Ziarnko do ziarnka...

kzarecka

2008-11-17

ziarnko_do_ziarnka_160Jedna dziewczyna szepnęła drugiej, ta z kolei trzeciej i nagle okazało się, że aż osiemnaście kobiet nosi bajki w sobie i chce o nich napisać! Bajki? Myślicie, ża łatwo jest usiąść, wybebeszyć zasłyszaną bądź przeczytaną opowieść z dzieciństwa i nagle umiejscowić ją w czasie i przestrzeni dzisiejszej rzeczywistości? Nie, nie jest łatwo. I między innymi o tym napisała Beata Rudzińska, wydawca "Dziewczyńskich bajek na dobranoc". Kobieta, która wspomina o... Kobiecie. A chyba sama nie widzi, że jest właśnie taką Kobietą. Dokonała czegoś wyjątkowego. Dzięki jej zapałowi możecie poznać antologię, która mówi słowami i obrazami. Wyjątkowa rzecz. Wyjątkowa.


Opowieść nie z tej bajki

Za górami, za lasami, po środku świata żyła kobieta. Posiadała ona cudowną moc. Moc, dzięki której mogłaby zmieniać kolor nieba, a nawet zatrzymywać w miejscu rwący nurt rzeki… Gdyby zaszła taka potrzeba.
Jednakże ta kobieta nie umiała używać swojej mocy. Tak samo zresztą, jak jej matka, a wcześniej babka. Przytłoczone szarością dnia, zapomniały o tym, że mają niezwykła siłę. W końcu zapomniały też i o sobie.
Pewnego dnia coś się zdarzyło. Pojawiła się nowa Kobieta. Wyszła ze szczeliny Ziemi i zapytała właścicielkę mocy, dlaczego z niej nie korzysta.
Ta odpowiedziała:
- Nie umiem
- Wystarczy tylko chcieć – odparła przybyszka…



Tak mogłabym rozpocząć opowieść o "Dziewczyńskich bajkach na dobranoc", bo przyznam, że nie jest mi łatwo mówić wprost o moim trudnym książkowym dziecku. Dziecku, któremu poświęciłam mnóstwo czasu i energii, które przysporzyło mi wielu kłopotów, i które w końcu wypuszczam w świat.

Niewiele brakowałoby, a "Dziewczyńskie bajki na dobranoc" nie doczekałyby się publikacji. Kilka miesięcy temu (luty 2008 był miesiącem najgorszym) miałam bardzo poważne momenty zwątpienia. Przestałam widzieć sens w prowadzeniu mojego wydawnictwa, bo ze wszystkich osiągnięć najwyraźniej dało się dostrzec wzrost wydawanych pieniędzy. Na szczęście Agnieszka Drotkiewicz, która wtedy pojawiła się w Krakowie (nieomal jak Kobieta z rozpoczętej przed chwilą baśni) uskrzydliła mnie swoim entuzjazmem, mówiąc, że mój pomysł jest świetny i na pewno zainteresuje poważne osoby. Niemal w tej samej chwili napisała esemesa do będącej w Brukseli Grażyny Plebanek, która, zupełnie mnie nie znając, podchwyciła ideę i wyraziła chęć udziału w projekcie.

Rzecz ruszyła. Pojawiły się przemyślenia. Skoro ludzie, którym proponuję napisanie przewrotnej wersji bajki, których zachęcam do krytycznego spojrzenia na opowieści spisane przez Braci Grimm, czy Hansa Ch. Andersena, reagują z takim entuzjazmem, to znaczy, że taka antologia jest potrzebna. Bo baśnie w nas siedzą. Bo symbolika baśni, w jakimś stopniu wciąż daje podpowiedzi do rozwiązywania, czy też rozumienia naszych egzystencjalnych problemów. Równocześnie pojawiły się dyskusje. Szczególnie miło wspominam rozmowy w jednej z warszawskich kafejek, gdzie sączyłyśmy kawę i zajadałyśmy się ciastkami, razem z A. Drotkiewicz, G. Plebanek, A. Dziewit i E. Maciejewską. To było nieprawdopodobnie motywujące. Dyskutując o baśniach, wspominając książki Biegnąca z wilkami C.Pinkoli Estes, czy też Cudowne i pożyteczne B. Bettelheima, odkryłyśmy, że wcale nie identyfikowałyśmy się z księżniczkami, ani też nie marzyłyśmy o księciu z bajki. Pomyślałyśmy, że warto byłoby zmienić co poniektóre zakończenia baśni. Zaczęłyśmy się też zastanawiać – co robią dziś dorosłe księżniczki, czy Kopciuszek nadal jest tak bierny, czy Kapturek wciąż naiwny, albo gdzie podziały się dziewczynki z zapałkami?

