"Wciąż czekam na ofertę pracy w ZTM" - nie tylko o pisaniu Małgorzata Gutowska-Adamczyk

kzarecka

2007-09-12

gutowskaoki_160_02Mnie przede wszystkim Małgorzata Gutowska-Adamczyk kojarzy się z cudownym cyklem "Tata, a Marcin powiedział...". Żałuję niezmiernie, że nie jest kontynuowany przez żadną dostępną w naszym kraju stację telewizyjną. Niestety tak czasami bywa. Siła wyższa. Nie wszystko zawsze jest - drgawki wzbudza we mnie słowo, które za moment padnie - trendy. A czy sama Gutowska-Adamczyk jest - znowu to samo - trendy? Część Jej czytelników twierdzi, ża i owszem. Ona sama wydaje się jednak absolutnie antytrendy. I chwała jej za to!

 

 

Katarzyna Zarecka: - Fragment z powieści "110 ulic": - Wszyscy robią się życzliwsi. To chyba bliskość wakacji wpływa tonizująco na zazwyczaj napięte jak postronki nerwy nauczycieli. Była Pani nauczycielką (uczyła Pani dwa lata, ale podobno nauczycielem jak się zostaje, to jest się nim przez całe życie) – jak to jest z tą naszą dzisiejszą młodzieżą i relacjami pedagog - uczeń? Gdyby człowiek skupił się tylko na relacjach z mediów, to otrzymałby charakterystykę ludzkiego potworka. A przecież… każdy kij ma dwa końce.

Małgorzata Gutowska-Adamczyk: - Rzeczywiście tylko przez dwa lata uczyłam w liceum. Niewiele pamiętam, a jeszcze mniej wiem o dzisiejszych relacjach nauczyciel - uczeń. Ale jestem matką: mój młodszy syn rozpoczął właśnie naukę w klasie maturalnej, co jest pewną ulgą, bo w maju ostatecznie przestanę chodzić na wywiadówki. Szkołą jednak i sprawami młodzieży wciąż się interesuję, trochę dlatego, że, jak Pani łaskawie zauważyła, nauczyciel to nie zawód, ale charakter, po części zaś z tego powodu, iż jakoś tak się porobiło, może nie bez mojej winy, że zostałam już chyba sklasyfikowana jako autorka powieści dla młodzieży. Tak więc ten temat wciąż mnie interesuje. Ostatnio spotkałam nauczycielkę, która przywraca mi wiarę w młodzież, nauczycieli i przyszłość szkoły. Agnieszka ma miłą aparycję i ciekawą osobowość. Bez końca mogłabym słuchać opowieści o jej klasie. To nietypowy pedagog: tak zwany nauczyciel wspomagający w klasie integracyjnej. Uczestniczy w każdej lekcji i pomaga uczniom, gdy zachodzi taka potrzeba, dosiadając się do jednego, czy drugiego. Zna swoich uczniów czasem lepiej niż ich rodzice, chce i widzi w nich przede wszystkim dobro. Zapał tej młodej osoby i jej żywe zainteresowanie dzieciakami, dają nadzieję, że to, o czym się pisze w mediach jest na szczęście tylko wycinkiem rzeczywistości.

Ojciec Michała – głównego bohatera książki, mówi, że dziś młodych ludzi wszystko nudzi, że potrzebują coraz więcej stymulacji. Czy to różnica pokoleń? A może pęd życia? Kiedyś wszystko zmieniało się wolniej. Teraz mknie na złamanie karku.

