Dwudziestolatki atakują

kzarecka

2008-11-06

dwudziestolatki_atakuj261_160.Kolejny dowód na to, że czasami można... Prószyński wydał debiutancką książkę Olgi Rudnickiej, dwudziestolatki ze Śremu (choć to, skąd pochodzi młoda autorka, nie ma przecież najmniejszego znaczenia). Rudnicka za swoich literackich mistrzów uważa Stephena Kinga i Harlana Cobena (jak dla mnie brzmi dobrze). Czy jednak zamiłowanie do grozy udało jej się przenieść do "Martwego Jeziora"? Nie przekonamy się, jeśli nie przeczytamy. Jedno jest pewne - nie jest to typowy kryminał. To połączenie kryminału oraz romansu skrzącego się sarkastycznym humorem. Wartka akcja, żywe dialogi i zręcznie skonstruowana fabuła. Hm...


O książce - Beata - niezależna trzydziestoletnia singielka - zaczyna podejrzewać, że z rodziną, z którą od lat nie utrzymuje żadnego kontaktu, nie łączą jej nawet więzy krwi. Wynajmuje prywatnego detektywa, który pomimo odkrycia wielu zaskakujących tropów (odnajduje jej grób i akt zgonu sprzed prawie 30 lat), nie potrafi jej pomóc. Tajemnica jej pochodzenia może być wynikiem przestępstwa sprzed lat. Beta walczy z demonami przeszłości, przy wsparciu przyjaciół – roztrzepanej Uli i jej brata Jacka. Lawinę zdarzeń wywołuje niespodziewane zaproszenie od rodziny na ślub znienawidzonej siostry...
Odrębne temperamenty, romantyczna miłość i tragedia łączą się w tej pełnej napięcia i wzruszeń, okraszonej sporą dawką humoru i ironii powieści.

