. Czasami podróżowali razem samochodem. Och, Wera wprost uwielbiała samochodowe wycieczki! Kiedyś wsiedli w auto i pojechali na koniec Norwegii. Po prostu. Zaczęli od "głowy dużego psa" czyli kształtu po którym dzieci w szkołach rozpoznają na mapie Norwegię, a skończyli tuż przed ogonem, ponieważ ogon należał już do Finlandii.

Jakieś osiemnaście lat temu Wera i Ragnar poszli na dancing do położonego niedaleko ich domu klubu. Tańczyli przytuleni do siebie, kiedy nagle Ragnar osunął się na ziemię. Chwilę potem już nie żył. Wszystko potoczyło się tak szybko i cicho. Może to z powodu grającej o chwilę za długo muzyki, wydarzenie było dla Wery mało realne. Gdyby spojrzeć na śmierć Ragnara w kategoriach, które czasami rozważamy, czyli na przykład: najgorsza śmierć to spłonąć żywcem, albo się utopić, można by powiedzieć, że nie ma piękniejszej śmierci niż ta w ramionach ukochanej kobiety, z którą przeżyło się wspólnie tyle lat, z którą było się szczęśliwym. Jednak dla Wery śmierć męża rozpoczęła piętnastoletni okres życia bez niego. Większość osób tracących ukochanych, poddaje się kojącemu upływowi czasu, ale dla niej było to powolne kurczenie się świata do rozmiarów jednego pokoju i stale powtarzanych czynności. Po kilku latach od śmierci Ragnara nie chciała wychodzić z domu. Opiekująca się nią Karin podporządkowała swoje życie opiece nad mamą. Któregoś dnia syn Karin, z którym Wera była bardzo zżyta, przyjechał do babci z drugiego końca kraju i poprosił, by włożyła ładną sukienkę, ponieważ pojadą samochodem na wycieczkę. Wera, która przecież uwielbiała samochody, nie chciała się zgodzić, ale mężczyzna zapakował jej wózek do auta, zmusił do ubrania i zaniósł na rękach do samochodu. Pojechali nad Horten Brygge, gdzie usiedli na zewnątrz kafejki, ciesząc się pięknym dniem, słońcem i drobnymi przyjemnościami. Dla Wery był to szczególny dzień. Na co dzień stroniąca od ludzi, nagle znalazła się w ferworze wakacji, śmiechu, letnich smakołyków. Głęboko jednak w duszy skrywała wciąż to samo cierpienie i tęsknotę za zmarłym mężem.

Właśnie w tym dniu i w tym miejscu wnuk zrobił jej zdjęcie, które zatytułował później What About Tommorow. Wera o tym nie wiedziała. Siedziała wpatrzona w sunące po jeziorze żaglówki, tak samo piękna, jak wtedy, gdy była młoda.

Wybrałam to zdjęcie, jako pierwsze do cyklu felietonów "Spiżarnia ze zdjęciami" napisanych specjalnie dla Przystani Literackiej. Oddaje ono emocje, które towarzyszą mi w życiu, sprawy nad którymi się zastanawiam. Jest ilustracją do pytań, które sobie zadaję, pokazuje kontrast starości i doczesności oraz ulotność błahostek w kontekście ogromu i nieskończoności Wszechświata. Subtelnie przedstawia piękno osób starych, które o tyle więcej od nas wiedzą i o tyle więcej odnajdują w sobie spokoju. Mam nadzieję, że zdjęcie spodoba się również
czytelnikom PL , tak jak podoba się ludziom na całym świecie. Ja mam tę przyjemność, że na łamach Przystani Literackiej zdradzę czytelnikom historie kryjące się za zdjęciami, o których do tej pory nie wiedział i nie słyszał nikt.

Wszystkie zdjęcia ze Spiżarni będą czarno–białe, ponieważ: "Fotografując w kolorze, utrwalasz ubiór, robiąc zdjęcie w czerni i bieli utwalasz ludzkie dusze". Myślę, że zdjęcie What About Tomorrow jest na to dobrym przykładem.

Do zobaczenia w Spiżarni za miesiąc.

Edyta Szalek


wera_620


Tagi: Edyta Szałek, Spiżarnia ze zdjęciami, felieton, Przystań Literacka,

<< Powrót

Papierowy Ekran 2009

FB PL

Kejos

HaZu

PL zmiany