Książka była jeszcze ideą, a już zaczęła żyć własnym życiem. Kobiety między sobą rozmawiały, odnawiały przyjaźnie, nawiązywały nowe. Na przykład Joasia M. Chmielewska zaraziła pomysłem Edytę Szałek. Obie dziewczyny pochodzą z Gryfic i obie były laureatkami konkursu "Zwierciadła" na pamiętnik "Dzień po dniu".
Muszę dodać, że Joasia M. Chmielewska i Agnieszka Drotkiewicz to moje osobiste dobre wróżki. Bez ich wsparcia byłoby mi trudno. Dzięki Joasi przyłączyła się jeszcze do nas Maria Bereźnicka-Przyłęcka. Pani Maria jest malarką z doskonałą literacką wrażliwością. Malując senne, baśniowe pejzaże, bez trudu zamieniła pędzel na pióro i napisała, kreśląc niemalże słowami przejmującą opowieść o współczesnej dziewczynce z zapałkami.
Agnieszka natomiast poznała mnie z Anią Dziewit, a także zasugerowała, abym zadzwoniła do Justyny Jaworskiej, twierdząc, że Justyna idealnie może się wczuć w klimat antologii.
Z kolei Jovanka Tomaszewska, socjolożka i feministka pochwaliła się "Dziewczyńskimi…" Marzenie Usarek. A Marzenka – no cóż, ona ze wszystkimi baśniowymi postaciami jest za pan brat. Jest organizatorką Muzeum Baśni w Gdyni. Jest też w pewnym sensie terapeutką dla wielu kobiet, bo uczy je kreatywności, prowadząc specjalistyczne warsztaty, na których posługuje się właśnie symboliką baśni.
I tak, jedna dziewczyna szepnęła drugiej, ta z kolei trzeciej i nagle okazało się, że aż osiemnaście kobiet nosi bajki w sobie i chce o nich napisać!

Ale to jeszcze nie koniec. Pomysł antologii istniał w mojej głowie właściwie od samego początku, to znaczy od chwili, kiedy powstało moje kobiece wydawnictwo. Długo nie wiedziałam, jak książka powinna się nazywać, aż któregoś dnia zobaczyłam, w krakowskiej Pauzie przy ul. Floriańskiej wystawę fotografii Ewy Aksienionek, zatytułowaną właśnie "Dziewczyńskie bajki na dobranoc". Zdjęcia genialne. Ale jeszcze wtedy o nich nie myślałam. Natomiast bezwarunkowo przylgnął do mnie tytuł wymyślony przez tę artystkę.
Gdy wreszcie przystąpiłam do realizacji projektu, musiałam wymyślić własny tytuł. Ale nie mogłam! "Dziewczyńskie bajki na dobranoc" uczepiły się mnie na dobre. Nie umiałam inaczej o nich myśleć! Nie pozostało mi nic innego, jak tylko odnaleźć Ewę Aksienionek i zapytać o pozwolenie na wykorzystanie jej tytułu. Mój pomysł zaintrygował artystkę do tego stopnia, że użyczyła nam i tytułu, i fotografii. A nawet specjalnie dla nas zrobiła brakujące ilustracje, bo w swoim cyklu nie miał ujęć do wszystkich dziewczyńskich baśni.

Mimo wielkiego entuzjazmu antologia rodziła się w bólach. Większość dziewczyn podejmując się napisania własnej wersji dowolnie wybranej opowieści, nie myślała, że spotka się z tak przygnębiającymi emocjami. Już w trakcie pracy dostawałam od początkowych entuzjastek sygnały tego typu: "nie mogę tego napisać – to mnie dobija", "przez tę bajkę mam depresję", "zmuszasz mnie do jakiejś autoanalizy", "moja psychoterapeutka powiedziała, że ta bajka powinna mieć dobre zakończenie", "Calineczka jest okropna", itd., itd.
Niemal bałam się o moje pisarki. A trzeba wiedzieć, że nim przystąpiłyśmy do pracy, prosiłam każdą z autorek o wybranie bajki, nad którą chce się zastanowić i ją przetworzyć. To było też jedyne moje ograniczenie i zalecenie. Potrzebowałam deklaracji i pilnowałam, aby autorki trzymały się tego, co na początku ustaliły.
I tak na przykład Ania Dziewit wybrała "Mała Syrenkę" Andersena. Okrutna bajka – prawda? Po dwóch miesiącach, po tym kiedy Ewa Aksienionek zrobiła specjalnie zdjęcie do tej opowieści, Ania oświadczyła, że nie napisze tego opowiadania, bo za bardzo ją przygnębia. Musiałam jej nagadać. Musiałam powiedzieć, że tak naprawdę to w każdej baśni znajdzie coś trującego, ale tylko od niej zależy, co z tym zrobi. Czułam się trochę jak zła macocha, która podaje niewinnej dziewczynie toksyczne czerwone jabłuszko. Doradziłam bunt. To jej zasugerowałam. I co? Powstała zabawna, na wskroś współczesna, groteskowa wersja Małej Syrenki. Ania bardzo fajnie wyszła z tej historii.

"Dziewczyńskie bajki na dobranoc" są już napisane. Nie wiem, jaki je czeka los, ale pomysły jeszcze się nie skończyły. Każda z nas, która wzięła w tym udział ma głębokie przeświadczenie, że ta książka to nie jest zwykłe czytadło do zrelaksowania się. Odkryłyśmy coś i chcemy o tym opowiedzieć. Osobiście cieszę się z tego, że udało mi się wykorzystać pewną energię, jaka we mnie drzemie i dzięki temu, mogłam stworzyć autentyczne, literackie forum dla kobiet. Serdecznie polecam tę książkę!

Beata Rudzińska

Za górami, za lasami, czyli pleć, pleć bajki dziewczyno! - o "Dziewczyńskich bajkach na dobranoc"

Tagi: Beata Rudzińska, Dziewczyńskie bajki na dobranoc, książka, antologia,

<< Powrót

Papierowy Ekran 2009

FB PL

Kejos

HaZu

PL zmiany