Fragment
- Masz słuchać i świecić - zirytował się Jacek, manewrujący przy zamku, co nie było proste, bo Beata praktycznie leżała mu na plecach, usiłując zajrzeć przez ramię, a światło latarki, którą trzymała, migało tu i tam, i tam, i tu. Jacek chwycił mocno dłoń Beaty i skierował światło na zamek szuflady.
- Tak trzymaj i nie ruszaj się. Nawet nie oddychaj. - Zaczął ponownie manewrować przy szufladzie.
- Ktoś idzie - szepnęła nagle Beata.
- Pod biurko. - Jacek wepchnął dziewczynę i sam wcisnął się za nią w ostatniej chwili. Nim zabłysło światło, zdążył przysunąć fotel do biurka. Siedzieli upchani jak sardynki w puszce. Jacek z trudem stłumił kichnięcie, kiedy włosy Beaty wcisnęły mu się do nosa. Usłyszeli odgłosy kłótni.
- Zwariowałeś?! Po jaką cholerę tu przylazłeś?
- Zamknij się, dziwko! Mieliście to załatwić, a ta suka przywiozła tu tego gogusia!
- Facet to moja sprawa. Załatwię to - dziewczyna uspokajała wściekłego mężczyznę.
- Nawet wiem jak! - prychnął. – Rób, co chcesz, ale do jutra ma go nie być. Nie mam szans dotrzeć do Beaty, jak on się tu kręci! Tobie też powinno na tym zależeć!
- Myślisz, że nie wiem?! Jak nie podpisze dokumentów, to będę musiała dzielić się z nią forsą! Niedoczekanie! A ty też zachowujesz się jak skończony idiota! Po cholerę ją wkurzasz? Kup kwiaty, zaproś ją gdzieś, a ty pstrykasz w palce i liczysz, że przyleci!
- Taka mądra jesteś? Nawet nie wiesz, kto jest ojcem dziecka!
- A co za różnica? Byle nie było czarne, to temu idiocie każdy kit wcisnę! Już raz się przespałam z facetem Beaty, to mogę zrobić to znowu. W końcu to mój wieczór panieński - zachichotała. - Beata będzie jutro miała małe załamanie nerwowe, więc będziesz miał szansę się wykazać.
- Dobra. Załatw to, bo jak nie, to Artur zostanie uświadomiony, rozumiemy się? - w głosie mężczyzny słychać było groźbę.
- Nie strasz mnie gnojku!
- Spadam stąd, zanim ktoś się zorientuje. - Mężczyzna wyszedł z pokoju.
Po chwili zgasło światło. Usłyszeli trzask zamykanych drzwi. Byli sami.
- Czy to była Anka i Adam? - z niedowierzaniem spytał Jacek.
- Obawiam się, że tak - stwierdziła otrzeźwiała nagle Beata. Lekki rausz, który do tej pory wprawiał ją w dobry humor, zniknął bez śladu.
- Może wyjdziemy? - Jackowi wprawdzie nie przeszkadzała bliskość Beaty, ale jego ciało zaczęło ogarniać odrętwienie, a zgięty kręgosłup zaczął odczuwać boleśnie nienaturalność pozycji. - Ciasno tu, a oni już chyba nie wrócą.
Wygramolili się spod biurka. Beata usiadła na podłodze. Zapaliła latarkę i skierowała światło na usiłującego się rozprostować chłopaka.
- Wiesz, o czym mówili? – Jacek, już w lepszym stanie, usiadł obok dziewczyny. Wzruszyła ramionami.
- Trudno powiedzieć. Mogę się tylko domyślać. W zasadzie wiesz tyle co i ja. Jeśli poskładamy zachowanie rodziców i tę rozmowę, to nadal mamy ten sam wynik końcowy. Chcą, żebym podpisała jakieś dokumenty i dlatego machają mi przed nosem marchewką w postaci Adama i dyrektorskiego stanowiska. Nadal nic więcej nie wiemy.
- Ale co to za dokumenty? Dlaczego im tak zależy?
- Nie wiem. Pewnie chodzi o pieniądze. Jeśli zadali sobie tyle trudu, to musi chodzić o spore pieniądze, bo przecież sami nie są biedni. Może chcą Ance przekazać darowiznę w prezencie ślubnym, ale co mi do tego? To ich dom i kasa.
- Może chcą, żebyś zrzekła się praw majątkowych?
- Ale do czego? Nie mam czego się zrzekać, bo nic nie mam.
- A sprawy spadkowe?
- Przecież oni żyją!!!
- No teraz tak, ale może to jakieś zabezpieczenie na przyszłość? Mogłabyś się domagać rekompensaty za tę darowiznę, o którą spadek będzie mniejszy…
- Być może masz rację. Ulka powinna wiedzieć dokładniej, jak wyglądają takie sprawy. Jutro do niej zadzwonię, może coś przyjdzie jej do głowy.
- Racja. Cały czas zapominam, że Ulka jednak ma coś w głowie.
Beata dała mu lekkiego kuksańca w bok.
- Lepiej zabierz się do szuflady. W końcu po to tu jesteśmy. Rozmowę możemy dokończyć na górze.
- To będzie włamanie - zauważył Jacek, ustawiając promień światła tak, by padał na zamek, i podał latarkę Beacie.
- Wcześniej ci to nie przeszkadzało. - Dziewczyna tym razem trzymała kieszonkową lampkę nieruchomo, zaglądając Jackowi przez ramię. - Zresztą mówiłeś o otwarciu zamka, a nie o jego wyłamaniu. Przecież jeśli potrafisz go otworzyć, to możesz też zamknąć. Jak się nie damy złapać, to …

Olga Rudnicka "Martwe Jezioro"; Wydawnictwo: Prószyński i S-ka; Format: 125 x 195 mm; Liczba stron: 232; Okładka: miękka; ISBN: 978-83-7469-892-4

KaHa

Tagi: Olga Rudnicka, Martwe Jezioro, książka, fragment, debiut,

<< Powrót

Papierowy Ekran 2009

FB PL

Kejos

HaZu

PL zmiany