Po dziesięciu latach ciszy wreszcie jest! Poświęcisz jej dni i noce

kzarecka

2009-03-11

dni_i_noce_160Dziesięć lat kazał czekać na kolejną książkę poetycką Piotr Sommer. Dziesięć długich lat. I wreszcie jest! Siedemdziesiąt wierszy. Wszystko w książce zatytułowanej "Dni i noce". Drzewa zajmują się ogniem. Ach nie, to on się nimi zajął. Płoną od głów, nieziemsko. Gorące głowy na dobre ostudzi dopiero wiatr. ("Doświadczony pedagog zbity z tropu łapie właściwy ton"). A teraz pomyślcie - jest tego zdecydowanie więcej! "To niech się teraz cierpi", "Deszcz", "Kwiatki na mokradłach", "Poczułem się jakby ktoś wszedł", "Ani słowa inaczej"...



Spacery

Nie idzie o to, że nie musisz tego robić, albo że już nie musisz - z tej racji, że chodzi ci po głowie to lub tamto, ani dlatego, że nie ma w świecie nic naprawdę pilniejszego (akurat przeważnie jest) - lecz o to, że trzeba by bez przerwy chcieć to robić i cieszyć się, że ci się chce, mimo że czasem z tej czy innej racji nie daje rady, a nawet często nie daje rady, co widać choćby po tym, że nie wychodzi (bo jeśli daje radę, to wychodzi).


Na ogół jednak

Jednak na ogół mieszka się w mieszkaniach
a czasem u przyjaciół, jeżeli latem wyjeżdżają na wakacje
ich rodzice, którzy mieszkają z nimi,
jeżeli jeszcze żyją ich rodzice,
bo w pewnym punkcie życia
rodzice przestają żyć i potem
nikt się nawet temu specjalnie nie dziwi.


Dziewanny

Lato było coś długie tej jesieni. Liście kasztanów nie brązowiały aż do połowy listopada. Powietrze wciąż było pełne zapachów. Młode kobiety wracały od pociągu - właśnie przyjechał, z Warszawy - i szły pod słońce w ciemnych okularach. Właścicielka Baru Ted wymiatała spod furtki zeszłoroczne liście dębu, wzniecając kurz na chodniku. Przyspieszało się kroku idąc w drugą stronę - tylko z powodu poczty, żeby list zdążył wyjść jeszcze tego dnia. Dziewczęta ze starszych klas wracały spowolnionym krokiem, z kurtkami w ręku albo przewieszonymi przez ramię. Po drugiej stronie torów, za nasypem, dziewanny schły wyniośle. Napisy na furtkach wzdłuż Kolejowej, z uwagi na jej tradycyjną przelotowość, brzmiały przyjaźniej niż na innych ulicach. Psy dla przykładu nie były tutaj "złe", ale "groźne" - i ta różnica wróżyła na przyszłość, budowała dobry nastrój. Nadzieje psim swędem wychylały się ze stanu utajenia, jesień pęczniała i było jej tyle co nic.


Coś za coś

Nie byłoby jak puszczać tamtych łódek, dziewczyny z parasolkami w ręku daleko by nie upłynęły. Ktoś ponad nimi sadził ogromne kroki, koliste jak melony, dojrzałe i wyprute z pestek, zroszone miodem. Mijały mnie twarze z syndromem Downa, wszystkie podwarszawskie, ale nie odpowiadały na ukłony. Martwiłem się swoją coraz cięższą z powodu deszczu robociarską kurtką z drelichu. Metro było blisko, dom był daleko. Ale dlaczego chodniki takie niewyrównane, jeżeli wolny rynek dopinguje pracowników? Kiedy spytałem, pokazano mi drogę na Południowy Brzeg, i to na przełaj. "Nie ma tego złego - odparłem. - Ogrzeję się w środku". Dzięki wstawiennictwu, jakie zyskałem w kasie, udało mi się wymienić cały bilon na zeszyty w kratkę i zapałki. Mogliśmy teraz obaj, mój przyjaciel i ja, usiąść na wyznaczonych krzesłach w wielkiej sali. Ale czy da się spokojnie słuchać artystów muzyki i poezji, gdy nie wiadomo, czy batalia się skończyła? Plecak, który stał u moich nóg, był znowu ciężki, ale myśl o nim nie sprawiała mi najmniejszej przyjemności, nie przynosiła ukojenia. Wiedziałem, że później trzeba będzie wyjść w tę słotę, toteż rozpoczynałem grę jak gdyby wbrew sobie, a przecież cieszyłem się jak dziecko z powodu wejścia w posiadanie owej instrukcji, co nie pozwoli mi już więcej wypaść z obiegu.


