"Może to jest tak, że tylko z boku wydajemy się innym niezwykli i silni?" - wywiad z Agnieszką Szygendą

kzarecka

2010-06-27

agnieszka_160Wierzyłam w tę kobietę od samego początku. Coś w sobie miała. Pewna pisarka powiedziała mi, że Agnieszka Szygenda wygląda, jakby nosiła w sobie mroczną tajemnicę. Cicha, wycofana. A jednak ja widziałam w niej zupełnie coś innego. Teraz z dumą patrzę, jak inni zachwycają się nią samą i jej talentem. A ona? Ona nie wierzy. Wciąż nie dociera do niej, że jednak jest wyjątkowa. Z drugiej strony przebija siła... Wreszcie!



Katarzyna Zarecka: - Gdy zadebiutowałaś, byłaś "w domu". Dziś jesteś matką, gospodynią, ale i pracującą kobietą. Czy to coś w Tobie zmieniło? Czy cicha, spokojna, skromna, nieprzepychająca się łokciami Agnieszka stała się bardziej przebojowa, pewna siebie?

Agnieszka Szygenda: - W Twoim pytaniu jest tyle miłych określeń, że aż niezręcznie mi się do nich odnosić. Jeśli dobrze pamiętam, potwierdziłam, że nie umiem przepychać się przez życie łokciami. I to mi zostało. Co do przebojowości – to służbowo – tak! Umiem walczyć o sprawy innych, jeśli tylko jest taka potrzeba. Pewność siebie? Raczej pewność, że wszystko w swoim czasie. W tym sensie nic się nie zmieniło. Ale jest różnica pomiędzy mną zajmującą się domem i dziećmi przed laty, a mną zajmującą się domem, dziećmi i pracującą zawodowo – teraz żyję dużo bardziej intensywnie.

Pracujesz, nazwijmy to sobie – w dużym, medialnym "przedsiębiorstwie". Czy Twoi szefowie wiedzą, że masz na koncie książki wydane pod panieńskim nazwiskiem?

Czasami się śmieję, że prowadzę podwójne życie. Piszę książki i na spotkaniach z czytelnikami nie opowiadam o mojej pracy. Zawodowo funkcjonuję w zupełnie innej roli i tam tylko garstka najbardziej zaprzyjaźnionych osób wie, że piszę. Ale moi szefowie nawet czytają to, co wydaję. To bardzo miłe. To rozdzielenie, ta dwoistość jest mi bardzo potrzebna. Pisanie i praca zawodowa to dwa różne światy. Nie wiem, czy moje "przedsiębiorstwo" jest medialne, ale fakt, że mogłoby mi pomóc w zaistnieniu książki na rynku. Jednak zależy mi, żeby moje książki broniły się same.

Kongres Kobiet – działasz w tym temacie tylko i wyłącznie ze względów zawodowych, czy ma tutaj miejsce również zaangażowanie osobiste? Popierasz wszystkie postulaty "Kobiet dla Polski"?

Przyznaję, że z Kongresem zetknęłam się na niwie zawodowej, ale szybko połknęłam bakcyla. Zresztą trudno jest robić coś, w co się nie wierzy. W tym przypadku nie miałam żadnych wątpliwości. Kobiety ciągle mają w życiu ciężej i trzeba zakasać rękawy, żeby to zmienić. Wiem to z własnego doświadczenia. Jako matka trójki dzieci, po kilkuletniej przerwie chciałam wrócić do pracy i miałam z tym olbrzymie problemy. Jednak i w tym przypadku potwierdziła się moja teoria, że we właściwym czasie i miejscu sytuacja się rozwiąże. Mój obecny szef, którego bardzo cenię, zaproponował mi współpracę. Nawet o czymś takim nie marzyłam.

Na ukazanie się na rynku "Kupię rękę" długo czekałaś. Dla debiutanta startującego z drugą książką czas często jest zabójcą. Powiedzmy, że nie kucie żelaza, póki gorące, może zburzyć wszystko to, co wcześniej zostało osiągnięte (choćby rozpoznawalność nazwiska). Wierzyłaś, że się uda? Chodziły Ci po głowie myśli, że to już koniec przygody z pisaniem? A może nadal będziesz obstawać przy zdaniu, jakie powiedziałaś mi ponad trzy lata temu: "Wierzę, że w życiu wszystko przychodzi w odpowiednim czasie i człowiek niepotrzebnie sam sobie generuje stres, próbując pewne sprawy przyspieszyć, żeby zyskać PEWNOŚĆ"?

Och, moja przygoda z pisaniem dopiero się zaczyna:-) Kiedy piszę książkę, nie zastanawiam się, czy zostanie wydana. Człowiek pracuje na nazwisko przez wiele lat i czasami nie ma się, po co spieszyć. Minęły trzy lata. To długo, ale w międzyczasie pracowałam, pisałam… W tym przypadku trzyletnia przerwa była spowodowana również innymi względami. Ważniejszymi niż pisanie i wydawanie. A pod cytowanym zdaniem nadal podpisuje się całą sobą.

Książkę dedykowałaś Elżbiecie Majcherczyk – kobiecie, która pokazała Cię Polsce, ale też, warto dodać, nie nosiła na rękach, mówiąc: "Jesteś wielka". Co dał Ci ten niezwykły człowiek?

Ciągle mam Ją w sercu, a w komórce jej numer telefonu. Była szorstką, zachowującą dystans kobietą, która miała w sobie mnóstwo empatii i umiała czytać między wierszami. Kiedy dowiedziała się, że jest bardzo chora, zaproponowała, żebym szukała innego wydawcy. Nie zrobiłam tego, bo to by było tak, jakbym przestała wierzyć, że wyzdrowieje. Jeszcze dwa dni przed odejściem napisała mi maila, że ma pomysł na wydanie mojej książki.
Myślała o innych do samego końca. Bardzo mi jej brakuje.

