Trafić z wierszem do ludzi - rozmowa z mistrzem Polski w slamie poetyckim

isłojewska

2010-09-13

slam_160Twórcą slamów poetyckich był chicagowski robotnik - Marc Kelly Smith, który w 1986 roku zorganizował odczyt poezji w klubie. Owy odczt miał na celu ożywienie wieczorów autorskich. Już dwa lata później Smith zorganizował pierwszy w historii SLAM. Chciał w ten sposób poezję "przywrócić zwykłym ludziom". Do Polski slam dłuuugo wędrował. Najważniejsze jednak, że wreszcie zawędrował. Pierwsze tego typu spotkanie odbyło się u nas siedem lat temu. Dziś jest zdecydowanie bardziej rozwinięty (choć patrząc z perseptywy "świata" jeszcze kulejemy). Mamy jednak mistrza. Jego personalia to Dominik Rokosz. Rozmawiała z nim Ilona Słojewska.


Ilona Słojewska: - Pan Dominik Rokosz?

Dominik Rokosz: - Tak.

Rozpoznałam Pana po koszulce. Jest taka jak Pan powiedział: oryginalny nadruk przyciąga wzrok.

To prawda, a gdzie porozmawiamy?

Może w teatralnym klubie "Maska". Przed chwilą wszyscy poszli na ostatni spektakl, więc będzie spokojnie.

Dobry pomysł.

Jak Pan wszedł w slamy poetyckie?

W czasach, kiedy studiowałem kulturoznawstwo w Poznaniu. Nie wystartowałem na pierwszym slamie, jaki odbył się w Polsce, ale na drugim byłem już obecny. Zorganizowano go w toruńskim młodzieżowym domu kultury. A już następny miał miejsce w moim rodzinnym Inowrocławiu, w domu kultury "Pszczółka". I tak się zaczęło.

A potem?

Pojechałem do Wielkiej Brytanii. Tam scena slamowa jest bardzo silna, startowałem w języku angielskim. W jednym z nich doszedłem do finału i zająłem drugie miejsce. Publiczność myślała, że jestem Kanadyjczykiem i pochodzę z Quebeku, a stało się to za sprawą mojej dziewczyny, która była Francuzką i stąd ten akcent. I potem znowu zorganizowałem kilka, a w wielu innych brałem udział. Wygrałem slam w Centrum Sztuki Współczesnej w Warszawie. Zachęcony tym sukcesem, wziąłem udział w eliminacjach do mistrzostw świata w roku 2007 i pojechałem do Paryża. I byłem piąty. A przy okazji wziąłem udział w slamie haiku, który wygrałem, a wystartowałem przez przypadek, ponieważ nigdy wcześniej nie pisałem w takiej formie, a pierwsze stworzyłem we Francji.

Czy jest różnica pomiędzy slamami polskimi a tymi poza granicami Polski?

W Paryżu na slam przychodzi i dwa tysiące osób. W Polsce jest to rzecz jeszcze niewyobrażalna. Atmosfera zależy od miejsca, w jakim się odbywa. Inaczej wychodzi w CSW a inaczej w "OdNowie". Wygląda nietypowo, kiedy gra toczy się o tysiąc złotych, a inaczej, gdy w puli znajduje się czterdzieści złotych lub sto, a do tego bilet np. na koncert lub książka. Ale właśnie na tych panuje niemal rodzinna, kameralna atmosfera.

A jak znalazł się Pan w Toruniu?

Narzeczona się tutaj przeniosła, a ja razem z nią. Pierwsze slamy prowadziłem w studenckim klubie "OdNowa", po niej był "Dwór Artusa" i Centrum Sztuki Współczesnej. Obecnie zająłem się ich animacją, a resztę czasu poświęcam na pisanie.

Samo ich organizowanie daje Panu satysfakcję?

W pewnym momencie życia i twórczości, kiedy uzbiera się już spory bagaż doświadczeń i człowiek czuje się pewnie na rynku poetyckim, to zadowolenie daje mu to, że kogoś się odkryje, że powie się mu, iż jest O.K. To sprawia mi ogromną frajdę.