Mateusz Kotwica: - "Zawsze miło się rozmawia o tym bezkarnym pomniejszaniu odległości między brzmieniem a znaczeniem" – mówi bohater wiersza "Dni i noce". Z mojego punktu widzenia zawsze miło się pisze o tym bezkarnym pomniejszaniu odległości między wierszem a detalem, który jest budulcem fraz. Myślę tak dlatego, że wiersz, który stara się pielęgnować szczegół i utrwalać go w najczystszej postaci, to wiersz, który nie tylko dostrzega światło w platońskiej jaskini, ale również wchłania je i niebezpiecznie zbliża się do ideału. Tak wyłania się detal, który jest istotną częścią nowej książki Piotra Sommera.

Jakub Ekier: - "Nowe stosunki wyrazów" – tytuł, jakim Piotr Sommer opatrzył kiedyś wiersze wybrane, znakomicie przystaje też do nowych. Także w Dniach i nocach rozpoznajemy natychmiast jego głos, zagadnięcia do czytelnika i – jak to nazwał Jacek Gutorow – "głośne myślenie". Słowa tutaj brzmią tak, jakby je dopiero przed chwilą, na gorąco, połączono. Pełna niespodzianek intonacja i kapryśnie swingujące rytmy wersów w Sommerowym free jazzie to dla nas także nie nowina. Nieobcy jest nam w nowym tomie – choć bardziej nieokiełznany niż kiedykolwiek – żywioł językowy, kiedy na przykład poeta puszcza wodze metaforom hippicznym, a one galopują aż po horyzont wyobraźni. Kiedy zaś słowa nie "pasą się samopas", bywają często przedmiotem cierpliwej obserwacji albo praktycznym kryterium poznawczym, skromną ideą regulatywną. Nieraz autor przekornie odświeża semantykę – nawet określeń tak poważnych jak "zająć się ogniem" lub "ramówka”" Ciągle też dokonuje poetyckich sprostowań. Bo przecież, czytamy w nowym tomie, "jakoś mówi się cały czas/ nie to, a jednak/ słyszy co trzeba". Owszem, mówi się nie to, ale chociaż język tak często w Dniach i nocach koryguje sam siebie, chociaż poeta czasem rzeczywiście – że przytoczę inny wiersz – "gasi zdania", jednak nie "podmywa gruntu". Nie wątpi radykalnie w zdolność językowej reprezentacji ani komunikacji z rzeczywistością, z innymi, z samym sobą, czyli – z odniesieniami swojego wiersza.

Tomasz Majeran: - Można by powiedzieć, że cechą tej poezji jest ruch, nieustanna aktywność myśli i języków, które "badają się" wzajemnie, jakby chciały sprawdzić granice swoich możliwości i granice te rozszerzyć. Jeśli zaprzęgniemy w tę grę naszą własną wrażliwość i własny język, to z lektury poezji Sommera wyniesiemy całkiem wymierną korzyść: nasza przestrzeń językowa, a więc także życiowa, nieco się powiększy.

Piotr Sommer "Dni i noce"; Wydawnictwo: Biuro Literackie; Format: 162 x 215 mm; Liczba stron: 92; Okładka: miękka; ISBN: 978-83-606-0294-2

KaHa

Tagi: Piotr Sommer, Dni i noce, książka poetycka,

<< Powrót

Papierowy Ekran 2009

FB PL

Kejos

HaZu

PL zmiany