"Wszystko gra" to reality show, gra SIMS. "Kupię rękę" – Allegro. Skąd pomysł na drugą książkę?

Powiem przekornie, że z życia:-) Kiedyś pomyślałam, że żyjemy w czasach, kiedy wszystko można kupić. Chciałam zestawić dzisiejsze pojmowanie świata z tym, który pamiętam z dzieciństwa. W drugiej części powieści główny bohater Olgierd spotyka się ze swoim dziadkiem. Staruszek reprezentuje tamten "stary" świat. Na marginesie dodam, że pierwowzorem tej postaci jest mój dziadek. Mam nadzieję, że nie będzie miał do mnie żalu o to, że jest jednym z bohaterów "Kupię rękę".

Czy pisanie o Olgierdzie i reszcie bohaterów poszło Ci prosto, czy może napotykałaś trudności, zastanawiałaś się, jak powinny potoczyć się historie, by były bardziej realne?

Tę książkę pisało mi się wyjątkowo trudno. Nigdy nie wiem, jak historia się zakończy. Ona się dzieje na moich oczach. Czasami próbuję robić plany, ale przychodzi moment, że bohaterowie skręcają w boczną uliczkę, mówią słowa, których nie da się cofnąć i w końcu wszystko staje na głowie. Pisanie książki to stawianie sobie pytań i szukanie odpowiedzi. To, zdaje się, nie ma końca. A co do realności zdarzeń, to nie ma to dla mnie znaczenia. Real mamy na co dzień, powieść to fikcja, niech się dzieje, co chce, takie jest jej prawo.

Przy debiucie zarzucano Ci brak psychologicznych opisów bohaterów. Czy przy kolejnej książce chciałaś to zmienić?

Trochę tak, trochę nie. Nic na siłę. Pamiętałam o zarzutach, ale to, że postać Olgierda jest dokładnie zarysowana wynika z mojej potrzeby:-)

Twoich bohaterów zżerają kompleksy. A Ciebie?

A znasz kogoś, kto nie ma kompleksów? Ciągle wydaje mi się, że za mało umiem, za mało wiem, że mogłabym wszystko robić lepiej. Z zazdrością patrzę na tych, którzy idą przez życie przebojem i świetnie sobie radzą w każdej dziedzinie. Ale wiesz co? Ostatnio ktoś mi powiedział, że z podziwem patrzy, jak łączę i dzieci, i pracę, i książki, więc może to jest tak, że tylko z boku wydajemy się innym niezwykli i silni?

Tym razem również miałaś wpływ na okładkę? Należy przyznać, że jest o wiele lepsza niż ta ze "Wszystko gra". Zresztą i samo wydanie, lepszej jakości papier i tak dalej.

Okładka to zasługa pani Ani Rekusz, właścicielki Bliskiego. To ona się uparła i zrobiła wszystko, żeby szata zewnętrzna była niepowtarzalna. Czas gonił, a zaproponowane projekty nie spełniały naszych oczekiwań. Ja już byłam gotowa machnąć ręką i wybrać pierwszy lepszy projekt. Jednak pani Ania włożyła w tę książkę zbyt wiele serca, żeby odpuścić cokolwiek, więc teraz chcę jej za to podziękować.

Kazimiera Szczuka napisała kilka bardzo przychylnych zdań o Twoim pisarstwie i drugiej książce. Czy to, że zrobiła to właśnie ona, jest dla Ciebie jakimś wyróżnieniem, czy traktujesz jej słowa, jak pracę każdego innego recenzenta?

To, że Kazia Szczuka napisała kilka słów na okładkę jest dla mnie wielkim wyróżnieniem. Kazia jest cudowną, ciepłą osobą, którą uwielbiam i jej zdanie, nawet krytyczne, byłoby dla mnie niezwykle cenne. Liczę się z jej opinią.

Trzech świetnych chłopaków, praca, pisanie. Dajesz radę to wszystko pogodzić?

Mówiąc w skrócie – to ostra jazda bez trzymanki. Jest ciężko i czasami mam ochotę zamknąć się w jakimś pokoju z dala od ludzi i przez trzy dni wpatrywać się w sufit. Ale mam jeszcze tyle rzeczy do zrobienia!

Czy u Ciebie, zabawię się słowami - wszystko gra? Jakie masz plany na przyszłość?

Ci, którzy czytali moją pierwszą powieść wiedzą, że to pytanie jest przewrotne i taka sama będzie odpowiedź. A plany? Przede mną ogromne wyzwanie – urlop z trójką synów. Potem będę dopracowywać kolejną powieść. To jednak bardziej zamierzenia niż plany. Życie nauczyło mnie, żeby skupiać się na teraźniejszości. Przeszłość, przyszłość… Jakie to ma znaczenie? Najważniejszy jest dzisiejszy dzień i tego się trzymajmy. Zamiast planów mam marzenia. I wiarę, że życie jeszcze niejednym mnie zaskoczy.


Recenzja książki "Kupię rękę"

Agnieszka Szygenda o debiucie, rozpychaniu się łokciami i życiu (wywiad z 2007 roku)

Kup książkę

Tagi: Agnieszka Szygenda, Kupię rękę, Wszystko gra, Elżbieta Majcherczyk, Bliskie,

<< Powrót

Papierowy Ekran 2009

FB PL

Kejos

HaZu

PL zmiany