Krótki lot motyla bojowego

kzarecka

2008-06-17

krotkilotmotyla_160Twórca "Krucjaty" i "Niegrzesznego maga" napisał kolejną książkę. Książkę, której dał bardzo ciekawy tytuł - "Krótki lot motyla bojowego". Motyl żyje krótko. Motyl bojowy, czasem ledwie mgnienie... A wszystko przez świat, który potrzebuje wojen. Bez nich nie ma przecież postępu. Weź dziecko, zabij jego niewinność i zrób z niego żołnierza... Tak rozpoczyna się zapowiedź najnowszej powieści Eugeniusza Dębskiego, która ukazała się w serii Asy polskiej fantastyki. Zapoznajcie się z fragmentem książki, jej opisem i ilustracjami Macieja Dębskiego.



O książce - Wszystko przez świat, który potrzebuje wojen. Bez nich nie ma przecież postępu. Weź dziecko, zabij jego niewinność i zrób z niego żołnierza... Weź wypalonego życiem człowieka i zrób z niego ESP-a... Dlaczego ESP-a? Bo w nadświadomości nie dławisz się kurzem, oczu nie zalewa pot, zmęczenie nie odbiera oddechu. Nie świszczą nawet kule. Śmierć za to, jest w przypadku ESP-a, znacznie bardziej parszywa. Nie giniesz za sprawę, kolegów, czy coś tam jeszcze. Odmóżdżasz... Leżysz bez wiedzy jak oddychać, jak jeść, jak pić. Bez świadomości istnienia. Niczym roślina... Usychasz. Lekarze patrzą i są bezradni... Dryfujesz na dno nicości.
ESP żyje statystycznie 8 miesięcy. Najlepsi jakieś dwa lata. Oczywiście, to tajne dane. Jak wszystko co dotyczy bojowych motyli.

lotmotyla1_420

Fragment
Ella wstała i przeszła się po pokoju, niemal krok po kroku odtwarzając trasę Milta sprzed kilku chwil. Skorzystała ze ślepych oczu monitorów, by prawie nieświadomym gestem zanurzyć palce dłoni we włosach nad prawym uchem i ułożyć je nieco inaczej. Patrzyła przez moment przez spolaryzowane w tej chwili jednostronnie szyby.
– Powiedz mi coś o samej walce. O tym nie ma ani słowa w materiałach, które odziedziczyłam po Samie. I o swoich ludziach.
– O walce? Cóż...
– Poczekaj. A ty?... Ty też walczysz? – przerwała mu na samym wstępie.
– Tak. Dość przypadkowo okazało się, że jestem espem. Zresztą nieesp nie byłby najlepszym dowódcą tego oddziału. Co nie znaczy, że jestem dobrym...
– Więc jak wygląda taka walka?
– Nie bardzo można ją opisać... Nie ty pierwsza chcesz to usłyszeć. Sam dla siebie próbowałem to zrobić. Można tego dokonać dwojako: po prostu opisowo, sięgając do pewnych analogii, porównawczo, i to mogę zrobić, albo relacjonując tak, jak się ją czuje, ale to jest dużo trudniejsze. Każdy z nas przeszedł specjalny kurs personifikacji, bo jest nam dużo łatwiej, jeśli można sobie jakoś wyobrazić przeciwnika, i każdy robi to na swój, czasem bardzo osobisty sposób. Mam kilka takich opisów, nie spodziewaj się po nich wiele, ale mogę ci je dać.
– Nie bardzo rozumiem?
– No... Jedni wyobrażają sobie, że są rycerzami walczącymi ze smokiem, inni – że tępą siekierą ścinają twarde drzewo, jeszcze inni angażują się w jakieś wymyślne rodzaje gier matematycznych, logicznych, biorą udział w wyścigu samochodowym lub biegu maratońskim. Wariantów jest tyle, ilu espów. Znałem takiego, co po prostu rysował koła bez użycia cyrkla.
– I co?
– Jeśli narysował koło, to wygrał, bo ten drugi, przeciwnik, przez cały czas kołysał mu stołem.
– I to jest trudne, Milt?
– Raczej tak. Wyobraź sobie, że jesteś w absolutnie ciemnym olbrzymim pokoju. Nie wiesz, gdzie są ściany, ale wiesz, że w podłodze jest cała masa dziur różnej wielkości. Wiesz, że wyjdziesz z pokoju, dopiero gdy pokonasz przeciwnika. Masz w ręku ostrą szablę, ale nie wiesz, jaka jest długa i czy nie pęknie od pierwszego ciosu. To są założenia, tak esp podłącza się do pieca. Zaczyna ostrożnie przesuwać się po pomieszczeniu, delikatnie stawiając stopy, bezgłośnie, bardzo ostrożnie. Niektóre dziury są zasłonięte niepewnymi pokrywami. Szuka przeciwnika, węszy, nasłuchuje, wodzi szablą. Wie, że tamten robi to samo. Czasem przeciwnika nie ma, czasem trafia na ścianę i trzymając się jej jedną ręką, chodzi i chodzi. Czasem słyszy świst ostrza tuż przed twarzą, wtedy sam uderza. Niekiedy zderza się z przeciwnikiem, obaj rzucają szable i tarzają się po podłodze, dusząc się i starając strącić wroga do jednej z dziur bez dna... Tak to wygląda.
– Przecież to okropne, Milt. Po co nam to? Jak można tak męczyć ludzi? – Ella oparła się plecami o ścianę obok okna, oddychała szybko, płytko, w głosie pojawiła się chrypka.
– To są ochotnicy – wzruszył ramionami Brownell.
– Ochotnicy?! Przecież trzeba być pomylonym.
– To są dewianci – wyraźnie wyskandował Milt. – Nie ma wątpliwości. Chcą tego z różnych powodów: albo wyzwalają się z kompleksów, albo kochają walkę, albo... – Znowu wzruszył ramionami.
– A ty?
– ...albo czują się odpowiedzialni za losy swojego kraju czy Ziemi – dokończył, pomijając milczeniem jej pytanie.
– Niewiele z tego rozumiem. – Odbiła się od ściany i podeszła do rozwalonego na kanapie Brownella. – Opowiedz mi jeszcze o swoich ludziach.

lotmotyla2_420

Eugeniusz Debski "Krótki lot motyla bojowego"; Wydawnictwo: Fabryka Słów; Format: 125 x 195 mm; Liczba stron: 272; Okładka: miękka; ISBN: 978-83-7574-036-3

KaHa

Tagi: Eugeniusz Debski, Krótki lot motyla bojowego, książka, fragment, ilustracje,

<< Powrót

Papierowy Ekran 2009

FB PL

Kejos

HaZu

PL zmiany