Dzisiaj narysujemy śmierć – Wojciech Tochman

tosiński

2011-01-07

dzisiaj_narysujemy_smierc_160Polska. Warszawa. Rok 2011. Wyglądam przez okno. Jest mroźna, słoneczna pogoda. Mam swój ciepły kąt, spokój, miłość kochanej osoby. Jakaś muzyka jazzowa w tle. Aromat kawy delikatnie pobudza ospałą, beztroską atmosferę. Rwanda. Rok 1994, kwiecień. Spokojny, wiosenny, niemal letni dzień przerywa huk wystrzału. Wybuch...




Świst spadającego metalu. Zderzenie z ziemią. Kolejny wybuch. Ogień trawi kolejne połacie powietrza. Czarny dym. Czarna godzina. Rozpoczyna się rzeź.

Od tego właśnie zdarzenia rozpoczęła się gehenna dla rwandyjskiego narodu. Zestrzelenie prezydenckiego samolotu przez nieznanych sprawców oznaczało tylko jedno: "Tutsi zabili naszego prezydenta!". Idąc za słowami autora, nikt ani nic, nie mogło przewidzieć tego, co zdarzy się już niedługo.

"Dzisiaj narysujemy śmierć" – nowa książka Wojciecha Tochmana, jest bardzo głośnym i mocnym krzykiem w naszą stronę, w stronę wszystkich ludzi na całym świecie. Krzykiem mężczyzn, kobiet i dzieci, które w kwietniu 1994 roku w małym, gorącym kraju Afryki Środkowej zostały brutalnie zamordowane w imię zemsty. Krzyk niesie: "Umieram!", "Gwałcą, pomocy!", "Czemu zabiliście moją mamę i mojego tatę?". Mamy tu do czynienia z książką niebagatelną w swoim wymiarze i niezwykle wymowną w swojej formie. Autor mówi jasno: "Świecie! Pamiętaj o Rwandzie!".

Tochman zabiera nas w bardzo okrutną podróż, u schyłku której znajduje się człowiek. Człowiek, który wydaje się, że jako jedyna z istot żyjących na Ziemi, nie został naukowo zbadany tak, by można było przewidzieć jego przyszłe działanie. By można było być spokojnym. Wszystko bowiem w człowieku może się zmienić. Nagle. Już.

Książka ta nie jest łatwą lekturą. I nie jest to bynajmniej kwestia natury intelektualnej. Mam bowiem niezwykle silne wrażenie, że Tochman nie pisał jej piórem. Pisał ją emocjami oraz przerażającymi doświadczeniami osób, z którymi udało mu się o ty wszystkim, co działo się w Rwandzie, porozmawiać i posłuchać. Którzy wspięli się na wyżyny wytrzymałości emocjonalnej, by wrócić do tych porażających, apokaliptycznych niemal, chwil.

Jeden naród, jedna historia, jednakowe problemy – dwa walczące plemiona. Walczące na śmierć i życie. Choć tego drugiego zdecydowanie mniej. Za co? Większość z nich nie wiedziała dokładnie. Nie chciała wiedzieć. Zawiść, zazdrość, zemsta? Ktoś powie, że walka klas – uciemiężone Hutu, po wielu latach panowania Tutsi, chce wyzwolenia. Chce zrzucić jarzmo. To się zgadza. Jest jednak coś, przez co nie potrafię tego nazwać po prostu "walką klas". Za dużo jest ofiar. Za dużo piekła.

Tochman z niesamowitym wyczuciem opisuje kolejne wypowiedzi swoich rozmówców. Mamy tu relacje zarówno ofiar, jak i samych sprawców, do których też udało mu się dotrzeć. Najważniejszym jednak wątkiem wydają się przeżycia i losy kobiet należących do plemiona Tutsi. Stały się one ofiarami tak wielu koszmarnych tortur, że trudno je zliczyć, a jeszcze trudniej powtórzyć. Tak ciężko przechodzi to przez jaźń i gardło. Jedyne, co można powiedzieć z całą pewnością jest to, iż śmierć od kuli byłaby tym, czego one po stokroć bardziej pragnęły, niż to, co stało się ich udziałem. Brane były wielokrotnie, boleśnie, przemocą. Częstym tego skutkiem były zakażenia (zwłaszcza wirusem HIV) oraz dzieci. Dzieci, które stawały się niechcianym bagażem życiowym, który to bagaż musiały nieść do końca swoich dni, nienawidząc, karmiąc, pamiętając, wychowując.

Tochman pisze "Dzisiaj narysujemy śmierć" nie jak typowy reportaż, ale jak swojego rodzaju opowieść opartą na wspomnieniach. Gorzka to opowieść. O tym, co stało się w 1994 roku w wielu miastach i wsiach Rwandy oraz o tym, co dzieje się dziś. Ukazuje paradoks życia i codzienności tego kraju, w którym sprawcy ludobójstwa żyją obok rodzin ofiar oraz świadków ich zbrodni. Z niesamowitą dokładnością, plastyką i realizmem pokazuje emocje tych, co mówią, a także realia tamtych kwietniowych dni. Nawet teraz wydaje mi się, że widzę tych mężczyzn i ich rozłupane maczetą czaszki, te spuchnięte zwłoki wielokrotnie gwałconych kobiet, nie tylko męskimi penisami. I dzieci. Chude, płaczące, jedzące byle – jak pisze Tochman - ścierwo z ulicy, czekające na martwych rodziców.

Polska. Warszawa. Rok 2011. Ciągle myślę o tym, co pokazał mi Tochman. To już czwarta próba recenzji jego książki. Mam zszargane nerwy. Nie wiem, jak skończyć…

Wojciech Tochman "Dzisiaj narysujemy śmierć"; Wydawnictwo: Czarne; Format: 125 x 195 mm; Liczba stron: 152; Okładka: twarda; ISBn: 978-83-7536-228-2

Tomasz Osiński

Kup książkę

Tagi: Tochman, reportaż, Afryka, Czarne, wojna, Kapuściński,

<< Powrót

Papierowy Ekran 2009

FB PL

Kejos

HaZu

PL zmiany