Dziś dzieci żyją w świecie koszmarnej dosłowności. Nie mają cienia szansy na rozwój wyobraźni. Zabawki, nie zostawiają praktycznie żadnego marginesu dla imaginacji, telewizja podaje wszystko na talerzu. Rodzice, kupując modne gadżety, robią krzywdę swoim pociechom, zabijając w nich to, co najcenniejsze w dzieciństwie – umiejętność tworzenia światów wyobrażonych, odczytywania i rozumienia symboli. Trudno więc oczekiwać, że tak wychowywane dzieci wytworzą sobie własny warsztat poznawczy i dystans do świata. Wyrosną nam raczej na żądnych wciąż świeżych wrażeń konsumentów, którym specjaliści od marketingu z łatwością wmówią nieistniejące potrzeby i którzy za swoją przyjmą wykreowaną przez reklamę wersję osobowości, naiwnie wierząc we wszystko, co ktoś im zechce sprytnie wcisnąć. Nie mając swego wewnętrznego świata, będą się wciąż nudzić, oczekując, że ktoś ich zabawi. Hedonizm jest plagą naszych czasów. Myślenie boli, a ma być przyjemnie. O jałowości bezmyślnego życia nikt nie myśli. Nikt nie mówi o tym, że nie ćwicząc myślenia oddajemy się innym we władanie, stajemy się bezwolni jak psy na smyczy.
Nasza rzeczywistość zmienia się w tempie, które trudno zrozumieć i zaakceptować. Niebezpieczeństwo współczesnego świata polega w dużej mierze na globalizacji i niezmierzonej wprost propozycji konsumpcyjnej. Coraz więcej ludzi pracuje coraz dłużej, by kupić coraz więcej dóbr. Stajemy się poniekąd niewolnikami producentów dóbr. Wydaje nam się, że zaspokajamy swoje potrzeby, a tymczasem moglibyśmy bez wielu tych rzeczy doskonale się obejść, zyskując wolny czas, który został bezpowrotnie stracony. Ironia tej sytuacji polega na tym, że rzeczy najważniejszych w życiu nie sposób kupić. Nie namawiam nikogo do zamieszkania pod mostem, zwracam tylko uwagę na to, że konsumpcyjny styl życia jest nie tylko szkodliwy dla środowiska, ale i dla nas samych, bo przypomina gaszenie ognia benzyną. Kupowanie jest jakimś rodzajem przyjemności. Człowiek myśli naiwnie, że kiedy nabędzie kolejną rzecz, wreszcie będzie szczęśliwy. Tymczasem to budzi tylko apetyt na następne zakupy. Nikt nas nie uczy bycia konsumentami, bo i kto miałby to robić? Możemy się tylko bronić, zyskując świadomość bycia manipulowanymi. Ale niech pani kogokolwiek zapyta, czy nabył coś pod wpływem reklamy, każdy zaprzeczy.
Myślę, że wielu ludzi będzie jednak prędzej czy później poszukiwać ciszy, spokoju i głębszej refleksji, bo trudno wciąż biec, czasem trzeba odetchnąć i rozejrzeć się dookoła. Ale oczywiście to zawsze będą nieliczni.

Z kolei jeśli chodzi o bunt, to chyba wszystko toczy się bez zmian. Buntowali się nasi dziadkowie, rodzice, my, buntują lub będą to robić nasze dzieci, wnuki… Co Pani wyprawiała w swoim okresie buntu? Bo, że takiego Pani nie miała, nie uwierzę.

Bunt jest chyba konieczny, by młody człowiek miał siłę opuścić rodzinne gniazdo bez nadmiernego bólu, by chciał i mógł zbudować swoje życie na swój własny sposób. Niektórych rzeczy, zaobserwowanych w domach rodzinnych, młodzi za nic nie chcą powielać. Młodość cechuje szlachetny idealizm.
Zastanawiam się, co ja takiego wyprawiałam będąc nastolatką? Nie piłam, nie paliłam (do tej pory nie palę), nie miałam nigdy do czynienia z narkotykami, z dyskoteki wracałam o godzinie, o której teraz rozpoczynają się "biforki". W domu nie było nawet telefonu! W sobotnie wieczory wystarczało mi radio. Byłam więc – nie bójmy się tego słowa – przerażająco nudna! Żyłam swoim życiem wewnętrznym. Ale wie pani, nie oddałabym go za żadne inne. Moja mama, do której przed chwilą zadzwoniłam, by zapytać, co jej zrobiłam najgorszego jako nastolatka, powiedziała, że chodziłam z chłopakiem, którego ona nie akceptowała. Nie został on jednak moim mężem.

