Całun z Oviedo – Leonardo Foglia i David Richards

kzarecka

2008-06-13

calunzoviedo_160Książka, nad którą PL objęła patronat medialny. Książka, nad którą warto było się zatrzymać. Książka, po którą warto było się skusić. I nie, nie dlatego padają te słowa, "bo tak trzeba", bo pojawił się owy patronat. PL dostała taka propozycję. Wahań nie było. Nie napiszę jednak, że to mistrzostwo świata. Nie napiszę, idąc za przykładem z okładki, że to powieść przeznaczona dla miłośników "Dziecka Rosemary" i "Kodu Leonarda da Vinci". Nie napiszę, bo nie byłoby to zgodne z prawdą. Niestety, bądź stety.




Wielu autorów chciało powtórzyć sukces Dana Browna. Bardzo wielu. Niestety jakoś następcy "Kodu..." nie widać. "Całun z Oviedo" również nie może z nim konkurować. Dlaczego? To zupełnie inna powieść. Inaczej skonstruowana. Chcecie szybkiej akcji, ciągłych jej zmian? W "Całunie..." tego nie znajdziecie. Chcecie tajemnic na każdym rogu? W "Całunie..." tego nie znajdziecie. Chcecie, by zżerała was ciekawość? W "Całunie..." tego nie znajdziecie. Ale, ale! "Całun z Oviedo" to bardzo dobra książka. Z tą tylko różnicą, że nie można jej wrzucić do tego samego kosza co "Kod...". Chyba, że dla kogoś jedna wspólna cecha (w tym wypadku tajemnica związana z Chrystusem) wystarczy. W "Kodzie..." cała historia opierała się na linii rodowej Chrystusa. "Całun..." to próba sklonowania Syna Bożego poprzez wykorzystanie DNA z cennej relikwii. Oto "pigułka".

Powieść rozpoczynają wydarzenia na siedem lat przed główną akcją. Ksiądz Miguel Alvarez strzegący cennego całunu, zostaje zaatakowany w Camara Santa – świętej komnacie, w której spoczywa relikwia. Ksiądz Miguel umiera, ktoś wykrada tylko jedną nitkę z krwią Jezusa. Wszystko wygląda jak najzwyklejsza, choć bardzo przykra, śmierć. I co można o tym wszytkim powiedzieć? Gdyby na tym się kończyło – świetnie. Niestety, dla niezrozumiałych dla mnie powodów, autorzy postanowili rozwinąć owy wątek. I to również byłoby wspaniałym pomysłem, gdyby nie... długość opowieści. Mamy bowiem serwowanych jeszcze tylko kilka stron – strach strażnika przed utratą pracy (wypraszając modlącą się kobietę – prawdopodobnie wspólniczkę zbrodni i kradzieży, opuszcza posterunek – bramę wejściową), zejście do podziemnej komnaty dostojników kościelnych. I tyle. Wszystko się urywa. Bez ładu, bez składu. Urywa i już. Czytelnik zostaje sam na sam z domysłami. Czy Kościół zorientował się w kradzieży? Czy postanowił przykryć wszystko płaszczem milczenia? Brakuje tego. Bardzo. Autorzy byli niekonsekwentni. Powinni albo urwać historię po Alvarezie, albo ciągnąć ją dalej. Minus.

