Demi-Sec - Monika Sawicka

kzarecka

2007-12-05

demi_160Poprzednia książka Moniki Sawickiej zatytułowana "Mimo wszystko" przyprawiła mnie o ból głowy. I nie chodziło tutaj o opisaną historię, ale "jakość techniczną", czcionkę, która ze względu na swą wielkość (czy raczej maleńkość) sprawiała, że można było oszaleć (zwłaszcza, jak ktoś nosi okulary, a na dokładkę ma astygmatyzm - takich osobom z całego serca współczuję). Dlatego, kiedy ujrzałam "Demi-Sec", moje oczy w serce zaczęły wcierać balsam. Pytanie tylko - i co z tego?



Dobra okładka (twórca - Mateusz Mateo Szafraniec; brawa), rozmiar czcionki właściwy, ilustracje Ani Król-Wrodyckiej (nie będę się czepiać, zwłaszcza, że Sawicka powiedziała: - Ilustracje towarzyszą wszystkim moim książkom od początku. Chciałam, żeby czytelnik dostał coś więcej. Uwielbiałam w dzieciństwie bajki bogato ilustrowane, rozbudzały wyobraźnię. Nie przypuszczałam, że rysunki w książkach dla dorosłych mogą rozpraszać. Miały być elementem dodatkowo rozśmieszającym lub refleksyjnym. Lubię sobie utrudniać, jak widać. Nie zrezygnuję z nich.) i... koniec. Na tym mogłabym zakończyć. Bylibyście zadowoleni? Być może. Część jednak mogłaby odczuć niedosyt.

Tak właśnie się czułam, gdy skończyłam czytać "Demi-Sec". Najprościej jak można - jest za krótka. I to niestety zarzut. Świetny pomysł, dobrze prowadzona fabuła, a wszystko cechuje minimalizm! Jeszcze do połowy jest dobrze. Poznajemy bohaterki - siostry bliźniaczki, które zamieniają się rolami. Później jednak siostry zaczynają działać jak na środkach dopingujących. Opowieść nam nawet nie biegnie, a ucieka. Szybko, szybko, szybko! W pewnym momencie człowiek się zatrzymuje i nie wie, co się dzieje. Już? Dlaczego już? A dlaczego tak się stało? Coś pominęłam? Niemożliwe. Oczywiście, że niemożliwe!

Szkoda, szkoda, szkoda... Książka rozbawia, jest "swojska" (ale, jak uważa większość Polaków, którzy z powieściami autorki mieli styczność, to znak rozpoznawczy Sawickiej), oczywiście jakaś taka... hm... jak by to ująć... taka nierealna (afera międzynarodowa?), ale skoro mogą tak pisać autorzy na całym świecie, to i w Polsce nie jest to zabronione (całe szczęście). Pokrótce - przyjemnie. Można zasiąść po ciężkim dniu pracy do lektury i się odprężyć.

Fabuła. Siostry bliźniaczki zamieniają się miejscami. Oklepany temat. Zwłaszcza w filmach. Jest tu jednak wiele zaskoczeń, wiele zmian akcji. Kobiety mają po: mężu (w liczbie egzemplarzy - jeden), dzieciach (w liczbie egzemplarzy - dwa). Dzieci nie takie zwykłe, bo również bliźnięta. A mężowie? To dopiero niespodzianka. Kobiety czują, że czegoś im brakuje - tak przynajmniej sugeruje nam autorka. A później? Później...
- No i czego rozpaczasz, co?(...)
- Nie mogę się z tym pogodzić!!! (...) Nie mogę pogodzić się z tym, że TO TY wszystko zaplanowałaś, nie ja. To ty tak mną pokierowałaś, że zaproponowałam tę zamianę. Wiedziałaś o wszystkim, tak? A w ogóle, to od jak dawna pracujesz w...
Resztę zostawiam w tajemnicy. Warto przeczytać i dojść osobiście do tego fragmentu.

Ogólnie zatem opowieść Moniki Sawickiej oceniam na plus. I myślę, że jakiś ciekawy film odpowiedni reżyser by z tego zrobił (przecież nie wszystkie komedie w Polsce muszą być romantyczne!). Tylko ta długość. Gdyby była to debiutantka, jeszcze bym zrozumiała, ale kobieta, która na swoim koncie ma już trzy książki?

Jakieś usprawiedliwienie jednak jest. Autorka: - Nie było mi łatwo zadebiutować na rynku wydawniczym. Nie skarżę się, bo przecież nikt mi nie obiecywał, że będzie lekko. Wiem doskonale, jak to jest, gdy się pisze i wrzuca do szuflady. Tak, Monika Sawicka wydała w swojej książce dziesięć tekstów obcych. Debiutantów. Stworzyła w ten sposób pewien rodzaj mecenatu. Postanowiła, by ich prace ujrzały światło dzienne. I tu należy Sawickiej postawić ogromnego plusa.

Oczywiście to nie zmieni faktu, że jej autorska opowieść jest za krótka, ale biorąc pod uwagę "Demi-Sec" jako całość - ilu autorów swoje miejsce oddało innym? Ilu zrezygnowało z własnej korzyści, na korzyść innych? To prawda, że Sawicka mogła rozwinąć historię bliźniaczek, a teksty debiutantów i tak czy inaczej sobie dodać. Tak, książka byłaby znacznie grubsza. To jednak nie przeraziłoby czytelników ("Lód" Jacka Dukaja ma ponad tysiąc stron i nikt nie narzeka). Dlaczego Monika Sawicka nie zdecydopwała się na taki krok? Nie wiem.

Sięgnijcie jednak po tę publikację, ponieważ warta jest zauważenia. Niewiele jest przecież książek, które nie są nazywane zbiorami opowiadań, a występuje w nich... jedenastu autorów. Autorek - precyzując.

Monika Sawicka "Demi sec"; Wydawnictwo: Magia Słów; Format: 145 x 205 mm; Liczba stron: 256; Okładka: miękka; ISBN: 978-83-923909-4-7

Katarzyna Zarecka


Kiedy piszę, spotyakam się z ludźmi, jestem bez pancerza - Monika Sawicka jaką znacie i nie znacie (wywiad)
Monika, ach Monika! - autorka o sobie samej
O dziewczynach z piekła rodem - fragment "Demi-Sec"


Tagi: monika sawicka, demi-sec, książka, o sobie samej, fragment, magia słów, wydawnictwo, mimo wszystko, debiut, recenzja,

<< Powrót

Papierowy Ekran 2009

FB PL

Kejos

HaZu

PL zmiany