Co odpowie Pani na zarzut "braku realizmu osobowościowego"? Spotkałam się z taką opinią dotyczącą Michała.

Przyznam, że nie rozumiem. Wydawało mi się, że portretuję dość typowego nastolatka. Co w nim miałoby być czystym wymysłem? To, że był luzakiem? Wielu jest takich. Że się zakochał? Niejednego ten wirus dopada. Że był wygadany i nie bał się nauczycieli? Warszawiak w Grajewie, to zobowiązuje. Michał nie jest ani szczególnie dobry, ani szczególnie zły. Zresztą czy bohater literacki ma obowiązek być podobny do kogoś, kogo znamy? To zależy jak wielu ludzi udało nam się spotkać i jak uważnie wejrzeliśmy w ich wnętrze.

To proszę mi teraz wytłumaczyć tę "ciągłość i doraźność". Wiem, że powieść nie musi opowiadać o liderach toplisty, by być autentyczną. Mimo wszystko mam wrażenie, ze gdyby pisała Pani tę książkę dopiero teraz, Michał nie słuchałby Paktofoniki. Grono czytelników przeczytało powieść i powiedziało: - Super! Niestety znaleźli się i tacy, którzy powiedzieli: - Nie. Ich tłumaczenie bywało bardzo płytkie, ale to być może grupa, która zawsze i wszędzie chce być trendy. Dla nich wznowienie "110 ulic" nie jest niestety trendy.

Każda powieść może spotkać się z krańcowymi reakcjami, to naturalne. Wszystko zależy od tego, na jaki grunt pada zasiane przez autora ziarno. Powieść jest próbą opisania świata "in statu nascendi" jak to pięknie nazwali starożytni Rzymianie, czyli w trakcie stawania się. Z tego punktu widzenia każdy moment opisywany przez literaturę jest taką chwilą, niepodobną do żadnej innej. Mój bohater kończył ośmioklasową szkołę podstawową, czy to znaczy, że mam teraz na siłę zmieniać realia? Choć trudno to sobie wyobrazić - był kiedyś świat bez gimnazjów.
Mam wrażenie, nie wiem czemu tak się stało, może to fascynacja zmianą, jaka się dookoła nas dokonała, że żyjemy w nieustającym dniu dzisiejszym. Po prostu ktoś nam ukradł wczoraj. Przeszłość, która kojarzy się nam z niesławnymi czasami komunizmu została wykreślona z naszego postrzegania. Czy to znaczy, że powinniśmy wyrzucić na śmietnik wszystko, co nie ma metki "nowość"? Powieść to nie prognoza pogody, nie musi być aktualna. Michał słuchał Paktofoniki, dziś może słuchałby innego zespołu. To nie ma znaczenia, to tylko dekoracja. W powieści mechanizmy i uczucia są ważniejsze od scenografii. Przyjmuję więc do wiadomości, że moja powieść nie jest trendy. Już nigdy nie będzie.

Wie Pani, że jej książki są wciągane przez nauczycieli do kanonu lektur szkolnych? Moim zdaniem to ogromne wyróżnienie. Zaryzykowałabym nawet stwierdzenie, że to ważniejsze niż nagroda literacka.

Nie przesadzałabym z tym kanonem. Wiem, że coś takiego zdarzyło się raz, czy dwa i z tego miejsca bardzo przepraszam wszystkie dzieciaki, które przymuszono do czytania moich książek. Z drugiej strony winna jestem ogromny szacunek profesorom, którzy zadali swoim uczniom lekturę moich powieści, bo generalnie wyrażam się o nauczycielach dość krytycznie.