Później mamy czasy obecne. Młoda dziewczyna, kelnerka, Hannah Manning, żyje po śmierci rodziców pod opieką wujostwa – Ruth i Herba Ritterów. Nie jest szczęśliwa. Poszukuje własnej drogi w życiu. Pragnie spełnienia. Pragnie zmian. Znajduje ogłoszenie w gazecie – Partnerstwo w Rodzicielstwie. Postanawia zostać surogatką. Letycja Green – właścicielka firmy pomagającej bezdzietnym małżeństwom spełnić marzenie o posiadaniu własnego dziecka, jest zachwycona Hannah. Młoda, zdrowa kobieta. Do tego dziewica. Idealna kandydatka. I tak jajeczko Jolene zapłodnione plemnikiem Marshalla trafia do macicy panny Manning. Wszystko ma wyglądać wspaniale – rodzice dostaną upragnione dziecko, dziewczyna pieniądze i poczucie dokonania czegoś wartościowego. Wszystko co piękne, szybko jednak się kończy. Wujostwo nie akceptuje decyzji Hannah i wyprasza ją z domu. Ta trafia do Whitfieldów – ludzi, których dziecko nosi w sobie. Z każdym dniem, z każdym miesiącem spostrzega, że coś jest nie tak. Rodzina jest przewrażliwiona, dbałość o dziewczynę jest wręcz niewyobrażalna. Powoli zacieśnia się krąg. Powoli jest zamykana. Powoli wpada w pułapkę. Totalna izolacja. Hannah wreszcie zaczyna coś podejrzewać. I tak dociera do prawdy – dziecko, które nosi w swoim łonie, jest klonem Chrystusa.
Dziewczynie może pomóc w tej sytuacji tylko młody, miejscowy ksiądz Jimmy (przystojniak jak się patrzy; czeka się tylko, kiedy między nim a główną bohaterką wybuchnie romans; tylko czy jest możliwy?) i koleżanka z jadłodajni – Teri. Na całym bożym świecie tylko tym dwóm osobom zależy na losie młodej kobiety. Tylko ta dwójka wierzy w jej opowieść.

W "Całunie z Oviedo" jest mało akcji. Wszystkie wydarzenia są dość przewidywalne. Co jednak cieszy? Sposób uśmiercania poszczególnych postaci. Jest prawdziwy. Nie ma w tym przesady. Nikt do nikogo nie strzela z kałasza i na dodatek cel nie wychodzi bez szwanku. Nie ma śmierci od jednego uderzenia. Nie ma wymyślnych metod pozbawiania życia. I dzięki temu ta powieść wydaje się prawdziwa. Czy można sklonować Jezusa? Cholera wie. W każdym razie nie ma boskiego posłannictwa, boskiej mocy i rażenia piorunem. Ludzie giną tu, jak mogliby każdego dnia (i dzieki Bogu nie ma "zmartwychwstania", czyli podejścia – zabij trzy razy, a gdy się podniesie, zabij raz jeszcze, definitywnie).
Dobre też jest zakończenie. Oczywiście do przewidzenia, ale mimo wszystko i tu nie ma "przesadyzmu". Obawiałam się, że na ostatniej stronie przeczytam coś w rodzaju: rodzi się syn, szlag wie, czy Boży, ale nazywamy go, dajmy na to, Joshua. Oszczędzono mi takiego zakończenia i uważam to za sukces autorów.

Polecać więc, czy nie polecać owy thriller? Polecać. Jak wspominałam – nie jest to dzieło wybitne, ale warte przeczytania. Nie ma tu pędzącej akcji, ale jest coś, co trzyma, co nie pozwala odłożyć książki na bok. Nie ma tu boskości, magii i innych "domieszek" nie z tego świata. Ta historia mogłaby się wydarzyć w rzeczywistości. Przecież sekty istnieją (a tak należy nazwać działalność grupy, która zwerbowała Hannah), prace nad DNA istnieją, ludzie gotowi poświęcić życia dla wyższej idei, istnieją. Czy Bóg istnieje? Pytanie dla każdego z nas. Ja mogę powiedzieć jedno – Foglia i Richards istnieją. Przeczytajcie tę powieść. A jeśli tego nie zrobicie, jeśli mimo wszystko was zniechęciłam? No cóż... Może wtedy powinnam się kajać i mówić: - Moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina.

Leonardo Foglia, David Richards "Całun z Oviedo"; Wydawnictwo: Philip Wilson; Format: 135 x 205 mm; Liczba stron: 292; Okładka: miękka; ISBN: 978-83-7236-227-8


Katarzyna Zarecka

Tagi: ,

<< Powrót

Papierowy Ekran 2009

FB PL

Kejos

HaZu

PL zmiany