Podczas czytania własnych wierszy, nie wolno posługiwać się żadnymi rekwizytami. Autor prezentuje poprzez słowo swoją osobowość, wnętrze. A może jest inaczej?

Slam to coś zupełnie wyjątkowego. Panuje na nim atmosfera pełnej swobody, nie ma sztywnego i napuszonego klimatu. Jest w pewnym stopniu sztuką łączącą się z formą performensu. A ultimatum związane z zakazem stosowania jakichkolwiek przedmiotów jest bardzo wskazane, ponieważ uważam, że najważniejszy jest tekst. Twórca slamu Marc Kelly Smith, powiedział: - "Poezja dotyczy wierszy, a nie poetów". I tak jest rzeczywiście. Wygrywają najlepsi. Nigdy się nie zdarzyło, poza jednym przypadkiem w Toruniu, żeby nie wygrał go naprawdę dobry poeta.

Czy u nas slamów jest w sam raz?

W Warszawie i w Toruniu jest wystarczająca, by zaspokoić występujących i słuchających, a już w Bydgoszczy nie. Ostatnio był w Toruniu czterodniowy "Buum poetycki", slam był w pierwszym dniu i pomimo że wypadł w poniedziałek, przyszło na niego ponad sto czterdzieści osób!

A kto je wygrywa?

Na zwycięstwo nie ma metody. Czasami wygrywają postmoderniści z wierszami o popkulturze, a czasami osoby czytające wiersze o szeroko rozumianym cierpieniu. W Toruniu kilka razy wygrał raper z bardzo mądrymi tekstami. Wygrywają kobiety i mężczyźni, siedemnastolatkowie i pięćdziesięciolatkowie. Czasami słyszy się głosy krytyczne, że to nie do końca poezja, ale to nieprawda. Idea slamu pokazuje, że poezja jest dla ludzi, a nie tylko dla krytyków.

To znaczy, że w może wziąć w nim udział każdy, kto pisze wiersze?

Tak i dlatego można się na nim czasem zetknąć z totalną grafomanią, ale w końcu można wytrzymać trzy minuty takiego wystąpienia. Każdy uczestnik ma trzy minuty, a że są maksymalnie razem z finałem, cztery wystąpienia, to można być na scenie i dwanaście minut.

Jak wygląda, więc porządek wystąpień?

Jeśli zgłosi się od osiemnastu do dwudziestu osób, a każdy ma te swoje trzy minuty, to wychodzi około godziny. Do następnej rundy przechodzi osiem osób, do trzeciego starcia cztery osoby i one znajdują się w finale.

A kto przychodzi posłuchać wierszy?

Kilkanaście osób czytających poezję, około trzydziestu, które się nią interesują, studenci polonistyki i dajmy na to, Piotrek, który uwielbia jeździć na deskorolce. Trafić z wierszem do takiego chłopaka, który po slamie przychodzi do zwycięzcy i mówi: "Stary, to mi urwało jaja, byłeś świetn", jest chyba odpowiedzią na cel ich organizowania. Uważam, że slam ma w sobie dużo z założeń pozytywizmu w sensie zainteresowania się potęgą słowa. To jest poniekąd praca u podstaw, bo skoro na pierwsze spotkanie ktoś przychodzi sam, a na kolejne przyprowadza ze sobą znajomych, to jest już coś.


No właśnie, najważniejsze to trafić ze swoimi wierszami do ludzi

Przecież my nie piszemy dla siebie, ale dla innych. Może to niektórych zdziwi, ale Władysław Broniewski, jeden z moich ulubionych poetów, w słynnym wierszu "Bagnet na broń" pisał "ogniomistrzu słów". Więc my, poeci wbijajmy słowa jak naboje w serca ludzi, a nie w serca kolegów po piórze czy krytyków.

To świetna puenta naszej rozmowy. Dziękuję.

Wejdź do księgarni

Tagi: Poezja, poeta, antologia,

<< Powrót

Papierowy Ekran 2009

FB PL

Kejos

HaZu

PL zmiany