Słyszałam coś o pracy nad książką dla dorosłych. Choć należy dodać, że i te wydane dotychczas są czytane nie tylko przez młodzież. Na jakim etapie jest praca? I o czym Pani pisze?

W lutym wyszła moja powieść "Serenada, czyli moje życie niecodzienne", będąca wariacją na temat tak zwanej powieści kobiecej. Główna bohaterka, Kaśka, jest aktorką i gra główną rolę w serialu. Próbuję też oderwać się od współczesności, pisząc groteskę z czasów stanu wojennego, której zapewne nikt nie wyda, więc i tempo tej pracy nie jest szczególnie imponujące.

"Tata, a Marcin powiedział…" – nie szkoda Pani, że już od bardzo dawna nie ma na antenie Mikołaja Radwana i Piotra Fronczewskiego? Mnie, przyznam, bardzo.

Pisanie scenariuszy do tego serialu było wyzwaniem. Mieliśmy ambicje moralizatorskie, chcieliśmy naprawiać świat. Teraz niewielu już to robi. Zresztą telewizje dawno odrzuciły w kąt tak zwaną misyjność, jak ognia unikają wszelkich propozycji wykraczających poza nieskażoną myśleniem rozrywkę. Wiedzą, że głupota lepiej się sprzeda. A że dobrnęliśmy w tej kwestii do ściany, przekonuje mnie nie oczekiwany a spektakularny sukces "Rancza".

Czytam sobie na jednym z czatów, że nie uprawia Pani sportów ekstremalnych. Czytam sobie notkę od wydawcy: "Miłośniczka sportów ekstremalnych" i, szczerze, głupieję. Coś się zmieniło? Czy jest Pani miłośniczką w stylu: ubóstwiam samoloty, ale nigdy nimi nie latałam?

Czy miłośniczka opery musi od razu śpiewać w La Scali?

Miłośniczka opery żeby śpiewać w La Scali musi mieć głos. Ze sportami ekstremalnymi jest, choć zabrzmi to przerażająco, to mimo wszystko - łatwiej.

To był oczywiście żart. Swoje "ekstremalne cv" zaproponowałam wydawcy jako "cv-punk" i od początku traktowałam jako dowcip, licząc na poczucie humoru czytelników. Trzeba mieć świadomość, że Internet to nie encyklopedia, pełno tu nieprawdziwych informacji. Śmieszy mnie, kiedy ktoś jako źródło naiwnie wskazuje na przykład Wikipedię. Z tego punktu widzenia nie wydaje mi się, aby moje fałszywe cv jakoś specjalnie odbiegało od internetowej normy.

"Specjalistka w zakresie komunikacji autobusowej" – to o Pani. Żart wydawcy cudowny. Niestety nie każdy go rozumie. Często musi Pani tłumaczyć, na czym polega owa "specjalizacja"?

Dopiero raz się z tego spowiadałam i wciąż czekam na ofertę pracy w ZTM. Ku mojej rozpaczy tamtejsi headhunterzy jeszcze się o mnie nie dowiedzieli.

Powiedziała Pani kiedyś: - Ze współczesnych Polaków podziwiam Myśliwskiego za "Widnokrąg". W ścisłym finale NIKE 2007 znajduje się "Traktat o łuskaniu fasoli" tego autora. Jak Pani myśli – będzie powtórka? Otrzyma kolejną statuetkę?

Życzę mu tego z całego serca.

 

"Otoczenie nie działa na mnie zakaźnie", prawda czy fałsz? 110 ulic (recenzja)

 

Tagi: Malgorzata Gutowska-Adamczyk, 110 ulic, książka, Tata a Marcin powiedział, stan wojenny, ZTM, punk, cv, widnokrą, Nike, Myśliwski, sporty ekstremalne,

<< Powrót

Papierowy Ekran 2009

FB PL

Kejos

HaZu

PL zmiany