Polowaneczko - Tomasz Matkowski

kzarecka

2009-04-23

polowaneczko_tomasz_matkowski_160Przy zapowiedziach „Polowaneczka” padały słowa: - Książka Matkowskiego nie jest subtelnym głosem polemicznym, jest morderczym atakiem na klan zabójców, dumnych z tego, że zabijają. Całe wielkie "halo", które urosło kiedyś przy temacie poruszonym przez autora i które dziś oplata swoimi mackami książkę, zdawało się mówić: "Przeczytaj koniecznie!". Jednak czy warto?




To wcale nie jest łatwe pytanie. Z jednej strony mamy szalenie interesujący temat. Z drugiej miejscami przedstawiony wtórnie. Krótki, interesujący wstęp – świetnie. Nieco dalej statystyki, które mnie osobiście już zniechęciły. Owszem, rozumiem zamiar autora. Rozumiem, że w ten sposób chciał przedstawić obraz malowany krwią tysięcy zabijanych zwierząt. Mimo wszystko mnie te, należy dodać, krótkie statystyki odrzuciły. Czytałam jednak dalej i z każdą stroną przekonywałam się, że to jednak intrygująca książeczka. Rozpoczęłam lekturę "Z pamiętnika myśliwego, czyli łoś robi karierę" (tekst Tomasza Matkowskiego przesłany do "Gazety Wyborczej"), który zaczynał się świetnie, ale im dalej w las, tym nieco nudniej. I wreszcie wywiad Macieja Szczygła, który został przeprowadzony z autorem. Nie będę ukrywać – to na tę część książki wciąż czekałam. A gdy się wreszcie doczekałam, z nerwów chciałam rwać włosy z głowy! Po prostu, gdy ma się za sobą "Pamiętnik…", wywiad z "Gazety" jest potwornie wtórny. Przy tym słaby i nijaki. Dziwi mnie, że wywołał aż taką burzę. Gdyby został opublikowany "Pamiętnik…" to tak, proszę bardzo, drzyjcie szaty, ale po tym? Szkoda, wielka, wielka szkoda. To, na co najbardziej czekałam, najbardziej mnie rozczarowało. Następnie mamy komentarze do dyskusji, która toczyła się na forum "Gazety". Mamy więc kopiuj-wklej, kopiuj-wklej, kopiuj-wklej przyozdobione komentarzami Matkowskiego. Interesujące tylko po części. Na koniec list rzecznika prasowego Zarządu Głównego Polskiego Związku Łowieckiego – brawa dla autora, który odważnie zamieszcza tekst, który przez jednych może być odczytany, jako wierutne kłamstwo i obronę, a przez drugich, jako dyskredytację wszystkiego, przez co przebrnęło się w "Polowaneczku".

"Polowaneczko" to głos osoby, która nie zgadza się na zabijanie zwierząt. I tak do tego trzeba podejść. Wtedy zrozumie się argumentację Matkowskiego. A że jest pełna jadu? Pełna targającymi autora emocji? To przecież oczywiste. Jak można czegoś bronić, gdy się nie wierzy w słuszność swojej walki? I choć miejscami wydaje się, że Matkowski nie jest w stanie przyjąć żadnego usprawiedliwienia na zabijanie (tylko, czy takie w ogóle istnieje?), to właśnie najsilniejsza strona książki. Skoro mam już czytać o myślistwie, to chcę jasną argumentację jednej strony i jasną argumentację drugiej strony. Nie potrzebuję obserwatora, który powie mi: "Wypruli jej flaki, co było okrutne i obrzydzające. Trzeba jednak było ta zrobić, bo w przeciwnym wypadku śmierdziałoby mięso".

Ta książeczka z pewnością nie jest skierowana do myśliwych (o czym oczywiście autor wspomina już na samym początku), ani do gorliwych przeciwników polowania (ci wiedzą, na czym ono polega). Ma dotrzeć do ludzi środka, do ludzi, którzy wiedzą, że polowania w Polsce się odbywają, ale nie mają o nich zielonego pojęcia. Czy ich poruszy? Jeśli mają w sobie, choć odrobinę wrażliwości, z pewnością. Z kolei, jeśli są nadwrażliwcami, "Polowaneczko" powinni omijać szerokim łukiem. To książka drastyczna. Książka, w której przytoczone są sposoby zabijania. Książka, w której znajdują się opisy reakcji zwierząt na strzały (jak dla mnie najbardziej przeraźliwa część).

A część z komentarzami? Doskonale ukazuje stronniczość Matkowskiego (jednak jak już wspominałam, to nie minus). Autor każdy komentarz myśliwych zasypuje kontrargumentami. Czasami obraźliwymi dla "hobbystów", ale i oni nie są mu przychylni. Matkowski rysuje nam obraz złego myśliwego, tępego myśliwego, bezdusznego myśliwego. Komentarze, które cytuje mają pełno błędów ortograficznych. Czytając to, ma się wrażenie, że to banda niedouków, którzy spędzają czas wolny pożerając leśną zwierzynę i brudząc się ociekającym tłuszczem. Autor wprawdzie mówi, iż wśród myśliwych jest wielu ludzi wykształconych, wysoko umiejscowionych społecznie, jednak z ogółu wykształca nam się taki obraz – ciemnogród.

Reasumując – "Polowaneczko" porusza niezwykle ważny temat. I niezwykle interesujący. Do przebrnięcia jednak nie jest łatwe. Może gdyby forma tego była zupełnie inna, czytałoby się łatwiej. Nie mam pojęcia. Wiem jedno – przemęczyłam się, przeczytałam i gdzieś tam głęboko cieszę się, że podołałam zadaniu, bo to książka, która rzeczywiście jest w stanie wywołać dyskusję. A po co nam publikacje, które niczego w nas nie poruszą?

Tomasz Matkowski "Polowaneczko"; Wydawnictwo: Nowy Świat; Format: 125 x 195 mm; Liczba stron: 136; Okładka: miękka; ISBN: 978-83-7386-324-8

Katarzyna Zarecka

Tagi: Tomasz Matkowski, Polowaneczko, książka, myślistwo,

<< Powrót

Papierowy Ekran 2009

FB PL

Kejos

HaZu

PL zmiany