Śmiesznie o nieśmiesznym

kzarecka

2008-07-07

dziekizakazdynowy_160_01Mariusz Szczygieł napisał o niej: - Nie jest Drzyzgą, bo pisze też bestsellery. Jest jednak więcej niż Grocholą, bo szefuje tygodnikowi o życiu gwiazd. Ale nie jest Resich-Modlińską, bo pisze scenariusze kultowych komedii. Tylko że jest więcej niż Bareją, bo jest też Drzyzgą. Mowa o Halinie Pawlowskiej, czeskiej pisarce, publicystce, scenarzystce. Polacy mogli poznać już jedną z jej książek ("Zdesperowane kobiety postępują desperacko"), teraz mają okazję do przeczytania kolejnej - "Dzięki za każdy nowy ranek" (szkoda, że musiało minąć aż tyle lat od napisania tekstu...; na podstawie tej powieści w 1993 roku powstał film wyróżniony Czeskim Lwem; Franciszek Pieczka zagrał w nim Ojca, jedną z głównych ról).



O książce - W Czechosłowacji po klęsce Praskiej Wiosny nastają czasy tzw. normalizacji. Ludzie żyją w atmosferze strachu i wszechobecnego absurdu. Rodzina dorastającej Oleny przeżywa najazdy krewnych z Ukrainy, a przez mieszkanie przewija się korowód nietuzinkowych znajomych ekscentrycznego ojca. Dlaczego mimo świetnych wyników w nauce Olena nie może uczęszczać do wymarzonej klasy z językiem angielskim? Po co ojciec zbiera podpisy pod oświadczeniem, że stryj Sztiepan nie był burżuazyjnym nacjonalistą? Skąd biorą się plotki o przyrodnim bracie Oleny, choć jest ona jedynaczką?
Pawlowská śmiesznie opowiada rzeczy wcale nieśmieszne. W sposób naturalny miesza mity rodzinne i obserwacje obyczajowe, tworząc niepowtarzalne świadectwo o życiu w czasach totalitaryzmu. A w to wszystko wplata własną opowieść o pogoni za wielką miłością, pełną dramatycznych, ale i pomyślnych zwrotów losu.

Fragment
Ja miałam w domu dwa żółwie, a poza tym podobał mi się dwumetrowy Honza, ze starszej klasy. Miał długie, falujące włosy, a ja akurat byłam po lekturze biografii Shelleya i wydawało mi się, że Honza to istny Ariel.
Honza oblał mnie kiedyś w knajpie piwem i od tej pory próbowałam go usidlić. Udało mi się to tylko częściowo. Ta częściowość była dla mnie sprawą zasadniczą. Byłam bowiem niewinna i strasznie się bałam, że już taka niewinna zostanę na zawsze. Oprócz tego powtarzałam sobie: "Ja go kocham, a więc to powinien być On!".
On mnie nie kochał, ale kiedy najpierw namówiłam go na przedstawienie w Klubie Teatralnym, gdzie przez cały spektakl mówiło się tylko "o tym", a potem zaciągnęłam go do nas do domu, gdzie w moim pokoiku, przerobionym z kuchni, całym w beżach i brązach, z drewnianymi meblami z Pięknego Wnętrza, już czekało przygotowane łóżko, i kiedy przytuliłam się do niego i powiedziałam dziko: "No i co, Honzo, no i co?", to w końcu mnie tej niewinności pozbawił. Po czym usnął wyczerpany.
Tymczasem do domu wrócili rodzice (byli z wizytą u bratanka Wasyla), a mama dostała histerii i zaklinała mnie, żebym odesłała Honzę do domu. Ja nie chciałam. Chciałam, żeby jeszcze chwilkę poleżał w moim łóżku, w moim pokoju, w naszym domu… Jeszcze przez chwilę chciałam mieć wrażenie, że go mam!
Mama atakowała ojca:
– No powiedz jej coś! Powiedz jej, żeby go wyrzuciła! Niech go wyrzuci! Wyrzuć go!
Ale ociec miał co innego w głowie, bo pokłócił się z córką bratanka Wasyla, Poliną, która studiowała dziennikarstwo i miała skrzywienie marksistowskie. Ojciec spierał się z nią na temat Marksa, Stalina oraz współczesnej polityki i cały się trząsł, tak go zniesmaczyła jej lewicowa naiwność.
Co się tyczy Honzy, ojcu przeszkadzało tylko to, że kiedy Honza będzie od nas wychodził, to zobaczy go, jak leży na tapczanie w przedpokoju. Bo tato spał w przedpokoju. Od kiedy pamiętam, nigdy nie spał z mamą w jednym łóżku. Tak nie znosił bliskości innego człowieka. Zawsze utrzymywał, że cierpi na chroniczną bezsenność i pali światło przez całą noc, więc przeszkadzałby nam wszystkim. Ponieważ najpierw mieszkaliśmy w kawalerce, a potem w M-2 z kuchnią przerobioną na mój pokoik z wiklinowymi fotelami, trzeba przyznać, że ojciec nam naprawdę przeszkadzał. Chrapał głośno, a do tego nieregularnie!
Honza poszedł do domu dopiero rano. Jeszcze wstąpił do łazienki, żeby opłukać ręce i twarz. Mój ojciec rozwiązał swój problem z tapczanem w przedpokoju w sposób niezwykle prosty. Położył się w wannie. Z wody unosiła się para, ojciec miał na sobie prążkowane kąpielówki, a w ręku trzymał tom wierszy Tarasa Szewczenki (dopiero co kupiony w Księgarni Radzieckiej). Książka miała okładkę z motywem haftu ukraińskiego, a pod wpływem wody farba puściła. Ojcu po przedramionach ściekały czerwone strużki, a na gorącej powierzchni tworzyły się makabryczne kręgi.
Zszokowany Honza powiedział dzień dobry, a tato (zachwycony, że tak genialnie wybrnął z kłopotliwej sytuacji) odezwał się przyjaźnie tym swoim opanowanym głosem, w którym jednakże wyczuwalne było lekkie napięcie:
– Nie jest pan czasem głodny? W spiżarce mamy mnóstwo paprykowej kiełbasy!

"Dzięki za każdy nowy ranek" - recenzja książki Pawlowskiej

Halina Pawlowska "Dzięki za każdy nowy ranek"; Wydawnictwo: W.A.B.; Tłumaczenie: Dorota Kania; Format: 123 195 mm; Liczba stron: 136; Okłądka: miękka; ISBN: 978-83-7414-421-6

KaHa

Tagi: Halina Pawlowska, Dzięki za każdy nowy ranek, książka, fragment, recenzja, film,

<< Powrót

Papierowy Ekran 2009

FB PL

Kejos

HaZu

PL zmiany